niedziela, 30 listopada 2014

Rozdział XXII - Nie można iść na przód, jeśli żyje się przeszłością.

Hej! Tak, wiem – trochę mi zeszło. Najpierw była nauka, potem praca, potem znowu nauka i gdzie nie spojrzę, tam brak czasu. Na dodatek koleżanka mi stoi zawsze nad głową i popędza z czytaniem książek (co nawiasem mówiąc robię bardzo chętnie, ale czasami nie powinnam…) w wolnych chwilach, albo pogania z pisaniem własnego opowiadania. Tak, dobrze słyszycie i widzicie. A-chan zabrała się za pisanie własnego opowiadania (powieści, książki, etc.). Ogólnie to ja się zastanawiam jak ja na to wszystko czas znajduje.

O problemach technicznych (nie działający poprawnie laptop – najpierw stary, potem nowy) nie będę się rozwodzić, bo to bez sensu.

Wiem, że usprawiedliwienie marne, więc nie będę już wam marudzić. Powiem tylko, że bardzo przepraszam za to, że tyle musieliście czekać i powinnam was chyba ozłocić, że tyle wytrzymaliście. I nie zrobiliście mi napadu na chatę…

Koniec! Zapraszam do czytania!
 ***

Niektóre rzeczy dzieją się niezależnie od nas i naszej woli. Często też nie jesteśmy ich świadomi, lub zauważamy je za późno. Niestety. Ale to naturalne. Jesteśmy ludźmi, a ludzie są słabi i ślepi. Czy zatem demony są takie same? Czy ich też to tyczy? Cóż… nie ma istoty doskonałej, pozbawionej wszelkich złych cech, idealnie mądrej i wszechwiedzącej. Demony jednak żyją dłużej od ludzi. Znacznie dłużej. Wiedzą więcej, ale mimo to ich też da się omamić.

Uzumaki Naruto, choć był człowiekiem, widział więcej niż nawet niektóre demony. I nie – nie był jakimś super robotem, geniuszem, mutantem, czy potomkiem jakiegoś herosa. On po prostu zbyt wiele przeżył i zbyt wiele widział, żeby dało się go tak łatwo oszukać. Ale nawet ta zdolność „widzenia” nie mogła czasami nic zmienić. A świadomość tego, co się dzieje i niemożliwość zrobienia czegokolwiek, jest okropna.

Ale powoli.

Słowa, które Naruto powiedział w czasie ich długiej rozmowy, zmieniły więcej niż powinny. Albo raczej więcej niż przypuszczano, że zmienią. Prawda okazała się bolesna. A gdy Naruto dodał, że jest coś jeszcze, o czym na razie nie powie przyjacielowi… blondyn nie potrafił już tak łatwo spojrzeć w oczy Sasuke. A tym bardziej, że Uchiha nie naciskał. To było jeszcze gorsze. A świadomość, że brunet dał mu kredyt zaufania, który Namikaze wykorzystuje trochę za bardzo, nie pomagała. Wtedy pojawili się w drzwiach nowi znajomi Naruto i rozpoczęła się kolejna długa opowieść. Opowieść, przez którą Uchiha finalnie dostał potężnego bólu głowy.

Ale nawet ten dzień, choć wydawał się  tak znaczący, był niczym w porównaniu do katastrofy, która zbliżała się wielkimi krokami. Wielkimi i niewidocznymi krokami.



W Suna-gakure tajemnicze i przerażające zabójstwa ustały tak nagle, jak się pojawiły. A mieszkańcy odetchnęli z ulgą. A przynajmniej pozornie. Wszyscy nadal się bali. I rodzeństwo Sabaku nie było wyjątkiem. Temari i kankuro starali się tego nie okazywać, ale marnie im to wychodziło. W przeciwieństwie do Gaary.

Chłopak siedział na oknie, z tą swoją obojętną miną i obserwował. A przynajmniej tak to wyglądało. Bo w rzeczywistości wpatrywał się w jeden punkt, błądząc myślami wokół niedawnych wydarzeń. Nie miał bladego pojęcia kim był morderca, ale był pewien, że nie był to człowiek. Bo żaden człowiek nie byłby zdolny do czegoś takiego. Raz wykradł się z domu tak, że nikt go nie widział. I zobaczył to, co się stało z jednym ninja, wykwalifikowanym wojownikiem. Gaarę zmroziło wówczas i bardzo niechętnie wspominał tę chwilę.

