poniedziałek, 4 lutego 2013

Rozdział XVIII – Nowa przeszłość

Witam! Dawno mnie tu nie było! Mam nadzieję, że ktoś z was jeszcze tu zagląda. A raczej zaglądnie ^^”. Cóż… miałam dość poważne problemy z weną na to opo i… jeszcze bardziej poważne problemy rodzinne. Ale nie będę tu o tym pisać, gdyż nie jest to odpowiednie miejsce na takie „wyznania”. Ważne jest to, że udało mi się odzyskać jakoś moją wenę. Nie wiem na ile, ale to zawsze coś.

Dziękuję też tym wytrwałym oraz osobom, które skomentowały One-shot’a, bądź bonusa. Jakbyście mieli jakieś pomysły to chętnie wysłucham. Zarówno tych dotyczących historii „zemsty”, jak i innych.

Zapraszam do czytania!



***



Minął tydzień odkąd Naruto wypuścił Kyuubiego. Jednak mimo tak dużego upływu czasu, wciąż był nieprzytomny od czasu, gdy to stracił przytomność po spotkaniu z Ryuujim. Kurama, przez cały ten czas, nie był w stanie znaleźć sobie miejsca. Nerwowo chodził raz po pokoju gdzie spał bondyn, a raz po świątyni, której wciąż nikt nie przywrócił do stanu sprzed przybycia starszego demona i jego jinchuriki. Ryuuji starał się uspokoić brata, ale marnie mu to szło. W sumie nie wyjaśnili sobie jeszcze wszystkiego. Ale dla lisa ważniejszy był  tamtym momencie młody Namikaze. Nigdy nie przypuszczał, że proces regeneracji po „tej” technice, może trwać tak długo. Ale biorąc pod uwagę ilość chakry, jaką chłopak posiadał pierwotnie, to nie ma się co dziwić, że trwała dłużej niż powinna. Na dodatek, spora część energii blondyna była blokowana przez tą silniejszą, należącą do demona. Na dodatek w wyglądzie chłopaka też zaszły pewne zmiany. A mianowicie lisie blizny, które miał na policzkach, stały się mniej widoczne. Pytanie: czy ciało Naruto nie potrzebowało przez ten czas picia, ani jedzenia? Otóż nie. Pomimo iż nie był podłączony do żądnej aparatury, bądź kroplówki, czy czegoś w tym stylu, jego organizm bardzo dobrze sobie radził. Kyuubi zdawał sobie z tego sprawę i nic by nie mówił, gdyby to trwało krócej. Ale tydzień to zupełnie inna sprawa. No i nie wskazywało na to, by Namikaze miał się obudzić w najbliższym czasie. Toteż starszy demon postanowił, że jeśli do końca następnego dnia Naruto nie odzyska przytomności, to on sam się tym zajmie.

W końcu Kurama ze zmęczenia usiadł i praktycznie od razu zasnął. Kiedy otworzył oczy, było już po północy. Demon zaczął panikować, a kiedy spojrzał w stronę łóżka, gdzie wcześniej spał Naruto, zobaczył chłopaka już przytomnego z załamaniem widocznym na twarzy. Czerwono włosy zaczął wymachiwać rękami, ale widzą już całkiem zdegustowane spojrzenie u blondyna, opanował się i odchrząknął.

-Tak więc… Em… cieszę się, że raczyłeś się już obudzić i wrócić do żywych. Jutro wyruszamy dalej.

-Kiri-gakure?

-Tak.

-Twój brat, mam rozumieć, idzie z nami, tak?

-Jeśli tylko chce, to może.

-Chętnie! – Ryuuji wyszczerzył się jak dziecko

-Więc wychodzi na to, że idzie.

-Cieszę się! – blondyn uśmiechnął się szeroko ukazując rząd swoich białych zębów – Kurama, odpocznij. Wyglądasz na zmęczone i masz zaczerwienione oczy.

Na to stwierdzenie Ryuuji zachichotał, a Naruto wyszczerzył się jeszcze bardziej. Lis warknął coś pod nosem i skierował się do innego pokoju. Namikaze i młody demon uspokoili się i zaczęli rozmawiać na różne tematy. Najpierw mówili o technikach walki, jutsu i o broniach. Potem temat zszedł na zbliżającą się wielkimi krokami podróż.

-Czyli oficjalnie nii-san będzie robił za twojego ojca.

-Owszem.

