sobota, 21 czerwca 2014

Rozdział XXI - Porozmawiajmy. Cztery osoby, dwie historie, jednaprzeszłość.

Witam! Powróciłam po całkiem długiej nieobecności! Mam nadzieję, że jednak ktoś tu ze mną został… O bogowie! Tyle miesięcy! Naprawdę was przepraszam… tak się wszystko potoczyło, że albo czasu brak, albo weny, albo chęci, albo siły, albo nawet pomysłu „jak” daną scenę napisać. A zależało mi na tym by ten rozdział wyszedł naprawdę dobrze. Bo jest ważny. Bardzo ważny. Tak jak sceny, informacje i rozmowy. Oraz również przemyślenia. Nie ma tu zbyt dużo humoru. Nie w tej notce. Tym razem jest tu znacznie więcej powagi i bardzo dużo wyjaśnień (tak sądzę). Aż nie wiem czy nie za dużo.

Ale powiem wam, że mimo iż gotowy rozdział przepisywałam na komputer, tak kilka razy wstawiałam coraz to inne poprawki. Za każdym razem nie byłam zadowolona. Ale w końcu powstała ta oto ostateczna wersja, którą wstawiam. W końcu… I dlatego zajęło to trochę dłużej, ale myślę, że jestem w miarę zadowolona.

Cóż… To tyle słowem wstępu. Jeszcze raz wielkie gomen. A teraz bez przeciągania. Rozdział dedykuję następującym osobom: Ethan Sabaku, Yoko-chan, Basia, Ola98, Mroczna Era, Saspik, akaTora.

Dzięki wam za cierpliwość i wszystko inne, czego nie będę tu wymieniać, bo by miejsca brakło, a wstęp byłby dłuższy od notki!

A teraz czytajcie!


***



Minął już prawie tydzień od czasu, gdy Naruto się obudził i ponownie stracił przytomność. Nikt nie wiedział co się dzieje. Nawet sam Namikaze, który w nieznany sobie sposób przeniósł się na jakąś dziwną, magiczną polankę. Jeszcze dziwniejsze było to, że był świadomy iż śni i jak na złość nie mógł się obudzić. A jeszcze dziwniejsze było pojawienie się w tym miejscy dziewczyny bardzo podobnej do niego. Żadne z nich nie wiedziało co o tym myśleć i zastanawiali się uparcie, gdzie się znajdowali. Dziewczyna przedstawiła się jako Namikaze Setsura, córka Namikaze Mikoto i Natsuro Kiby. Zaraz po tym uparcie wbiła wzrok w Uzumakiego i czekała. Ten wziął głęboki oddech zastanawiając się co powinien powiedzieć. W końcu podjął przecież decyzję, że będzie się przedstawiał nazwiskiem Namikaze. Więc co? Miał zmienić zdanie? Kłamać?

-Jestem Naruto… - ponowny wziął wdech i przybrał poważną minę – Naruto Namikaze Uzumaki. Syn Namikaze Minato i Uzumaki Kushiny. – nie wiedział czemu, ale nawet gdyby chciał, nie mógł skłamać.

Dziewczyna zdębiała. Długie, pofalowane blond włosy porwał wiatr, wprawiając je w dziki taniec. Granatowe oczy zabłysły w niemej radości. Zrobiła kilka kroków w stronę jinchuriki lisa.

-Twoim ojcem jest Minato? Czwarty Hokage wioski liścia? – niedowierzała

-Owszem. Czemu pytasz?

-To mów wujek. – oznajmiła – Brat mojej mamy.

Lazurowooki zdziwił się. Czyżby to była jego zaginiona rodzina? Rodzina, której tak bardzo pragnął? Taka, która wciąż żyje?

-Więc… jesteśmy kuzynostwem? – upewniał się Naruto

-Tak! – zawołała wesoło – Co u… niego słychać? – spytała niepewnie

-Nie żyje. Oboje nie żyją. – oznajmił obojętnie, a Setsura zrobiła smutną i zawiedzioną minę – Zginął ratując życie moje i mieszkańców wioski.