Ale musiał. Bo inaczej nic nie dałoby się wymyślić. Kazekage też nic nie mógł zdziałać. Wszelkie próby jakie podejmował nie przynosiły żadnego efektu. I Gaara wiedział, że skoro do tej pory nic nie pomogło, to przyszłość niewiele zmieni. Była jednak jedna opcja. Opcja, którą tylko najmłodszy Sabaku mógł wykonać. I nie bardzo mu się to podobało. Ponieważ jedynym wyjściem było… spotkanie z Shukaku. Jeśli ktokolwiek w wiosce mógłby cokolwiek wiedzieć o tym mordercy, to był to właśnie ogoniasty demon. A nie zanosiło się na to, by chciał współpracować. Jak zawsze zresztą. Ale tym razem Gaara był zdeterminowany. Musiał też zachować spokój q czasie tego spotkania, w przeciwnym razie mogłoby się to tragicznie skończyć. Dla wszystkich. Zdecydował, że zrobi to tej nocy. Nie było bowiem sensu czekać. Wolał jednak najpierw zabezpieczyć swoje otoczenie. Nie był pewien co może się zdarzyć. A im mniej ofiar w ludziach, tym lepiej.



Minęło kilka miesięcy od pamiętnej rozmowy miedzy Naruto i Sasuke. Przez ten czas obaj chłopcy byli zajęci trenowaniem. O podróżowaniu nie wspominając. Bowiem Sasuke oczywiście do nich dołączył. Co się stało z Himiko? Po odzyskaniu przytomności zniknęła. Podobno zamieniła kilka słów z Sasuke, ale Uchiha nie chciał zbyt wiele powiedzieć na ten temat. Zostawiła jednak krótki list z podziękowaniami i przeprosinami. I w ten oto sposób podróżna rodzinka zwiększyła się o kolejnego członka rodziny. A co było ich celem? Mało znane mieścinki, w których nikt nie słyszał o Uchiha, czy Uzumaki. Wykonywali tam dorywcze prace, szukali informacji, zdobywali doświadczenie i dokształcali się w miejscowych bibliotekach. Naruto miał już nawet swój własny schemat. Najpierw od 2-3 godzin nauki teoretycznej, bądź treningu duchowego oraz szukanie nowych jutsu. Później około 4 godziny treningu fizycznego, w tym próby wykonania nowopoznanych technik, a następnie zdobywanie informacji. Do tego ostatniego etapu zawsze zabierał się z pewną dozą dystansu. Musiał bowiem zachować spokój, jeśli chciał się czegokolwiek dowiedzieć, czy posklejać fakty. A dowiedzieć chciał się wiele. Po pierwsze musiał się upewnić odnośnie kilku swoich przypuszczeń. W tym rzecz jasna prawdziwego powodu ataki na Konohę oraz jego przebiegu. Był prawie pewien, że stoi za tym Madara. Pośrednio lub bezpośrednio. Szczególnie po pewnej rozmowie s Kyuubim, którą przeprowadził jakiś czas temu. Musiał zatem to również sprawdzić. Po drugie chciał poznać prawdę o swojej rodzinie i znaleźć kuzynkę. Bo choć rozmawiał z nią trochę, to mimo wszystko wciąż nie wiedział gdzie miałby jej szukać. Gdzieś tam miał rodzinę, wciąż żyjącą… i musiał ją znaleźć!

Niestety te poszukiwania tak absorbowały jego uwagę, że pozostali zaczęli się już poważnie martwić. A szczególnie Kurama, który nawiasem mówiąc zrobił się ostatnio mocno nadopiekuńczy i zachowywał się jak nadgorliwy ojciec. A to rzecz jasna zawsze bawiło Ryuujiego i Sasuke.

Tym razem Naruto również był bardzo pochłonięty swoim grafikiem. Do tego stopnia, że prawie wpadł na jakiegoś mężczyznę w miejscowej bibliotece. Szybko przeprosił i już chciał odejść, gdy coś go sparaliżowało. Dziwne uczucie. To nie był zwykły człowiek. To nawet nie był ninja. Naruto już tyle czasu spędził z demonicznymi braćmi, że od razu zauważył różnicę. Mężczyzna stojący przed nim nie był nawet człowiekiem. I przypuszczał, że nieznajomy zauważył zmianę na jego twarzy. *Wkopałem się* - pomyślał Naruto.



Gaara nie spał od kilku. Do tej pory zdarzało mu się zapadać w krótką drzemkę, aby choć trochę wypocząć. Ale teraz nie zmrużył oka nawet na sekundę. Był wykończony fizycznie i psychicznie. Rozmowy z Shukaku nie przynosiły żadnych efektów. Początkowo Shukaku bawił się nim, lub mu groził. Po pewnym czasie wizyty Sabaku zaczęły go irytować. Przez kilka kolejnych dni ignorował swojego jinchuuriki, aż w końcu skończyło się na tym, że udało mu się na kilka tygodni zamkną tą niewielką część umysłu Gaary, w której się znajdował przed nim. Odciął się zupełnie. I dopiero po wielu ciężkich wysiłkach Gaara sforsował ta blokadę. Wymęczyło go to okropnie i o mały włos, a skończyłoby się to bardzo źle. Aż w końcu ponownie próbował wydostać jakieś informacje od ogoniastej bestii. I jak na razie rozmowy z Shukaku nie przynosiły żadnych efektów. Dodatkowo musiał jeszcze toczyć z nim walkę w swojej duszy, co było dodatkowo wyczerpujące. A ku jego nieszczęściu, gdy wracał do rzeczywistości, demon robił mu na złość. Jakby za karę, że w ogóle ośmielił się do niego odzywać. O współpracy nie wspominając.

