poniedziałek, 29 października 2012

Informacja 4

Ekhem! Jak łatwo zauważyć blog został przeniesiony. A przynajmniej mogę to tak określić. Z tego też powodu proszę się nie zdziwić, że mogą wystąpić pewne nieścisłości w wyglądzie. Na przykład treść notki. Jak na razie uczę się obsługiwać tą stronkę oraz ogarniam co i jak. Jak na razie "wordpress" jest dla mnie obce więc proszę o wyrozumiałość. Jeśli będę już w stanie poprawić błędu które pojawiły się przy przenoszeniu to zrobię to, więc byłabym byłabym wdzięczna za ewentualną pomoc (np. przez GG) i nie czepianie się. Z góry dziękuję.

Co do kolejnego rozdziału to jeszcze nie jest gotowy, więc i tu proszę o cierpliwość. Jeśli ktoś miałby jakieś rady czy coś to chętnie wysłucham. Niezależnie czy tyczą treści opowiadania, wyglądu bloga etc. Czyjaś opinia jest dla mnie zawsze ważna ^^. Pozdrawiam bardzo serdecznie.

sobota, 20 października 2012

One-shot: Nie wszystko jest takie, jakie się wydaje.


Ekhem! Od razu mówię, że to nie jest nowy rozdział „zemsty” i nie prędko się on pojawi. Jak tak czytam to opo raz jeszcze, to nie jestem z niego tak zadowolona jakby chciała, ale nie porzucę go. Co to, to nie! W życiu! Popracuję nad dalszym ciągiem i postaram się naprostować to do odpowiedniego kształtu. Mam nadzieję, że sobie poradzę, a kilka komci powinno mi w tym pomóc. Tak nawiasem mówiąc to wzięło mnie na pisanie One-shot’ów.o_O Tak wiem… to dziwne… sama jestem zdziwiona. Nigdy nie Sądziłam, że będę jakieś pisać (a ten o Ao był wyjątkiem). No nic… Mam nadzieję, że i ten wam się spodoba. Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do czytania i komentowania (również mojego drugiego bloga o FT)!

***

Złota myśl: Ludzie zawsze będą wywoływać wojny. W końcu… Nienawiść rodzi nienawiść, zło rodzi zło. A przecież nie zawsze da się kogoś powstrzymać słowami. Wtedy w czyimś innym sercu rodzi się chęć zemsty. Nawet jeśli ktoś na nią zasługuje, kolejna osoba ginie i tym razem ktoś inny chce dać nauczkę. W ten sposób zatacza się błędne koło, którego nie da się powstrzymać bez poświęcenia siebie i zachowania swojej urazy względem kogoś, w sobie… na dnie serca, skąd nie łatwo ją wydostać.