-Przepraszam, nie-

-Nie masz za co przepraszać. – mruknął – To nie jest coś, na co mamy wpływ.

Dziewczyna posmutniała lekko. Naruto usiadł na ziemi i gestem zaprosił ją do tego samego. Ta chcąc, nie chcąc zrobiła to automatycznie.

-Musimy teraz dojść do tego gdzie jesteśmy i po co. A także jak się stąd wydostać.

Blondyn zamyślił się, a jego kuzynka wpatrywała się w niego, uważnie lustrując nowego towarzysz. Było to dla Uzumakiego o tyle trudne, że jak normalnie nie miałby nic przeciwko, tak w momencie, gdy okazało się, iż ma przed sobą rodzinę, nie mógł się skupić. Zdecydowanie wolałby w tej chwili porozmawiać z nią na temat pozostałych krewnych.

-Naruto…kun? Mogę się tak zwracać do ciebie?

-Wystarczy samo „Naruto”.

-Dobrze, ale ty też mów mi „Setsura”.

-Stoi.

-Więc Naruto, masz jakiś pomysł jak tu trafiliśmy?

-Ostatnie co pamiętam, to krótka pobudka po walce, w której mocno oberwałem. Po odzyskaniu przytomności chyba się trochę przeforsowałem i trafiłem tu.

-Cóż ja… również zemdlałam.

-Czyli zamiast krainy marzeń sennych, trafiliśmy do jakiejś dziwnej krainy, w której spotkalibyśmy się jakby łącząc się w jednym śnie i nawiasem mówiąc nie możemy z niego wyjść. – podsumował Naruto – W jakim celu tu trafiliśmy? Dlaczego teraz? I dlaczego my? Bo gdyby tylko po to, abyśmy się o sobie nawzajem dowiedzieli, to powinniśmy już móc wrócić. A tak nie jest.

-Myślisz, że to ma jakieś głębsze znaczenie? – powiedziała uważnie mu się przyglądając.

-Na pewno. Co do tego nie mam wątpliwości. Zastanawia mnie tylko, czy wyjdzie nam to na dobre, czy wręcz przeciwnie.

-Miejmy nadzieję, że na dobre. Mam już dość wszelkich kłopotów. – mruknęła i klapnęła na ziemię, po czym położyła się na plecach rozkładając ręce na boki.



Patrząc na to poczuł ogromną chęć i potrzebę by ją chronić. Zastanawiał się w jakim dokładnie jest wieku. Po chwili milczenia ponownie zaczęli rozmowę. Tym razem na już zupełnie inny temat. Naruto dowiedział się, że Setsura jest od niego młodsza o jakieś pół roku, bo niedługo miała urodziny. Miała starszego brata, który zginął zasłaniając ją własnym ciałem. Ona obwiniała się o jego śmierć, bo to ona był celem. Jej matka była osobą z klau Namikaze mieszkającą w wiosce, a jej ojciec… Jego rodzina nie zgadzała się na ten związek. A kiedy się urodziła… klan Natsuro nienawidził jej.

Naruto współczuł jej. Wiedział co znaczy być ofiarą nienawiści, ale gdyby to był jego rodzina… pewnie by się załamał. On również opowiedział jej o swoim życiu. Jak to ludzie w wiosce poniżali go przez obecność lisa, który był w nim zapieczętowany… jak to bili go… jak to zaprzyjaźnił się z demonem oraz o swojej przygodzie z nim, która wciąż trwała, ale teraz również z jego bratem.

Opowiedział jej też o Sasuke i jego bracie, później dochodząc do swoich podejrzeń odnośnie masakry klanu Uchiha. Kiedy spytała dlaczego uciekł z wioski bez nich lub chociaż bez młodszego z nich, on milczał. Nie chciał mówić tego na głos. Wolał schować swoje podejrzenia dla siebie.