Jedynym co w czasie jednego ze spotkań dowiedział się młody Sabaku, było to, że ten tajemniczy osobnik szuka kogoś. Kogoś, na kim chciał się zemścić. Ale była to jedyna informacja, jaką uzyskał. Bowiem gdy szop zorientował się co mu się wymsknęło, obraził się i wyrzucił Gaare z jego własnej duszy.

Nie mniej jednak ta wiadomość zmartwiła Gaarę. I to mocno. Faktem jest, że skoro ta istota szukała kogoś w tej wiosce, ale teraz zniknęła, to znaczyło, że tej osoby tu nie ma, więc morderca raczej nie wróci. Z drugiej jednak strony coś się za tym kryło. No i nie było pewności, że poszukiwana osoba nagle pojawi się w wiosce, a za nią ON. Na dodatek Gaara miał co do tego złe przeczucia. Kolejnym jego zmartwieniem było też to, że od dawna nie otrzymał żadnych wiadomości od Naruto. Kolejna sprawa dodana do listy zmartwień i problemów. Chciał się jakoś skontaktować z przyjacielem, ale nie miał bladego pojęcia jak. I był zbyt zmęczony by myśleć nad tym dłużej. Problem (kolejny) polegał na tym, że chociaż bardzo chciał się zdrzemnąć, wiedział że nie może zasnąć. Jakoś nie uśmiechała mu się utrata kontroli i zabicie wszystkich dookoła oraz zniszczenie całej wioski.



-Setsu! Setsu-chan! Gdzie się schowałaś?! Już kolacja! – w jednym z tradycyjnych i sporych domów rozległo się wołanie. Mała dziewczynka skuliła się i jeszcze bardziej wsunęła w malutką przestrzeń między szafą, a ścianą. Słysząc wołanie swojego brata przysłoniła ręką buzię i zachichotała. Zawsze to robiła. Chowała się przed nim w coraz to innych i za każdym razem bardziej wymyślnych kryjówkach, a on jej szukał. I nigdy nie mógł znaleźć. W końcu jednak używał jakiegoś jutsu, czy innej sztuczki i ją znajdywał. Więc zdecydowała się nauczyć jeszcze lepiej ukrywać. Aż sztuczka braciszka przestała działać. I wtedy to mama zawsze ją znajdywała. I karciła. A tatuś zawsze chwalił umiejętności kamuflażu i ukrycia. To była ich taka rutyna.

Ale dzisiaj było inaczej. Bo w pewnym momencie nagle rozległ się trzask i jęk bólu. Dziewczynka od razu wyskoczyła z kryjówki i wybiegła z pokoju. Blond kosmyki opadły jej na oczy, kiedy z cudem wyhamowała przed przewróconym stolikiem.

-Toru-nii! – zawołała na widok obolałego brata, siedzącego na podłodze – Co się stało?

-Nic takiego. Po prostu deska w podłodze nadaje się już do wymiany. – szatyn uśmiechnął się ciepło, ale nie wstał. Dziewczynka spojrzała na pękniętą deskę w podłodze, która teraz tworzyła dziurę, a potem na poharataną nogę swojego brata. Natychmiast pobiegła do łazienki po pudełko plastrów, kilka bandaży, kremów i wiele innych rzeczy, na których widok brązowooki zaniemówił.

-Po co ci tego aż tyle? – wykrztusił, a blondynka zaczerwieniła się lekko i spuściła głowę. Gdy ją ponownie podniosła, twarz jej brata pokryta była krwią i brudem, a oni sami nie znajdowali się już w domu.

-Nie! – długowłosa blondynka zerwała się gwałtownie z łóżka. Nigdy nie lubiła mieć snów. Były nierealne. I denerwujące przez to. Nie dawały spokoju. A tego typu snów nienawidziła najbardziej. Bo były realniejsze od innych. Nie były fantazją, lecz rzeczywistością. Przeszłą rzeczywistością, która nie dawała jej spokoju i była niczym cień. Nie, nie chciała zapomnieć. Chciała pamiętać, by móc żyć i się nie poddawać. Bo ON oddał za nią życie. Nie pozwoli by to poszło na marne. To dawało jej siłę.

Ale nie chciała też tą przeszłością żyć. Z wielu powodów. Nie chciała niepokoić innych swoim stanem – to raz. Dwa – ON by tego nie chciał. Trzy – żyjąc przeszłością nie da się iść na przód. A ona chciała. By nikt już nie musiał się dla niej poświęcać.

-Tsu-chan? – drzwi do pokoju uchyliły się i pojawiła się w nich twarz blondwłosej kobiety o ciepłych oczach. – Wszystko w porządku?

-Tak, mamo. Miałam tylko dziwny sen.

