poniedziałek, 26 września 2011

Rozdział V – „Trening czy tortury?”

No to tak na początek: Witam!!! Bardzo przepraszam, że notki nie było tak długo, ale tak to już jest i od teraz (jako, że zaczął się rok szkolny) nocie będą zdecydowanie rzadziej. Tak mniej, więcej raz w miesiącu (lub zależnie od możliwości czasowych uda się wstawić drugą). Chciałabym też podziękować Inchest za pomysł na imię dla Kyuu. Oczywiście nadal czekam na propozycje. No to teraz nie przedłużając... notkę dedykuję właśnie InchestFadziulce (oczywiście wiesz dla czego ^^. A jak nie to musisz się domyśleć ^^) oraz Saspikowi za wiarę we mnie i moje (wątpliwe) szybkie przyzwyczajenie się do szkolnego trybu życia. To teraz zapraszam do czytania!!!

***

-Matko! Nie wytrzymam już! Jest czwarta nad ranem! Może by tak już skończyć i iść spać? - Naruto już kompletnie wyczerpany padł na ziemię. Przez około 8 godzin bez choćby minuty przerwy, uczył się technik ognia. Był już cały poparzony, poobijany i na skraju załamania nerwowego, bo ostatnie pokazane mu przez lisa jutsu, za nic w świecie nie chce mu wyjść. Na dodatek był prawie całkiem pozbawiony swojej chakry, a tej kyuubiego i tak już nadużył i przekroczył granicę wytrzymałości swojego ciała.
-Przestań jęczeć! Sam tego chciałeś! Ja też już jestem zmęczony ciągłym oddawaniem ci chakry przez tą pieczęć, a jakoś nie narzekam.
-Skoro tak jest, to czemu nie zrobimy przerwy?!
-Podobno ci się spieszyło z tą nauką =_=.
->_< Ale nie aż tak! Nie przesadzajmy! I tak już umiem sporo! - Lis tylko westchnął.
-No dobra. Robimy godzinę przerwy. Potem zabierzemy się za taijutsu. Przynajmniej nie zmarnujesz tyle chakry.
-Zgoda! - wykrzyknął uradowany Naruto. - Mi pasuje!
-Hoho...Nie ekscytuj się tak. - Lis uśmiechnął się. - Lepiej zachowaj energię,będzie ci potrzebna. - to mówiąc miał jakiś dziwny błysk w oku. Ale Naruto najwyraźniej tego nie zauważył i nie zakumał o co chodzi.
-Hę?
Nie nic... Tak tylko mówię. Ale nie myśl, że będzie lekko. Katon to w porównaniu do tego pestka. - uśmiechnął się i znikł.
-=_=To mnie zaczyna irytować. Czy on nigdy nie może powiedzieć niczego wprost?! Ehh... Szkoda gadać. - Blondyn zamknął oczy i prawie od razu zapadł w sen. Był tak zmęczony, że nawet nie chciało mu sie jeść. [Ja:O_O to cud! Naruto nie jest głodny! Trzeba to zapisać w kalendarzu!] 
------ Tymczasem w Konoha ------