Po pewnym czasie, który wydawał się tej dwójce paroma chwilami, oboje zgodnie uznali, że dobrze by było rozprostować kości. Uzumaki wstał jako pierwszy. Zanim jednak zrobił jakikolwiek krok, pociemniało mu przed oczami i stracił równowagę, a później przytomność padając na trawę. Jego ciało zamieniło się w pył. Zaraz po nim, to samo stało się z jego kuzynką.



Tymczasem w realnym, a nie wyśnionym świecie, mijał już ósmy dzień bycia nieprzytomnym przez młodego Namikaze. Kurama z Ryuujim wychodzili z siebie, aby móc pomóc jakoś blondynowi. Niestety wszystko na nic. Zaniepokojone demony padły zmęczone po obu stronach szpitalnego łóżka w Tsuki-gakure, na którym leżał blond-włosy ninja. Drzwi do sali otworzyły się cicho i wszedł przez nie obandażowany Sasuke. Spojrzał na byłego przyjaciela, starając się poukładać sobie wszystkie nowe informacje. Naruto od czasu ucieczki zmienił się i polepszył swoje zdolności. I to sporo. Zaczął swoją podróż z dwójką nieznanych mu i niebezpiecznych wojowników. Uchiha nie wiedział kim byli dokładnie, ani czy w ogóle byli ninja. Ale byli potężni. Tego był pewien. Jednak pomimo swoich zdolności nie posiadali żadnych hitai-ate. Przypuszczał, że i oni mogli uciec. A to znaczyło, że Uzumaki wplątał się w znajomość z niebezpiecznymi ludźmi. Nie mógł też wykluczyć, ze go wykorzystują. A ich opieka nad blondynem mogła być tylko na pokaz lub może im zależeć na lisie. Nie ufał im. Na dodatek zastanawiał się jak jinchuriki Kyuubiego się tam znalazł, wtedy kiedy Sasuke miał problem. Osłonił go. On – Naruto – osłonił jego! Nie podobało mu się to. Wciąż zadawał sobie pytanie „czemu zwiał z wioski bez niego?”. ‘Czemu doszło do tamtej kłótni?” „Czemu?”

I wtem, gdy spojrzał na twarz blondyna, dotarło do niego, że niebieskie oczy wbijają się w niego.

-Sasuke? – wydukał w końcu blondyn po chwili napiętej ciszy – Co ty tutaj-

-Siedzę. – przerwał mu Uchiha – Zresztą ty powinieneś wiedzieć najlepiej. W końcu uratowałeś mi życie, doprowadzając się do takiego stanu. Dlatego właśnie to przez ciebie tu trafiłem. W sumie to ty chyba masz mi więcej do wytłumaczenia, nie uważasz?

Naruto uśmiechnął się krzywo i milczał przez dłuższą chwilę, mając nadzieję, że coś lub ktoś wyciągnie go z tej niewygodnej sytuacji, podczas gdy brunet wbijał w niego swoje spojrzenie. Blondyn w myślach odliczał kolejne sekundy, czekając na cud, albo pobudkę jego demonicznych kumpli. Albo też liczył na to, że Uchiha odpuści. Na nic takiego jednak się nie zanosiło, toteż młody ninja postanowił w końcu coś zrobić. Doszedł do wniosku, że takie odkładanie tej rozmowy, nie wniesie nic dobrego. Szczególnie, że najwyraźniej jego znajomy również zwiał z wioski. A to nie pomagało. Niebieskooki westchnął i skierował spojrzenie na jedną ze ścian, zupełnie jakby chciał coś z niej wyczytać, albo usłyszeć jakąś podpowiedź. Ale ta mu jej nie udzieliła, więc przeniósł wzrok na własne dłonie, które były zabandażowane. Wszystko, byleby nie patrzeć w te czarne oczy. Inaczej mógłby stracić panowanie nad sowimi emocjami i głosem. A tego nie chciał. Sasuke wciąż był dla niego bardzo ważnym przyjacielem, choć otwarcie powiedział mu niedawno coś całkiem przeciwnego. Ale był powód, oj był.

-To… to wszystko jest bardziej skomplikowane niż ci się wydaje.