-Oh, rozumiem. A jak się czujesz?

-Już lepiej. Ito-sensei mówi, że w ciągu tygodnia w pełni wyzdrowieję i będę mogła wrócić do treningu.

-Tylko się nie przemęczaj, dobrze? – kobieta zrobiła zmartwioną minę – Wiem jak bardzo lubisz ćwiczyć, ale najpierw dojdź do siebie. Wtedy będziesz mogła dać z siebie więcej.

-Wiem mamo, wiem. – zamilkła na chwilę, by ponownie się odezwać zupełnie innym tonem – Mówiła ci ostatnio o tym śnie, który nie był snem… Spotkałam tam kogoś.

-Kogo moja droga? – kobieta wydawała się zdziwiona

-Nie wiem jak do tego wszystkiego doszło…  w sensie jakim cudem oboje tam trafiliśmy, ale… spotkałam mojego kuzyna. Twojego bratanka. Syna wujka Mianto. Wygląda jak… jak ja.

-Niemożliwe… Syn… o boże! – kobieta zachwiała się i zemdlała.

-Chyba nie powinnam była jej tego mówić. – mruknęła blondynka i podniosła lekko matkę, a następnie posadziła przy ścianie.
***

Ta… i tego by było na tyle. Wiem, że jakoś super dużo tego nie jest, ale uważam, że mało również nie. Zrobiłam wyznaczona minimalna ilość stron (czyli 6 stron w zeszycie… drobnym pismem) i jestem w sumie dumna z tego rozdziału. Chociaż na tytuł pomysłu nie miałam.

Cóż… myślę, że ta historia pociągnie się jeszcze całkiem sporo. Wiem, że jak na razie pewnie patrzycie na to pesymistycznie, ale mam całkiem sporo pomysłów na to opowiadanie. Gorzej z czasem na ich realizację. Jak tylko skończę opowiadania o FT (a zostało mi tam już ledwo parę rozdziałów) to na pewno będzie mi łatwiej. Muszę się chyba wstrzymać z pisaniem własnego opowiadania do czasu zakończenia również tej historii. A przynajmniej przerzucić trochę weny z innych opowiadań na to i rozplanować sobie wszystko. Nie chce jednak pisać na odczepnego, więc pisanie na siłę tu nie zadziała. Eh… Mam nadzieję, że kolejny rozdział napiszę znacznie szybciej. I najlepiej jak od razu przepiszę go wtedy na komputer.

Jeśli jednak będzie problem, wrzucę tu kolejny one-shot o AnE (taki przerywnik). No chyba, że nie chcecie.

Yu: Co to za pytanie? Oczywiście, że chcą! Lepsze to niż, czekać kilka miesięcy na rozdział „zemsty”!

I ty Brutusie przeciwko mnie?! Ehh… Chyba już nie ma dla mnie ratunku… Jak ta dalej pójdzie to Yu zamieni się w kata i będzie stał nade mną dopóki nie napiszę czegoś sensownego… Kiedyś tak zrobił. Ale to nie miejsce na to.

Krótka informacja! Jeśli ktoś chciałby poczytać jakiś one-shot (albo two-shot *smile*) odnośnie jakiegoś anime, postaci, historii czy czegokolwiek, to może zarzucić tematem, a ja postaram się coś napisać. Zostało to zastosowane już na "inne-oblicze-akatsuki.blogspot.com" i się nam przyjęło. Na dodatek stanowi niezły przerywnik i odskocznie. A i nam autorom łatwiej się wtedy pisze oryginalną historię. Szczególnie kiedy shot jest nie lada wyzwaniem, a wyjdzie dość dobrze. Dlatego jeśli ktoś by bardzo chciał, może spróbować rzucić wątek, bo taka opcja istnieje.

BTW – czytał ktoś Dary Anioła? Albo Pocałunek Kier? Kocham to i jak najbardziej polecam!

Yu: Ty lepiej pisz, a nie czytaj, albo osobiście dopilnuje, żebyś nie dostała w ręce kolejnej części Darów. *złowrogie spojrzenie*

Ta… Kończymy temat! Cóż… na razie nic więcej chyba nie mam do powiedzenia… Do następnego!

niedziela, 2 listopada 2014

one-shot: Japanese Classic Horror

Japanese Classic Horror – czyli klasyczny japoński horror


Może was to zaskoczy (mnie zaskoczyło), ale pojawia się post. Co prawda nie rozdział, ale one-shot z okazji Haloween. Wiem, że z opóźnieniem, ale przyszedł mi do głowy dzisiaj, dzisiaj go napisałam i oto jest. Publikuję go tu i na „FT”. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Nie informuje o tym poście, bo czasu brak (no i nie jest to rozdział głównego opa).

Uwaga! Nie jest to FanFiction i zastrzegam sobie prawa autorskie, bo stworzyłam to wszystko sama. Nie wykorzystywać bez mojej zgody. Dziękuję za uwagę.