-Ciekawe… - czerwonooki uśmiechnął się przebiegle – Będzie naprawdę interesująco. Już nie mogę się doczekać!

-Czemu?

-Wyobraź sobie Kuramę, jako czułego ojca, zaraz po tym, jak był jak był najgorszym z demonów.

-Yyy… Jakoś tego nie widzę.

-No właśnie!

-Chyba już wiem o co Ci chodzi. – blondyn uśmiechnął się złośliwie – Ale skoro Kurama będzie moim „ojcem”, a ty jesteś jego bratem…

-To będę twoim wujkiem. – obaj chłopcy zachmurzyli się – Teoretycznie, to też mógłbym być jego „synem”.

-No nie wiem. Kurama wygląda tak na niecałe 30 lat. Dajmy 27. Ty natomiast, na mój oko, masz z13 lat. A przynajmniej w tym ciele. Jeśli Kurama miałby być twoim ojcem, to w czasie twojego urodzenia miałby z 15 lat. Wątpię by ktoś tego nie zauważył. A jakiś wiek podać musi.

-To niech mówi, że ma 30 lat.

-Za młodo wygląda. 27 to i tak sporo, jak na pierwszy rzut oka.

-To może… syn jego siostry?

-Hmm… Czemu by nie? Ale Kurama miał siostrę?

-Jak już coś, to Kurama i ja…

-Wcielam się w rolę!

Niebieskooki pokazał rząd białych zębów w bardzo szerokim uśmiechu. Demon natomiast westchnął i poprawił spadające mu na twarz kosmyki włosów.

-Niech ci będzie. – mruknął, po czym widząc, że chłopak chce mu zadać pytanie, dodał – I nie, nie mieliśmy i nie mamy siostry.

-Nie zmienia to faktu, że nikt nie musi o tym wiedzieć!

-Racja… Teraz pozostaje nam tylko powiedzieć o tym mojemu bratu i po sprawie.

-A nie lepiej go postawić już przed pełnymi informacjami o naszych osobach?

-To znaczy?

-No, bo tak: wiek i imię-ustalone, relacje między nami też. Teraz trzeba dokładnie ustalić naszą „przeszłość”. No wiesz… jak żyliśmy, gdzie i z kim. A także co się stało, się stało, że nie mamy dokumentów.

Brunetowi zrzedła mina. Nie pomyślał o tym. Zazwyczaj, gdy go pytano, nic nie odpowiadał, albo mówił tylko, że nie jest to interes natręta. A jak nie chcieli mu dać spokoju, to używał siły i był spokój. Ale tym razem nie mógł tak robić, bo miał podróżować z tą dwójką i nie chciał sprawiać im problemów. Szczególnie, że oni chcą się ukrywać i spokojnie żyć. A przynajmniej na razie… Demon westchnął. Dopiero teraz zauważył, że Namikaze był bardziej dojrzały i „dorosły” niż przypuszczał. A nawet nie tyle „był”, co wciąż jest. W końcu czerwonooki postanowił odpowiedź jinchuriki swojego brata.

-Czyli wychodzi na to, że trochę nad tym posiedzimy.

-Niekoniecznie.

-Co masz na myśli?

-Cóż… Myślałem trochę nad tym. Propozycja była taka: Razem z Kuramą żyłem w domku, niedaleko wioski chmur. Moja matka umarła niedługo po moich narodzinach. Kurama był kiedyś świetnym shinobi, ale zrezygnował z misji i ustatkował się. Wykonywał tylko te lekkie zlecenia. Ze swoją żoną-Mai zamieszkał w owym małym domku, za wioską, ponieważ oboje pragnęli ciszy. Potem urodziłem się ja, a krótki okres później Mei zginęła. Kurama całkiem zrezygnował z misji, nie chcąc by jego syn został sierotą. Zaoszczędził sporo pieniędzy, więc nie było problemu z dalszym życiem. Nauczył mnie jak walczyć i być ninja, abym mógł się jakoś bronić, w razie gdyby on nie był w pobliżu, albo coś w tym stylu. Do akademii mnie nie wysłał, bo nie chciał bym był shinobi oficjalnie i zginął na jakiej głupiej misji, zleconej przez wioskę. A poza tym byłem za młody. Wtedy… - chłopak zamilkł na chwilę – Hmm… Tutaj była dalsza część historii, ale nie brała ona pod uwagę twojej osoby, więc pomyślmy. Oh! Wiem! Twoja matka, a zaginiona siostra Kuramy, umarła na misji. Jej mąż również. Kyuu był jedynym krewnym, który mógł się tobą zająć. Ty chodziłeś do akademii, ale jej nie ukończyłeś z powodu tego, co się stało. Więc ciebie też Kyuu zaczął nauczać. Potem, w czasie naszej nieobecności, na nasz dom napadli bandyci i budynek, w którym mieszkaliśmy, został spalony. Wszyscy myśleli, że zginęliśmy, ale nas wtedy po prostu nie było w wiosce. Kiedy wróciliśmy zastaliśmy zgliszcza, więc postanowiliśmy ponownie wyruszyć w drogę. A podróż zaczęła się… hmm… no dajmy  lata temu. Przeżyliśmy, bo Kurama wykonywał jakieś dorywcze prace. No i zostało wciąż sporo oszczędności. I jak, może być?