-Hokage-sama! - ANBU w masce psa właśnie pojawił się w gabinecie Kage wioski liścia. - Mam raport odnośnie Uzumakiego.
-Więc?Macie go? - Sarutobi już miał serdecznie dość tego dzieciaka. Nie dość,że im zwiał, wcześniej tyle nabroił w wiosce, to teraz jeszcze tak długo ucieka ANBU i jeszcze on sam przez tego gówniarza pokazał swoim ludziom swoją złą stronę.
-No cóż... Nie do końca. - Po tych słowach kage uderzył pięścią w stół..
-Co to znaczy nie do końca?!
-Cóż. Straciliśmy kontakt z oddziałem pościgowym, więc postanowiliśmy wyruszyć i ich niezwłocznie znaleźć.
-I...?
-I znaleźliśmy, ale martwych, a raczej, tylko zmasakrowane lub spopielone zwłoki.
-Co?! - Hokage nie mógł wyjść ze zdumienia. - A chłopak?!
-Zbiegł. Nie było po nim ani śladu.
-Szlag!
-Najprawdopodobniej to sprawka lisa. - ANBU nie przejmował się wcinkami Kage i kontynuował raport. - Dzieciak sam nie mógłby tego zrobić. Zresztą dziwię się, że choćby wytrzymał taki widok. To było doprawdy przerażające. A siedmiolatek posługujący się takimi technikami... To wręcz niemożliwe,a jeśli to prawda to jest to przerażające. - W końcu ANBU skończył swoją wypowiedź i nastał chwila ciszy.
-Ten chłopiec jest niebezpieczny, ale nikt nie może się dowiedzieć o jego ucieczce. To wzbudziłoby niepokój. Poza tym na pewno chcieliby go zabić, a nie możemy stracić takiej broni. Zarządzam poszukiwania Naruto Uzumakiego jako tajną misję. Kiedy go znajdziecie nie atakować, tylko czekać na posiłki zrozumiano?
-Hai! Hokage-sama!
-Dobrze przekaż to swojemu oddziałowi oraz oddziałom 1-8. Acha. Ta misja jest długoterminowa.Zakończy się kiedy uznam to za odpowiednie. A i jutro o 8:00 macie się tu stawić.
-Hai! - ANBU krzyknął i zniknął, a głowa wioski pogłębiła się w zamyśleniu.
------ Wioska Piasku ------

-Jak to Naruto uciekł z wioski?! - czerwonowłosy chłopak z czarnymi obwódkami wokół zielonych (Ja: nie wiem czy można je nazwać zielonymi,ale jakoś tak najbardziej mi pasują, bo niebieskie to one nie są,morskie też nie tylko takie zielonkawo-niebieskawe, ale żeby się nie rozpisywać to tak w skrócie zielone ^^) oczu i dziwnym znakiem na czole, zdenerwowany chodził po pokoju cały czas krzycząc.
-Gaara!Uspokój się! - Blondwłosa dziewczyna z czterema kucykami i wachlarzem na plecach próbowała jakoś uspokoić zdenerwowanego chłopaka. - Kankuro powiedz coś! - Wysoki, brązowowłosy młodzieniec, nazwany "Kankuro"wstał z fotela, na którym siedział i podszedł do najmłodszego z nich,który nadal chodził tam i z powrotem po całym pokoju. Kiedy tylko znalazł się przed nim, bez ostrzeżenia uderzył czerwonowłosego w głowę.
-Auu!!! Za co?!
-Temari ma rację Gaara. Takim zachowaniem nic nie zdziałasz. Nie musisz się o niego martwić. Naruto jakoś sobie poradzi i nic mu nie będzie. Zobaczysz.
-Ale mógł przynajmniej wysłać mi list, co z nim i czy jakoś sobie radzi! I czy ...
-Gaara!- Kankuro podniósł w końcu głos. - Nie bądź głupi! Przecież wiesz, że to niebezpieczne i wiesz czym to grozi! A co gdyby przejęli list?!Wtedy wszystko by się wydało! - Najmłodszemu z nich zrzedła mina i jakoś się opanował.
-Ale co ja poradzę, że tak się o niego martwię?Jest dla mnie jak brat. - chłopak westchnął zrezygnowany i załamany swoją bezradnością i opadł na krzesło obok niego.
-Jakoś to będzie.- Blondynka położyła mu rękę na ramieniu w geście pocieszenia i uśmiechnęła się ciepło. - A na razie idź się połóż.
-Yhym. -Rudzielec wstał i po chwili zniknął za drzwiami swojego pokoju.Pozostała dwójka rodzeństwa również rozeszła się do swoich pokoi.
***

Tak wiem... Rodział strasznie krótki jak na tak długi okres mojej nieobecności i nudny jak flaki z olejem, ale moja wena gdzieś odleciała i nic na to nie mogłam poradzić... Na dodatek za mało czasu na to wszystko... Pierwotnie rozdział miał być zdecydowanie krószy, ale wczoraj naszła mnie niesamowita ilość weny i udało mi się to jakoś przedłużyć i zacząć kolejny rodział! (Ale kiedy go dokończę i opublikuję to już inna historia). Mam nadzieję, że nie usnęliście bo ja poświęciłam na to moją ocenę z biologii (przez tą notkę dostała 1 >_<). Za wszelkie błedy przepraszam. No nic... nie ględzę już. Sayonara minna!!!