wtorek, 8 maja 2012

Rozdział XIII

Witam! Wiem, wiem… Trochę mnie nie było, ale cóż poradzić? Takie życie. Emm… Tytułu, a raczej jego braku nie skomentuje. Nie miałam pomysłu. Bez zbędnego przeciągania. Zapraszam do czytania!

***

----- Z perspektywy Naruto -----

Kurama coś dziwnie cicho jest ostatnio. Pewnie myśli, że ja tego nie widzę, bo tego nie okazuje, ale to nie tak. Ja po prostu nie chcę go martwić. Wystarczająco kłopotów ma już na głowie. Na początku myślałem, że może obawia się tego odpieczętowania, czy mojej reakcji, albo coś. Jednak po przemyśleniu wszystkiego to na pewno nie to. Coś bardzo jest nie tak i nie jestem w stanie stwierdzić co. Wydaje mi się nawet, że sam Kurama nie jest tego do końca pewny. To tak jakby wiedział, że coś się stanie, ale nie wiedział co. Ehh… Też tak miałem. Wtedy, przed zamordowaniem rodziny Sasuke przez jego brata. Ale skoro już o tym mowa, to nie wydaje mi się, żeby to naprawdę był Itachi. A jeśli już, to przynajmniej musiał mieć ku temu jakiś ważny powód. Ja to wiem. Sasuke pewnie też. Może nawet wie coś więcej, ale nie zdążył mi tego powiedzieć. Teraz pewnie, tak samo jak ja kiedyś, gra. To musi być dla niego trudne. Jak tylko wyciągnę Kurame i poduczę się trochę to zabiorę Sasuke z Konohy! Tak! Na pewno tak zrobię! Mam tylko nadzieję, że przez ten czas nie wpadnie mu do głowy żaden głupi pomysł, który będzie chciał natychmiast zrealizować.
-Naruto… Co jest? – Kurama przerwał ten natłok myśli w mojej głowie. Cóż… może to i lepiej.
-Co masz na myśli?
Uśmiechnąłem się niby to wesoło, ale tak naprawdę to mam nadzieję, że się nie skapnie.
-Twoją minę. Wyglądałeś jakbyś się czymś martwił.
Ups. Czyżbym się zdradził? Widać tak się zamyśliłem, że zapomniałem trzymać tego wesołego uśmiechu na twarzy.
-E tam! Przewidziało ci się. Po prostu zastanawiałem się co porabia Sasuke. Mam nadzieję, że nie wpadł w jakieś kłopoty.
Cóż… całkiem ładnie skłamałem muszę przyznać. Choć po części to była prawda. Ale tylko po części. No bo przecież nie mogę mu powiedzieć, że się martwiłem o niego. Znaczy… niby mogę, ale by się obraził i poczuł urażony. A przynajmniej jego duma. No i nie okazywałby potem uczuć tak, jak teraz. A teraz i tak mało ich okazuje, więc co by było gdyby się całkiem zamknął. 
-Ehh… Nie martw się. Jestem pewien, że jakoś sobie radzi. To sprytny chłopak.
Czy on musi się uśmiechać w ten swój lisi sposób?! Rany! Jestem pewien, że on to specjalnie robi. Momentami mnie to wkurza, ale cóż… W końcu to lis, więc cóż poradzić? Jego natury nie zmienię.
-Taa… Tego jestem pewien.
Ten głupi zwierzak ma rację. Jednak nie muszę się chyba, aż tak martwić. [Uwaga! Następuje tu zmiana czasu.] Mój przyszły opiekun zamilkł na chwilę, pewnie znowu pogrążając się w tych swoich zamartwieniach. Oczywiście ja, jak to ja, nie mogłem na to pozwolić, więc zacząłem ponowną rozmowę. Niech sobie nie myśli, że pozwolę mu się tak zamartwiać.