Blondyn zamilkł z uśmiechem na twarzy i czekał na odpowiedź ze strony towarzysza. Słysząc tylko ciszę, spojrzał na niego. Brunet miał szeroko otwarte ocz i usta. Chciał coś powiedzieć, jednak zabrakło mu słów, przez co tylko otwierał i zamykał buzię, jak jakaś walnięta ryba.

-Ryuuji?

Demon ocknął się z szoku dopiero, gdy niebieskooki pomachał mu ręką przed oczami. Czarnowłosy spojrzał na niego i mruknął coś, co miało brzmieć jak „wow”.

-Ymm… wybacz. Byłem w lekkim szoku.

Blondyn popatrzył na niego w niezrozumieniu. Cóż… dla niego takie coś było normalką. Wzruszył tylko ramionami i postanowił zmienić temat.

-Która godzina?

-Emm… Obudziłeś się koło północy, więc teraz powinna być mniej-więcej… piąta?! – chłopak ponownie przeżył szok

-No, trochę się rozgadaliśmy. Radzę ci się zdrzemnąć z godzinkę, bo pewnie długo nie będzie postoju.

-Yhym…

Brunet ruszył w stronę drzwi, ziewając lekko. Kiedy demon już opuścił pokój, Naruto rozejrzał się dokładnie po pomieszczeniu, w którym się znajdował. Dopiero teraz zauważył, że już nie przebywał w świątyni. A w każdym bądź razie nie w sali głównej. Pokój był mały, skromny i mocno podniszczony. Ale takie rzeczy, jak łóżko, szafa i stary fotel, wciąż można było używać. Widok za oknem sugerował, że dom, w którym obecnie Namikaze wraz z dwójką demonami przebywał, znajdował się blisko wejścia do wioski. Jinchuriki uśmiechnął się lekko i doprowadzając się do porządku, ruszył zwiedzić owo tymczasowe mieszkanko.

Tak, jak się spodziewał, dom był za mały. Dwa pokoje sypialniane, jedna nieduża łazienka z rozbitym lustrem i salon połączony z kuchnią. W salonie, na kanapie leżał Ryuuji. Naruto wziął płaszcz Kuramy znajdujący się na krześle w kuchni i przykrył nim młodego demona.

Następnie zrobił sobie śniadanie w postaci ramen w proszku i ciepłej, niezbyt smacznej herbaty. Dodatkowo przygotował też dla demonicznego rodzeństwa i postanowił przestudiować jakiś zwój z technikami wiatru.

Po jakimś czasie, w kuchni zjawił się Kurama. Popatrzył zdziwiony, na wciąż ciepły (już nie wrzący) posiłek i herbatę, a następnie na swojego jinchuriki. Uśmiechnął się złośliwie.

-Kto by przypuszczał, że Naruto Namikaze będzie wstawał tak wcześnie i robił posiłki.

-To nie ja wstaję wcześnie, tylko ty późno. – chłopak również się wyszczerzył. – Lepiej siadaj i jedz, bo za niedługo ruszamy.

-Ehh… Czuję się jakbyśmy się rolami zamienili. A gdzie Ryuuji?

-Kazałem mu się zdrzemnąć. – blondyn ruchem głowy wskazał na kanapę i śpiącego na niej czarnowłosego.

-To dobrze. A właśnie, Naruto…

-Hmm?

-Zdajesz sobie sprawę, że teraz będzie trzeba wymyślić sobie nową „przeszłość”?

-Ta. Już się tym z Ryuujim zajęliśmy.