Ostrzeżenie: tekst zawiera brutalne sceny.
***

Dawno, dawno temu, w erze Meiji krążyła pewna historia. Historia o młodej kobiecie zaręczonej z bogatym mężczyzną. Byli szczęśliwy, chociaż nie wszystkim podobał się ich związek. Po pierwsze kobieta ta była choć biedna, to nad wyraz mądra i wykształcona. Po drugie miała dziwne i tajemnicze koneksje rodzinne. Natomiast mężczyzna należał do bogatej rodziny, chcącej utrzymać choć trochę tradycji w czasie coraz to nowszych zmian w kraju.

Pewnego dnia kobieta znikła. Nazwijmy ją może na razie Yuki, ponieważ skórę miała jasną niczym śnieg, i właśnie to oznacza to imię. A dzień, w którym poznała swojego ukochanego przypadł właśnie na zimę i był pełen puszystego śniegu. Była drobna, ale silna. Niepoddawała się bowiem naciskom ludzi z wioski. Dlatego jej zniknięcie wydało się jej przyjaciołom, rodzinie oraz ukochanemu dziwne. W czasie gdy inni cieszyli się z jej nieobecności i snuli różne plotki, przypuszczenia i historie dotyczące tego tajemniczego zniknięcia, jej bliscy zaczęli jej szukać. Rodzina i przyjaciele jednak bardzo szybko się poddali przez naciski ludzi z wioski. Jedynie narzeczony uparcie i bez opamiętania szukał Yuki.

Pewnego wieczora zobaczył ją, jak stała na moście i wpatrywała się w płynącą dołem wodę. Natychmiast pobiegł w jej stronę, jednak potknął się i na ułamek sekundy spuścił ją z oczu. Kiedy jednak ponownie spojrzał w miejsce, gdzie chwilę temu stała kobieta, zobaczył pustkę. Zdezorientowany podszedł tam i na poręczy mostu zobaczył grzebień, który sam jej kiedyś podarował. Był zabrudzony i miał kilka wyłamanych zębów. Ale mimo to nie stracił swojego blasku. Wziął go do ręki i poczuł ból. Coś go zadrapało. Automatycznie puścił grzebień, a ten wpadł do wody. Mężczyzna zaklął, a następnie spojrzał na swoją dłoń. Na wewnętrznej części dłoni była cienka, ale dość długa rana. To upewniło go tylko w przekonaniu, że cała ta sytuacja byłą realna. Szybko pobiegł do domu, aby opowiedzieć co zobaczył. Ale nikt mu nie wierzył. Uznali go za wariata. Do tego stopnia, że i on sam zaczął w to powoli wierzyć. I choć rana na ręce była początkowo dla niego dowodem, inni mówili że musiał się tak naprawdę zadrapać o most, a żadnego grzebienia, ani tym bardziej kobiety, tam nie było.

Ale mimo to szukał dalej i się nie poddawał. Ludzie patrzyli na niego jak na wariata, a i on zaczynał powoli tak myśleć. Bo oszalał. Coraz mniej o siebie dbał i jedynie poświęcał się ukochanej. Jej poszukiwaniom. W pewnym momencie zaczął widzieć ją w każdym kącie, zaułku. Zawsze była tam, gdzie nikt by jej nie zobaczył. Raz zapuścił się do niebezpiecznej dzielnicy późnym wieczorem i został zaatakowany. Stracił przytomność. Gdy się obudził, okazało się że znajdował się w swoim pokoju. Poczuł delikatny powiew wiatru i zobaczył, że drzwi do ogrodu były lekko odsunięte. W blasku księżyca zobaczył ją – piękną, bladą, drobną i w cienkim kimonie. Stała bokiem, a wiatr zawiewał włosy na jej twarz. Włosy zazwyczaj upięte grzebieniem. Tym grzebieniem, który on znalazł na moście.

Powoli do jego uszu zaczęły docierać czyjeś głosy. To jego rodzice rozmawiali z lekarzem o jego stanie. Doktor mówił, że podobno ma bardzo wysoką gorączkę i na pewno jest ona już od kilku dni. I to podobno mogło wywołać u niego halucynacje. Mężczyzna nie mógł zrozumieć czemu tak myśleli, skoro cały czas czuł się świetnie. Usłyszał jak lekarz mówił, że do zadrapania na ręce dostało się zakażenie i to ono mogło być za to odpowiedzialne. Mężczyzna oderwał na chwilę wzrok od swojej narzeczonej i uniósł dłoń nad twarz by móc się jej przyjrzeć. Była lekko zaczerwieniona, ale nic złego się z nią nie działo. W pewnym momencie pojawiły się na niej zielono-fioletowe linie ciągnące się aż do łokcia. Zamrugał ze zdziwieniem, a linie znikły. Znowu patrzył na swoją normalną dłoń. Głos lekarza zamilkł. Mężczyzna już chciał wstać i pokazać rodzinie, że czuje się świetnie, kiedy jego rodzice ponownie zaczęli rozmawiać.