-Więc lepiej będzie jak szybko zaczniesz i nie będziesz komplikować. – burknął Uchiha

Naruto milczał przez kolejną chwilę, po czym wziął głęboki wdech i zaczął. Od momentu, w którym podjął ostateczna decyzję o ucieczce. Bo coś czuł, że gdyby skłamał Sasuke i tak by to wyczuł. A z racji, że Sasuke uciekł z wioski, kłamiąc zostawiłby go samego na pastwę różnych niebezpieczeństw. Dlatego postanowił powiedzieć prawdę. Choć nie było to łatwe, a co do niektórych spraw, miał tylko przypuszczenia. I sam nie był pewien, czy powinien o nich wszystkich mówić Sasuke. Nie wiedział, czy przypuszczenia są trafne… nie chciał dawać brunetowi złudnej nadziei, albo więcej kłopotów.

-Najpierw chciałbym… przeprosić. Chyba… To co wtedy powiedziałem… to… Sasuke, ja… może zacznę od tego, że zanim uciekłem, poszedłem kiedyś do biura Hokage. Często tam chodziłem, ale nie o takiej porze. Miałem problem i… chciałem się z nim spotkać. Ale… dowiedziałem się czegoś, co wszystko zmieniło. Co sprawiło, że chciałem opuścić wioskę. Przez przypadek usłyszałem jak Trzeci mówi o mojej matce. Później wspominał o ojcu.

-Wiesz jak się oboje nazywają? – przerwał mu zdziwiony Sasuke.

-Tak. Znaczy… nie miałem wtedy pewności, ale on… z jego rozmowy… wtedy… wtedy się upewniłem. I okazało się, że…

Naruto zamilkł na pewien czas, jakby zabierając myśli, a młody Uchiha nie zamierzał mu w tym przeszkadzać. Był ciekaw, to fakt, ale nic nie da popędzanie przyjaciela. A przynajmniej nic dobrego. Na dodatek cierpliwość jest przecież czymś naprawdę niezwykle przydatnym. I ćwiczyć można ją w każdej chwili.

-Okazało się, że mam rodzinę. Rodzinę, o której mi nie powiedział. Wciąż żyjącą. A przynajmniej wówczas. – odpowiedział w końcu Naruto, a Sasuke zatkało. Czego jak czego, ale tego to się nie spodziewał. Rodzina, której Naruto nie posiadał, a której jednocześnie tak bardzo pragnął. Ciepło rodzinne, miłość, codzienna zwyczajność. Po prostu rodzina. Słowo, które każdy rozumie inaczej. A Uzumaki jej nie miał. Odebrano mu ją. A kiedy pojawiła się szansa na jej odzyskanie… no właśnie.



Sasuke nie wiedział co powiedzieć, ani jak zareagować. Milczał więc. Miał nadzieję, że blondyn będzie kontynuował swoją opowieść, ale miał też złe przeczucia co do tej historii. A on nie lubił złych przeczuć. Zresztą! Czy już nie wystarczająco ten chłopak cierpiał?! Był sierotą, a jedyna osoba, która od początku się nim opiekowała miała okazać się zdrajcą? Bo tego, że Trzeci ukrywał prawdę przed Naruto, brunet był pewien po tym co się właśnie dowiedział. Takie coś rani naprawdę mocno. A Sasuke miał wrażenie, że to jeszcze nie koniec złego, które dotyka jego przyjaciela. A raczej, które go dotknęło. Ba! Był tego pewien! Niestety…

-Dowiedziałem się później, że miałem wujków. Ale zmarli. Tak przynajmniej wtedy myślałem.

-A jest inaczej?

-Tego… Jeszcze nie mam pewności. Ale jestem pewien, że to przez Trzeciego. – powiedział z determinacją, a jego oczy zabłysły przez chwilę. Ale mogło to być tylko złudzenie. – Nie tylko ukrywał przede mną prawdę, ale… jestem pewien, że to on za tym stoi. A przynajmniej pośrednio. Przypuszczam też, że… to on również był powodem śmierci mojego kuzyna.