-Serio?! – teraz i lis przeżył szok

-Nom. Ale nie musisz się tak wydzierać. Głuchy nie jestem.

-Wy-wybacz. A-

-Już ci mówię.

Niebieskooki oderwał się w końcu od czytania zwoju i spojrzał z uwagę na swojego bijuu. Westchnął i zaczął opowieść, którą wcześniej wymyślił razem z młodym „smokiem”. Tak jak wcześniej on, tak i teraz Kurama przeżył szok.

-I jak?

-Wow, nieźle.

-Chcesz coś zmienić?

-Tak! Dlaczego mam być „wujkiem” mojego brata?!

-Bo tak ustaliliśmy. A poza tym… nie krzycz. Brata obudzisz.

-Ale…

Demon jęknął załamany i wściekły jednocześnie, a jego były nosiciel tylko uśmiechnął się szeroko. W końcu, z kanapy dało się słyszeć chichot. To Ryuuji nie wytrzymał i zaczął się chichrać jak głupi. Z każdą chwilą śmiał się coraz głośniej i głośniej, w efekcie czego, w końcu spadł z sofy i tarzał się po podłodze. Namikaze też już nie wytrzymał i dołączył do przyjaciela. Jednak on nie zaliczył spotkania z podłogą, bo ratował go przed tym stół, przy którym siedział. Natomiast Kyuubi, jak to Kyuubi, warczał na chłopaków jak oszalały i na przemian załamywał ręce.

Kiedy wszyscy już się uspokoili i jako tako posilili, wyruszyli w drogę. Zdecydowali się jednak wpaść do Wioski Księżyca, która bądź co bądź, był po drodze.

Według obliczeń Kitsune, powinno im to zająć nie więcej niż dwa tygodnie. Jakby nie patrzeć, oddalili się trochę od wioski liścia. A na dodatek Tsuki-gakure była w zupełnie odwrotną stronę. Toteż panowie załamani postanowili zrobić sobie podczas podróży trening.



CDN.



***



Pewnie macie ochotę mnie zabić za to, że tak długo nie dawałam żadnej notki odnośnie głównego opowiadania. Nie będę wam tu dłużej na ten temat truć, bo to co napisałam na samej górze (aż nadto), powinno wystarczyć, a i zapewne wy, nie chcecie słuchać mojego narzekania czy tłumaczenia się. Niestety, ale zaistniała sytuacja, nie jest (a raczej nie była) wywołana, tylko tymi powodami. Wręcz przeciwnie - jest ona niezwykle złożona, jednak o szczegółach nie chciałabym tu pisać. Ważniejsze jest, że chciałam was przeprosić za tak długa nieobecność. Mam nadzieję, że jakoś mi to wybaczycie i dalej będziecie śledzić moją historię oraz losy jej bohaterów. Wasze opinie są dla mnie niezwykle ważne i czytam każdy komentarz uważnie. Chciałam więc podziękować wszystkim, którzy zostawili po sobie taki ślad. I z tego też powodu ta notka dedykowana jest wszystkim komentującym, a w szczególności:

  • Fadziulce - oj, ty już dobrze wiesz za co!

  • znudzonej - Yuu może się wydawać groźny, ale nie gryzie ^^. (Jeszcze by się biedak zatruł przez ludzkie mięso! *evil smile* Przecież on tylko "sobe" wcina! *unika noża rzuconego przez Kandę*) No i jeszcze, jestem dumna z twojego opa! *.* To taka lekka aluzja, że chcę szybko przeczytać kolejny rozdział.

  • Inchest - za jak zawsze szczerą opinię i krytykę ^^.


Dedyk wyjątkowo pod notką! Huehuehue... I'm evil! ^^" Doooobraaaaa... ale do rzeczy! Dlaczego akurat te osoby? Powody napisałam wyżej, ale również dlatego im, iż od kiedy się pojawiły, prawie przy każdej notce widzę ich opinię. A przynajmniej tak mi się zdaję ^^". Jestem też niezmiernie szczęśliwa, że obrazki się spodobały! Ja osobiście uwielbiam tą 4-częściową historię o Naruto i Sasuke. A raczej ich przyjaźni.

Jeszcze raz przepraszam i bardzo dziękuję za wytrwałość i cierpliwość! Mam nadzieję, że notka się podobała! Pozdro!

P.S. Kolejna powinna pojawić się w normalnym okresie czasu, a nie tak jak tak, jednak nic nie obiecuję.

Wasza kochana (lub nie) A-chan