-Widzisz do czego doprowadziły twoje pomysły?! – mówił ojciec – Nasz syn oszalał! Widzi rzeczy, których nie ma, nie dba o siebie, pakuje się w kłopoty, teraz jest chory!

Kobieta powiedziała coś cicho do męża, a następnie zapadła już kompletna cisza. Ich syn ponownie zasnął, czując nagle, że w pokoju znowu zrobiło się zimno. Odpłynął z postanowieniem, że jutro znowu będzie szukał ukochanej. Ale tak, by rodzice nie obwiniali się o jego stan.

Jednak kolejne dni były jeszcze dziwniejsze. W pewnym momencie mężczyzna zrozumiał, że jego ukochanej nie ma już od prawie roku. Ze zdziwieniem zaczął słyszeć i widzieć co się dookoła niego dzieje. Jakby dopiero obudził się po dziwnym śnie. Według ludzi Yuki uciekła. Jedni mówili, że nie wytrzymała, inni że znalazła sobie kogoś innego, a inni że przyjęła pieniądz od rodziny ukochanego i odeszła. Mężczyzna miał wrażenie, że przez ten rok tkwił w jakiejś klatce, ułudzie. Nie wiedział, która wersja była prawdziwa, ale postanowił zacząć życie od nowa. Zaczął o siebie dbać i rozglądać się za innymi kobietami. Obrazy jego narzeczonej już nie pojawiały się tak często, aż przestały go prześladować. W końcu znalazł sobie nową ukochaną. Młodą dziewczynę o ślicznych, błyszczących niczym czysta woda oczach. Była z dobrej rodziny, a jego rodzice ją aprobowali.

Krótko po ich oficjalnych zaręczynach stało zdarzyła się tragedia. Ojciec dziewczyny zmarł. Lekarze mówili, że był to atak serca, chociaż mężczyzna zawsze był zdrowy. Młodzi zaplanowali jednak ślub na za miesiąc, wiedząc że starszy pan tego by sobie życzył. Chcieli tak uczcić jego pamięć. Jednak tydzień po ustaleniu terminu w wiosce znaleziono ciało. I przez kolejne dwa tygodnie znajdowano kolejne ciała. Jedno ciało na jeden dzień. Każdy ginął inaczej, każdy kolejny coraz boleśniej i krwawiej. Winnego nie można było znaleźć. Ale było pewne, że winowajca był ten sam, bo przy każdych zwłokach znajdowano to samo – zakrwawiony kawałek papieru w kształcie płatka śniegu. Ludzie byli przerażeni, a narzeczeni jeszcze bardziej. Do ślubu został jeden tydzień. Siedem dni… Siedem zbliżających się śmierci. Ludzie naciskali na młodych, aby odwołali ślub. Uważali, że to ich wina. Mężczyzna postanowił w końcu porozmawiać ze swoimi rodzicami i poradzić się ich. Kiedy jednak podszedł do nich, zatrzymał się pod ich pokojem słysząc gwałtowną wymianę zdań.

-To twoja wina! – krzyczał ojciec, a jego głos drżał – Ty to zaczęłaś! Teraz ona się mści!

-Moja wina?! – matka była równie mocno roztrzęsiona – Przypominam ci mężu, że to ty chciałeś się pozbyć tej dziewczyny! Ja ci tylko powiedziałam, jak można to zrobić! To ty wynająłeś tych ludzi! Ty odpowiadasz za jej śmierć! Zresztą niemożliwe, żeby mogła się mścić! Nie żyje! A po śmierci nic nam nie może zrobić!

-Przecież jej ciała nie odnaleziono! Może jednak żyje! – upierał się ojciec

-Bzdura! Sam mówiłeś, że widziałeś trupa! Jak wrzucili ją do rzeki!

-Ale nie byłem przy tym, jak ją zabijali! Również dobrze mogła to być kobieta podobna do niej! Miała rozpuszczone włosy, bo gdzieś zgubiła ten cholerny grzebień i nie widziałem jej twarzy!

-Teraz to już pleciesz bzdury mężu! Gdyby żyła, od razu chciała by udowodnić, że dopuściliśmy się zbrodni. A mimo to nikt w wiosce nie znalazł ciała, ani nikt nas o nic nie podejrzewa. A przynajmniej nie o zabójstwo. Zresztą mówią że sama uciekła. Nikt nic by nam nie udowodnił. A ona na pewno nie żyje.

-Więc jak wytłumaczysz te śmierci!? Jestem pewien, że rozpoznałem wśród tych ludzi co najmniej kilku mężczyzn, których zatrudniłem, żeby się jej pozbyli! Oraz ludzi, którzy ją nękali!