-Miałeś kuzyna?! – wykrzyknął Sasuke, a dwójka śpiących demonów, o których prawdziwej naturze brunet jeszcze nie wiedział, poruszyła się niespokojnie. Naruto machnął na Sasuke ręką, proponując by wyszli z pomieszczenia na czas rozmowy. Uchiha chciał zaprzeczyć, ale jakoś tak… nie bardzo miał na to siły i ochotę. Miał tylko nadzieję, że blondynowi nie zachce się długich spacerów. A przynajmniej nie w tym stanie. Chociaż Sasuke przypuszczał, że stan fizyczny Uzumakiego jest już pewnie idealny. Jego obrażenia zawsze goiły się w zastraszającym tempie. Ale lepiej dmuchać na zimne.

Na szczęście blondyn usiadł na jakimś krześle stojącym niedaleko drzwi, a Sasuke zajął miejsce obok niego, wyczekując kontynuacji.

-Hokage zlecił odnalezienie ich. I wyeliminowanie. – ostatnie słowa dźwięczały w uszach bruneta niczym donośne dzwony. I były jak wyrok. Wyrok na Trzeciego Hokage. Bo pozwolił, a raczej spowodował, że Naruto cierpiał. I to było słychać, gdy chłopak mówił. Mocno i wyraźnie. I Sasuke nie miał zamiaru zostawić tego bez echa.

-Wiesz czemu to zrobił? – spytał niepewnie Uchiha i nie wiedząc czy tak naprawdę chce znać odpowiedź.

-Chciał by „Nosiciel Kyuubiego”, jak mnie wtedy nazwał, należał całkowicie do wioski Liścia i by nikt nie ubiegał się o opiekę nade mną. Nikt spoza wioski. Nie sprowadził ich też do wioski, aby nie mieli na mnie żadnego wpływu. Delikatnie mówiąc i upraszczając.

-Raczej spłycając. Skoro zrobił to świadomie to…

-Wiem, Sasuke. Ale chyba nie chce tego powiedzieć na głos. – przerwał mu Naruto, który ponownie skupił wzrok w jakimkolwiek innym miejscu niż osoba bruneta. – Niewiele później dowiedziałem się też, że to było też między innymi powodem, że Sarutobi rozpuścił plotkę o demonie we mnie. I to ma sens. Inaczej nikt by nie wiedział.

-Ale dlaczego?! – Sasuke zaczęły ponosić emocje. Chociaż to Naruto na pewno było ciężej. Nie pojmował tego po prostu. Nie pojmował!

-Najwyraźniej chciał być jedynym, który miał na mnie wpływ. Wiesz, że niby taki dobry i opiekuńczy. Że tylko jemu na mnie zależy. Miałem mu w ten sposób w pełni zaufać, bo był jedynym, który się mną przejmował i nie widział we mnie demona. – głos Naruto raz się łamał, a raz przeciekał jadem – A tak naprawdę byłem dla niego bronią. Marionetką, którą chciał wykorzystać.

-Ale… - wyszeptał Sasuke, ale nie dokończył. Nie potrafił. Nie wiedział właściwie co ma powiedzieć, a głos i tak utknął mu w gardle.

-Wiesz… okazało się, że sam Trzeci odpowiada za zlecenie niektórych napaści. Celem tego było chyba to, abym nienawidził mieszkańców wioski i stał się jego lalką na sznurkach. Ale wiem tylko o 3 takich przypadkach. – dodał ostatnie zdanie po chwili milczenia, jakby starając się… właściwe to nie wiedział nawet po co to dodał. Tylko 3 takie przypadki… To o 3 za dużo.

-Innymi słowy udawał tylko, że coś robi, abyś mu zaufał i wszystko mówił oraz zwracał się zawsze do niego po pomoc, ale tylko po to, by mieć pełną wiedzę o twoim życiu i władze nad Kyuubim mając w władzy ciebie? – podsumował Sasuke

-W ogólnym skrócie. Dokładnie tak.