-Hej! Kurama!
-Co?
-Śpiący jestem. Weź sprawdź czy w pobliży nie ma jakiejś jaskini czy polanki.
-Hę? A co ja ci poradzę?!
-No myślałem, że przeszukasz okolicę. – uśmiechnąłem się wrednie
-A co ja, jakiś skaner jestem, czy co?! Nie mam Byakugana!
-Nie?
-Nie!
Kitsune mocno się wkurzył. Prawie, że warczał. A minę miał jakby chciał zagryźć. Nie udusić, zabić szybko i łagodnie, czy coś w ten deseń. Zagryźć! Zagryźć na śmierć!
-No i co z tego?
Wzruszyłem ramionami, chcąc wytrącić go z równowagi jeszcze bardziej i oczywiście odwrócić jego uwagę od tych, zapewne ponurych myśli.
-„Co z tego”?! Ty mnie nawet nie denerwuj! Ja ci zaraz dam: „co z tego?”!
Ja tylko cicho zachichotałem. Cóż… Udało mi się! Plan się oczywiście powiódł. Bo jakże miałby się nie udać? W końcu to był mój pomysł ne? Oczywiście zdawałem sobie sprawę z konsekwencji jakie mogą na mnie czekać jak się lisek wkurzy, ale uznałem, że mówi się trudno i żyje się dalej. Jakoś się tego nie obawiałem.
-Argh! Młody, ja z tobą zwariuje!
-Serio? – udałem autentyczne zdziwienie
-A żebyś wiedział!
Uuuu… Teraz to się wkurzył biedak. A raczej załamał. Biedaczek… Ale jakoś mnie to nie ruszyło. Wręcz przeciwnie! W myślach cieszyłem się jak dziecko! Znaczy… w myślach, w myślach… Bo z Kyuubim gadałem w myślach. TO chyba jasne.
-Hmm… A to ciekawe, bo myślałem, że bardziej to już nie możesz zwariować.
-Co takiego?!
-To głuchy też jesteś?
Zrobiłem niewinną minkę, a po chwili uśmiechnąłem się wesoło. A raczej złośliwie.
-Argh! Choć no tu dzieciaku to ja z tobą inaczej pogadam!
Cóż… Kurama już do reszty się wkurzył, bo trochę stracił nad sobą panowanie. Uśmiechnąłem się szeroko i ignorując wszelkie dalsze groźby i wrzaski Kuramy ruszyłem przed siebie w celu znalezienia jakiegoś miejsca na odpoczynek. Po niedługim czasie znalazłem całkiem fajną polankę. Co prawda z pomocą Kyuubiego, któremu znudziło się już rzucanie gróźb pod moim adresem i nie otrzymywanie oczekiwanego efektu. Tak więc „zrobił mi tą wielką łaskę” – jak to sam zresztą określił – i wskazał mi owe miejsce. Ale powiedzmy, że to była moja zasługa. Tak więc zadowolony z siebie rozłożyłem się pod drzewem, które jak Kurama powiedział, było bardzo rzadkim gatunkiem. Nazwy nie zapamiętałem, bo jakaś dziwna była. No i prawie sobie język połamałem próbując ją wymówić! Z czego Kurama oczywiście się śmiał! Phi! Ale trudno już się mówi… Potem rozpaliłem ognisko i zrobiłem sobie to ramen w proszku, które mi jeszcze zostało z dnia ucieczki z Konohy. Dobrze, że ma długo datę ważności, bo bym potem sobie nieźle cierpiał, a Kurama jak zwykle pokładałby się tylko ze śmiechu. To się robi powoli nudne… Mam jednak nadzieję, że się nie zatruje… A skoro już o lisie mowa, to znowu coś tam zaczął ględzić, ale byłem zbyt zmęczony żeby go słuchać, więc upewniłem się tylko czy w pobliżu nie wyczuwam żadnej chakry poszedłem spać.