-Nawet jeśli ona się mści, to ja niczego nie musze się obawiać. – powiedziała matka. Ich syn na początku nie do końca mógł zrozumieć o co chodziło, ale w końcu dotarło do niego, że jego rodzice stali za zniknięciem jego byłej narzeczonej. Że zlecili jej zabójstwo. I zrozumiał, że termin ślubu z nową kobietą był ustalony dokładnie w dzień, w którym mijał rok od śmierci Yuki. A grzebień, który znalazł na moście… był naprawdę jej grzebieniem. Grzebieniem, który zgubiła, gdy ją zabijali. Ale czy był prawdziwy? Most, na którym wtedy ją widział był miejscem jej śmierci. Nie myśląc wiele pobiegł w tamto miejsce. Nie wiedział czemu, ale musiał znaleźć ten grzebień. Wskoczył do wody, która sięgała mu do ramion i szukał grzebienia. Ludzie patrzyli na niego z szokiem i przerażeniem. Szeptali „znowu oszalał”.

W końcu wieczorem, kiedy księżyc wysunął się zza chmury, światło padło na coś, co leżała na brzegu pod mostem, wśród traw, błota i kamieni. Coś błyszczącego i w połowie zakopanego w mule. Złapał to i wyciągnął. To był ten sam grzebień – jej grzebień. I wyglądał tak samo, jak wtedy gdy go znalazł na moście. Identyczne plamy, wyłamania i rysy. Mężczyzna zadrżał, kiedy wiatr przeniknął przez mokry materiał jego ubrania. Obrócił się i wtedy zobaczył ją ponownie. Stała metr od niego, po kostki w wodzie. Włosy targane wiatrem zasłaniały jej twarz. Stał jak sparaliżowany, kiedy podchodziła do niego. Wyciągnęła rękę w jego stronę, chwyciła grzebień i podpięła ponownie włosy. Wtedy mężczyzna przeraził się jeszcze bardziej. Dotarł do niego prawdziwy obraz, jaki stanowiła. Jego Yuki wyglądała okropnie. Twarz miała całą poranioną. A oprócz tego skór odłaziła w wielu miejscach od kości. Woda ciekła po całym ciele. Włosy przerzedzone, w wielu miejscach powyrywane i zakrwawione. Ubranie, jej piękna yukata teraz była w strzępach, zabrudzona błotem , krwią i plamami z trawy. Z ust, nosa i oczu ciekła krew. Uchyliła usta i mężczyzna zobaczył, że dwa zęby zostały wybite.

-Zapomniałeś o mnie. Przestałeś mnie szukać. – jej głos rozbrzmiał, chociaż nie poruszała ustami – A teraz znalazłeś sobie inną, choć przysięgałeś, że tylko mnie kochasz. Boisz się mnie, a mówiłeś że będziesz ze mną na dobre i złe. Kłamałeś. Wszyscy pożałujecie! Moja zemsta się dokona!

Zawiał wiatr, a zjawa zniknęła. Paraliż ustąpił, przejmujące zimno również. Choć mężczyzna wciąż drżał, nie miał przynajmniej wrażenia, że jest jak kawałek lodu. Upadł na kolana w plusku wody i nie mógł uwierzyć w to co zobaczył.

Do domu wrócił późną nocą, cały przemoczony, nieobecny i blady na twarzy. Jego rodzice nie potrafili z niego wyciągnąć nic, tak samo jak nowa narzeczona. Tej nocy zginęło aż dwoje ludzi. Tak samo jak przez kolejne 5, które mężczyzna przeleżał w gorączce. Śniło mu się, że widzie każdego trupa, każdą zbrodnię która miała miejsce przez ten czas, tak jakby tam był, chociaż nie ruszał się z domu. Wiedział, że to była sprawka jego Yuki. Obudził się dopiero na ostatni dzień. Dowiedział się, że zmarła również matka jego nowej kobiety, co ją tak przeraziło, że chciała uciec. Pokłócili się, ale ślubu nie odwołali. Mężczyzna chciał opowiedzieć reszcie co widział kilka dni temu. Ale kiedy zaczął, na terenie posiadłości ktoś wrzasnął tak przerażającym głosem, że nikt na początku nie mógł się ruszyć. Wszystkich ogarnął strach. Ludzie zaczęli snuć przypuszczenia, że to duch się mści. Chociaż nie wiedzieli dlaczego. I wtedy matka pana młodego krzyknęła, że to na pewno Yuki się mści za to co jej zrobili. I wszystko się wydało. Z każdą chwilą ludzie znajdujący się w domu zaczęli coraz bardziej rozumieć co się stało z młodą kobietą. krzyczeli w panice, modlili się, błagali o wybaczenie. Ale było już za późno. Rozległ się kolejny krzyk. Ludzie zerwali się ze swoich miejsc i rozpierzchli się. Zapanował chaos. Aż ktoś zaczął wołać innych, żeby zobaczyli coś w ogrodzie. Wszyscy zgromadzili się tam i zobaczyli trupy rodziny panny młodej, która zaczęła rzewnie płakać. Jakiś mężczyzna wskazała jakiś punkt i wszyscy tam spojrzeli. Zobaczyli Yuki, taką jak widział ją niedawno jej były narzeczony. Włosy miała już nie rozpuszczone, a podpięte. Wtedy matka pana młodego zerwała się i zaczęła uciekać w przerażeniu. Syn chciał ją złapać, ktoś wołał, że powinni trzymać się razem. Ale kobieta zniknęła już a rogiem i wtedy powietrze rozdarł charkot. Wszyscy z sercami na ramieniu ruszyli za róg i stanęli wmurowani. Matka leżała na podłodze z podciętym gardłem, jej oczy były wydłubane, a ciało poskręcane pod dziwnymi kątami. Na odsłoniętym ramieniu wyorany był w skórze krwawy napis: „Po stokroć zemsta ma się dopełni. Oto kara.” Wszędzie wokół była krew. Ludzi znowu wpadli w panikę, a duch Yuki dokonywał swojej zemsty na kolejnych osobach. Posiadłość pogrążyła się w przerażeniu i krwi. Aż zostali tylko niedoszli państwo młodzi. Siedzieli w przerażeniu w jednym z pokoi posiadłości i wpatrywali się w drzwi. To miał być dzień ich ślubu, a stał się dniem ich zguby. Usłyszeli kroki – jakby ktoś szedł boso po mokrej podłodze. Zamarli kiedy drzwi nagle się odsunęły, ale nikogo nie zobaczyli. Odetchnęli z ulgą, ale wtedy silny podmuch przewrócił ich. Nad sobą zobaczyli Yuki. Ociekała wodą i wyglądała tak samo przerażająco jak poprzednio. Nowa narzeczona zapłakała. Yuki złapał ją za bark i ścisnęła mocno. Ta wrzasnęła, ale ten dźwięk przerodził się charczenie, kiedy jej gardło zostało rozorane przez palce Yuki.