-Drań… - mruknął, ale na usta cisnęło mi się znacznie gorsze określenie.

-Ale to nie wszystko, Sasuke. – w niebieskich oczach pojawiły się łzy – To on był tym, który sprawił, że mój ojciec zginął ratując wioskę.

Sasuke był w szoku. Gdyby obecnie nie siedział, z całą pewnością wylądowałby teraz na ziemi. Czuł, że zaschło mu w gardle.

-Wiesz kim był, prawda?

-Twój ojciec? – blondyn kiwnął głową w odpowiedzi, a jego towarzysz zamyślił się. Naruto kiedyś o nim wspominał. Mówił, że znalazł jego zdjęcie i jest podobny do ojca. A przynajmniej w wyglądu. Ale nie chciał wyjawić jego imienia, choć zdawał się je znać. Wtedy jeszcze nie był tego najwyraźniej pewien. Albo nie mógł w to uwierzyć. – To Minato Namikaze. Czwarty Hokage wioski liścia. – oznajmił Naruto, przerywając tok myślenia bruneta i wprawiając go w ciężki szok. Kiedy ten choć trochę opadł coś do niego dotarło.

-Zaraz! Przecież Czwarty był tym, który zapieczętował Lisa!

-Tak. W swoim nowonarodzonym synu, ratując wioskę i poświęcając siebie. Wiem, że nie chciał źle. To Sarutobi był temu wszystkiemu winien.

-Co… masz na myśli? – wydukał lekko zdezorientowany. Tego się nie spodziewał. Ani takiej wiadomości, ani sposobu myślenia Naruto o swoim ojcu. Oba te fakty, były zaskakujące. Bo Naruto nie darzył ojca nienawiścią. Tego Sasuke był pewien. Widział to w niebieskich, niczym letnie niebo, oczach.

-Sarutobi współpracował z osobą, która kontrolowała wtedy Kyuubiego. Tak przynajmniej mi się wydaje. Nie mam na to 100% dowodów, ale wciąż…  A ta osoba to – tutaj zrobił przerwę, jakby zastanawiając się czy powinien to powiedzieć – Madara. Uchiha Madara.

-Zaraz! Chwila! Przecież on nie żyje!

-A jednak. Cóż… nie mam pewności czy to był on we własnej osobie, ale na pewno maczał w tym palce.

-Tego jest za wiele. – jęknął onyksowooki. Nie rozumiał jakim cudem Naruto wytrzymywał z taką wiedzą tyle czasu! Sam! W tym wieku!

-Może… na tym na razie skończymy? – coś było na rzeczy. A raczej kilka cosiów. Naruto nie chciał mu czegoś powiedzieć i on to czuł.

-Nie, mów dalej. Chcę wiedzieć wszystko. – odparł cicho Sasuke. Choć wciąż układał w głowie uzyskane do tej pory informacje.

-A więc dobrze. Madara jednak mu nie ufał. I słusznie zresztą. Albo raczej powinienem powiedzieć, że człowiek podający się za Madarę, tudzież będący jego pionkiem. Nie przekazał mu najwidoczniej wszystkich swoich planów dotyczących ataku na wioskę. Zresztą działało to również w drugą stronę.

-Skąd to wiesz?

-Część od Lisa, część od samego Trzeciego. Nie wiem czy uwierzysz, ale najwyraźniej lubi mówić sam do siebie i narzekać.

-Rozumiem. Chyba ci wierzę. – odparł niepewnie Sasuke. Właściwie to nie miał powodu by nie wierzyć w słowa Naruto. Choć były one trochę absurdalne. Ale świat ninja jest absurdalny i trzeba to do wiadomości przyjąć. Dopóki żyją ludzie, dopóty na świecie będzie zło, wojny, spiski, knowania i absurdy. Zapanowała chwila ciszy, w czasie której Sasuke układał sobie wszystko w jedną całość, będąc najwyraźniej w sporym szoku, a Naruto układał sobie dalszą wypowiedź.