----- Konoha -----

Tymczasem w Konoha-Gakure, Sandaime Hokage zwołał zebranie, w którym udział wzięła starszyzna, kilku zwykłych Joaninów, przedstawiciele każdego oddziału ANBU oraz najlepszy strateg wioski i głowa klanu Nara w jednym – Shikaku. Teraz wszyscy zaproszeni czekali tylko na Kage wioski, który pomimo iż wezwał wszystkich nagle, a zebranie miało się rozpocząć 30 minut temu, do tej pory się nie pojawił. W końcu drzwi się otworzyły i do sali narad wkroczył dumnym krokiem przywódca wioski, po czym usiadł przy stole, na wyznaczonym dla niego miejscu.
-Bardzo przepraszam za moje spóźnienie jednakże dotarła do mnie bardzo ważna informacja, którą musiałem sprawdzić. Zresztą o tym też chciałem z wami pomówić. Ale to potem. Najpierw porozmawiajmy o głównym temacie i powodzie naszego spotkania.
-A mianowicie? – spytał jeden ze starszyzny wioski liścia, która zresztą zaczęła się już niecierpliwić.
-O Uzumakim Naruto.

***

Yu: No… To teraz dodatek za to, że tak długo czekaliście na notkę.





  
Yu: No i to by było na tyle. Sporo tych zdjęć wyszło (4), ale to i tak nic w porównaniu z całą kolekcją A-chan. Pewnie się zastanawiacie czemu to ja kończę notkę. Otóż to! Już wam mówię! >_< Nasza kochana inaczej A-chan raczyła w końcu ruszyć te swoje zgrabne dupsko i napisać notkę. Ale ponieważ oglądnęła (znowu) jakieś durne anime <dostaje lampką w głowę od A-chan>, na którym ryczała jak dziecko z psychiatryka… *robi unik przed krzesłem rzuconym przez A-chan>, to jej osoba uznała, że nie jest w nastroju na takie rzeczy jak publikowanie i kończenie (co właśnie robię ja) notki, że to jest teraz ponad jej siły iw chwili obecnej pozbywa się całego zapasu chusteczek. I „szuka natchnienia” w innym anime, czy jakoś tak. Oczywiście to wszystko jest też powodem tego, że notka jest takiej długości jakiej jest, więc miejcie pretensje do twórcy anime, że nie wydał kolejnej serii -_- oraz do lenia A-chan.
I: Tego pierwszego to akurat nie możemy być pewni.
Yu: A to niby czemu?
I: Bo w chwili obecnej A-chan przeszukuje Internet w celu znalezienia drugiej serii, czy jakiś wzmianek o niej.
Yu: To źle wróży -_-.
I: Muszę się z tobą niestety zgodzić.
Kurama: Grr… <mega wkurzony> Mogę widzieć kiedy skończycie ględzić i zakończycie notkę jak przystało?!
Yu&I: Damare!! <zabójczy wzrok> (z jap. zamilcz)
Ku: <kuli się> Ale co ja zrobiłem?
Ja: Dobra… Koniec tego dobrego… Chlip… Kończcie to szybko i chodźcie mi pomóc.
I: Gdzie i w czym? <podejrzliwy wzrok>
Ja: <oburzona> Jak to w czym?! W szukaniu informacji na temat drugiej serii „Shounen Onmyouji”! >_<
Yu: o_O Można się było tego spodziewać…
I: Taa… -_- Znowu, wyjątkowo się z tobą zgodzę.
Yu: <widzi ponaglający wzrok A-chan> Tak, więc skoro już wszystko zostało wyjaśnione, to my się już żegnamy i idziemy wspierać A-chan w tym jakże trudnym boju o… <dostaje w łeb patelnią od A-chan>
I: Skoro Kanda jest tymczasowo niedysponowany, to ja zrobię to za niego. Pozrawiamy wszystkich bardzo serdecznie. Następna notka pojawi się… kiedyś.. Jak A-chan ją napisze. A to może trochę potrwać, ale obiecała mi, że doda ją dosyć szybko, bo ta to jest chyba najkrótsza w jej karierze. A przynajmniej była. Pierwotna wersja zawierała dużo „buziek/minek”, które zostały zamienione na bardziej rozległe opisy. Pomińmy, że po ochrzanieniu A-chan przez nas… Więc może nawet, jak A-chan się postara, to już jutro coś będzie. Ale w takim przypadku nie gwarantuje bardzo długiej notki.
Sakura: <wyskakuje zza ekranu> Teletubisie mówią papa! ^^
Ja,Yu,I,Ku,Na: O_o? WTF?!
Ja: <wyrzuca Sakur(w)ę wcześniej ją „upiększając” i zabiera wszystkich pozostałych ze sobą>

2 komentarze:

  1. Genialny rozdział, a z resztą jak zawsze życzę powrotu do zdrowia A-chan oraz twórczości do następnej notki. Pozdro

    OdpowiedzUsuń
  2. ty to masz pomysły na zakończenie... ^^może na począteksory, że nie komentowałam wcześniejszych notek( cóż ... lenistwo to moje drugie imię )notka oczywiście za***a ( tak jak wszystkie inne )na razie taki komentarz będzie ci musiał wystarczyć ^^Na razie muszę doczytać do końca to wtedy się porządnie rozpiszę^^"Pozdro!

    OdpowiedzUsuń