-To ty zaczęłaś rozpowiadać o mnie plotki. – wyszeptała zjawa i patrzyła jak przerażenie w oczach młodej dziewczyny się potęguje – Od początku wiedziałam.

W końcu Yuki puściła ciało, już martwej dziewczyny i skierowała spojrzenie na swojego ukochanego. On zaczął się odsuwać, ale natrafił na ścianę. Chciał rzucić się w bok, ale lodowata, zakrwawiona ręka Yuki przytrzymała go w miejscu. Przez przypadek trącił jednak lampę, która przewróciła się i stłukła. Pokój zajął się ogniem, a on czuł jak po policzkach płyną mu łzy. Zamiast gorąca i żaru płomieni, czuł lodowatą aurę Yuki.

-Zdradziłeś mnie, złamałeś obietnicę, nie potrafiłeś mnie dostatecznie obronić. – zmarła zaczęła wymieniać – Nie potrafiłeś mnie nawet znaleźć. Pamiętasz co mówiłeś mi tyle razy? „Razem aż do końca świata, a nawet dłużej. Będę cię kochał nawet po śmierci. Będę z tobą zawsze.” A więc dotrzymaj teraz swojego słowa. Bądźmy razem na zawsze, nawet po śmierci.

Po tych słowach złapała jego dłoń, w którą wcześniej zranił się grzebieniem i pokazała mu. Linie na ręce znowu się pokazały. Mężczyzna krzyknął, ale nagle zamilkł, jakby stracił głos.

-Już więcej nie będziesz mówił kłamstw. – powiedziała Yuki i dokonała swojego ostatniego morderstwa, ostatniej zemsty. Posiadłość pogrążyła się w ciszy, przerywanej jedynie trzaskaniem płomieni.

Kiedy następnego dnia, już po ugaszeniu pożaru, zaczęto badać ślady nie znaleziono ciała mężczyzny. Winą oficjalnie obarczono właśnie jego. Zbrodnia ta wstrząsnęła całą wsią, ale została wymazana z historii. Choć wszyscy wiedzieli. I pamiętali. Historia ta nie przekroczyła granic wioski. A przynajmniej ludzie starali się o to. Chcieli zapomnieć, ale wiedzieli, że to nie możliwe. Krążą plotki, że w tym malutkim pokoju znaleziono połamany grzebień młodej Yuki, który ta znowu zgubiła, kiedy mściła się na swoim ukochanym. A obok niego zakrwawiony odcisk ręki mężczyzny z blizną na środku. Podobno raz w roku, dokładnie w rocznicę swojej śmierci, oboje wracają na ziemię i dokonują jednej zbrodni na niewiernym mężczyźnie, bądź kimś kto traktuje jaką kobietę tak, jak potraktowano JĄ. Yuki szukając wtedy swojego grzebienia, a jej ukochany przywiązany do niej po śmierci, idzie za nią, nie wydając żadnego dźwięku. Jedynie łańcuch przyczepiony do jego ręki, w którą zranił się grzebieniem, pobrzękuje cicho.
***

Co myślicie? Czekam na wasze szczere komentarze.