-Co miałeś na myśli mówiąc o… śmierci Czwartego? – spytał w końcu niepewnie Uchiha. Wiedział, że to pytanie może być bolesne dla Uzumakiego, ale musiał je zadać. Sam Naruto pewnie nie potrafiłby poruszyć tego tematu. Nie sam z siebie.

-Sasuke to… on… on go oszukał. Oszukał, wykorzystał i zmanipulował. Powiedział mu o technice pieczętującej, ale nie wszystko. Powiedział też, że sam by to zrobił, ale nie starczy mu chakry. Drań… Morderca… - Naruto ledwo się trzymał i Sasuke zaczynał trochę żałować swego pytania. Ale tak było lepiej. Lepiej powiedzieć wszystko wcześniej niż ponownie wracać do bolesnego tematu. Chciał pomóc jakoś przyjacielowi, ale… musiał wiedzieć co dalej. Wiedział, że jeśli nie pocieszy blondyna to ten zbierze się w sobie i dokończy opowieść. I choć serce mu się ściskało, to tak było lepiej. Dla nich obu. Bo późniejsze wrócenie do tego tematu może być jeszcze bardziej bolesne.

-Dasz radę mówić dalej? – blondyn pokiwał głową i uspokoił się

-Sasuke ja… odnośnie tamtej kłótni. Ja sprowokowałem ją. Zrobiłem to umyślnie. Ta kłótnia… ja nie miałem tego na myśli. Przepraszam… - wyszeptał lekko drżącym głosem.

Sasuke milczał ponownie. Niedługo, ale dla jinchuriki była to wieczność. Nie mógł nawet spojrzeć przyjacielowi w oczy. Nie po tym jak go potraktował. Nie po tym jak zwiał z wioski bez niego. Nie po tym wszystkim… nawet jeśli to było dla dobra Sasuke.

-Ja naprawdę…

-Wiem. – przerwał mu brunet

-Słucham? – Naruto nie był pewien czy dobrze usłyszał. Uniósł głowę w zaskoczeniu wbijając spojrzenie w bladą twarz przyjaciela, z którym więź próbował zniszczyć. Bez skutku niestety. Albo raczej stety.

-Wiem o tym. – odparł – Chciałem to tylko usłyszeć od ciebie. – na jego twarzy nie było gniewu ani wyrzutów. Był spokój. A Naruto nawet wydawało się, że kąciki ust Sasuke drgnęły lekko.

-Jak to… wiedziałeś?

-Raczej przypuszczałem. Znam cię Naruto. A nawet jeśli nie tak, jak powinienem… to wiem, że to nie było w twoim stylu. To nie było normalne.

Tak. Przypuszczał, że coś było na rzeczy. Tamtego dnia… kiedy pokłócili się praktycznie bez powodu, a niewiele później Naruto uciekł. Musiał odkryć prawdę. Chciał porozmawiać i wszystko wyjaśnić. Chciał, aby przyjaciel powiedział mu, że słowa, które tamtego wieczora do niego powiedział nie były prawdziwe. I… udało się. Naruto wciąż był dla niego przyjacielem. I okazało się, że tak samo jest na szczęście w drugą stronę. Chciał prawdy. Wyjaśnień i powodu. I dopiął swego. A przynajmniej części. Tej najważniejszej. Pozostawało jeszcze pytanie „dlaczego?’.


***



Mam nadzieję, że się podobało. Nie daję większego komentarza na końcu, bo rozpisałam się NAD notką. Powiem natomiast, że nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział, bo obecnie znalazłam sobie pracę na te kilka miesięcy do czasu studiów, ale postaram się znaleźć czas i napisać. Nawet na zapas. Tak wstępnie to możecie się jej spodziewać za… miesiąc? Tak w przybliżeniu. Mam nadzieję, że uda mi się z tego wywiązać. Pozdrawiam bardzo serdecznie i do następnego!

BTW – co myślicie o historii o Ao no Exorcist? Są tu jacyś fani tej serii?

PS. Sorki, że o tak późnej... albo wczesnej godzinie.