Dzisiejszy dzień był wyjątkowo nużący. Wracałem ze znajomymi z biura Hokage. Od kiedy skończyła się wojna z Madarą wszyscy czuli się niepokonani i dumni. W sumie… Tak naprawdę nikt nie rozumie czemu nagle szala zwycięstwa przechyliła się na naszą stronę. Nawet ja… Byliśmy na straconej pozycji, aż nagle „nieśmiertelni” zaczęli znikać. Myślano wtedy,  że to sprawka Naruto, ale jak się później okazało walczył on wtedy z Tobim, do którego dołączył sam Madara. Podobno coś odciągnęło Uchihę od walczących, a następnie został zabity. Uchiha… Wygląda na to, że lubili spiski. To trochę dziwne, że mówię w ten sposób o swojej rodzinie prawda? Ale wiele zrozumiałem. Kiedy wygraliśmy, Hokage przyjęła mnie ponownie do wioski, uznając mój znaczny udział w wojnie i pomoc. Ale… W sumie nie spodziewałem się tego. Tak… „Wielki Sasuke Uchiha” przyznaję się do błędu i nieświadomości niektórych faktów. Niedługo potem Tsunade zmarła. Zdążyła jednak wyznaczyć nowego „tymczasowego” Kage – Kakashiego, który miga się od swoich obowiązków. Myślę jednak, że Hatake zostanie dłużej władcą wioski. Mimo wszystko nadaję się na tą posadę w dużym stopniu i pomaga mu sztab specjalistów. Może przynajmniej przestanie się spóźniać., W końcu… ludzie się zmieniają czyż nie?
Starszyzna też zginęła. O Danzo nie wspominam, bo jego zdrada była oczywista, jednak nie powiedziano o tym cywilom. Szczegóły znali tylko shinobi i mieli zakaz mówienia o tym na razie innym. „Śledztwo trwało” – tak kazano im odpowiadać jakby ich o to spytano.
Jakby nie patrzeć teraz mamy dużo roboty papierkowej. Odbudowujemy wioskę, sprawdzamy zaginionych, ustalamy tożsamość zmarłych lub rannych. Nic ciekawego się w sumie nie dzieje. Naruto otrzymał rangę Chuunina, ale ponownie wyruszył na trening. Jednak tym razem w konkretne miejsce – do Suny. Skoro już o nim mowa to bardzo się zmienił. Wciąż jest rozwrzeszczany i wszędzie go pełno, ale gdy potrzeba, to zachowuje zimną krew. Czasami odnoszę wrażenie, że ukrywa przed nami swoje prawdziwe „ja”. Możliwe też, że tylko gra. Udaje, że wszystko jest w porządku, a tak naprawdę… cierpi. W sumie to możliwe. Teraz też tak było. Tak… Przybył do Konohy na kilka dni. Powodu nam nie powiedział. Naprawdę zachowywał się jak nie on. Niby z nami rozmawiał, śmiał się… Ale gdy temat nie wymagał jego uwagi i nikt się do niego nie zwracał… W jego oczach było coś dziwnego, niepodobnego do tamtego Naruto.
-…ke! Sasuke! – spojrzałem na Ino machającą mi przed twarzą. Ona też się zmieniła. Wyładniała, zmieniła trochę uczesanie i strój. No i co ważniejsze – już się tak za mną nie ugania. Sakura zresztą też. W końcu!
-Hm? O co chodzi?
-Mówiłam do ciebie. Wszystko w porządku? Odpłynąłeś. – wszyscy wpatrywali się we mnie z uwagą i lekkim zaniepokojeniem
-Tak… Trochę się zamyśliłem.
-Aha… Rozumiem… A o czym myślałeś?
-O niczym ważnym. Głównie o tym jak tu się wszystko zmieniło.
-No tak…
-A co  myślałeś, że będziemy próżnować kiedy ty będziesz rósł w siłę?! Teme… - Tak… Naruto zmienił się też pod względem słownictwa, choć starał się to zamaskować słowami których używał w dzieciństwie.
-Lepiej się zamknij młotku. Nic takiego nie mówiłem.
-No już, już… Nie kłóćcie się! – to TenTen wtrąciła się do rozmowy. Zupełnie jakby nie wiedziała, że u nas to norma. Choć w sumie jeszcze kilka lat temu mogła się z tego wywiązać bójka, więc pewnie chciała usunąć ewentualne zagrożenie.
-Wiecie co? Ja jednak wrócę chyba teraz do domu.
-Co?! Miałeś iść z nami coś zjeść!
-Mam parę spraw do załatwienia. Sorki.
Machnąłem oburzonym shinobi ręką i oddaliłem się. Coś mnie podkusiło, żeby iść koło cmentarza. Była dopiero 17, ale słońce już powoli zachodziło. Zatrzymałem się i spojrzałem w stronę grobów. Jeszcze kilka dni temu był on pełen ludzi żegnających bliskich. Teraz, kiedy już się pojawiają to zazwyczaj rano, przed pracą. Dlatego też zdziwiłem się kiedy zobaczyłem małą dziewczynę łudząco podobną to kogoś z klanu Uchiha. Szła między grobami jakby szukając czegoś. A raczej czyjegoś grobu. Jednak jej zirytowana mina mówiła, że raczej z marnym skutkiem. Westchnęła i ruszyła w stronę wyjścia z cmentarza. Zatrzymała się dopiero w bramie kiedy zdała sobie sprawę z mojej obecności. Zrobiła lekko przestraszoną minę, ale po chwili uśmiechnęła się lekko. Stała ode mnie zaledwie kilka metrów, więc mogłem się jej przyjrzeć uważniej. Miała może z 4 – 5 lat. Czarne jak smoła, proste włosy sięgały jej połowy pleców. Grzywka opadała jej na czoło. Przez ciemne, niemal czarne oczy, przebłyskiwał granatowy kolor. Kontrastowało to z niesamowicie bladą karnacją i czarną, prostą, letnią sukienką na ramiączkach, sięgającą kolan. Chyba czarną… Wokół nadgarstka owinięty był jakiś materiał. Na nogach miała sandały w kolorze ubrania. Na szyi zawieszony jakiś łańcuszek z wisiorkiem, którego szczegółów nie byłem w stanie dojrzeć przez słońce.
Dziewczynka przechyliła głowę w bok, a ręce splotła za plecami, po czym odezwała się wesoło.
-Ne… Kim pan jest?
-Sasuke. Jestem ninja tej wioski. – sam nie wiem, czemu jej odpowiedziałem i podkreśliłem, że jestem ninja – Nie jesteś stąd prawda? – czemu tak pomyślałem? Nie wiem…
-Nie. Przyszłam odwiedzić tatę! Ale nie mogę go znaleźć… - mimika twarzy dziewczynki zmieniała się co chwilę
-Oh… Doprawdy? A co robisz na cmentarzu?
-No właśnie szukam taty.
W pierwszej chwili nie zrozumiałem. Dopiero później do mnie dotarło, że najwidoczniej jej ojciec zmarł. Dziwiło mnie jednak, że była taka wesoła pomimo tego co ją spotkało. No i czemu przyszła dopiero teraz? No bo gdyby była tu wcześniej to teraz nie musiałaby go szukać, więc to oczywiste, że nigdy go nie odwiedzała. Może po prostu jej ojciec zmarł w czasie wojny. Ale… Czemu nie była na pogrzebie? Jedyne osoby, które nie odwiedzały swoich zmarłych przyjaciół, to takie, które nie miały pewności, że zmarli. Takim też osobom jeszcze nie odprawiono pogrzebu, więc czego miałaby tu szukać? Jedynym rozsądnym wyjściem jest to, że… W sumie to nie ma takiego wyjścia. Wszystko jest możliwe. Postanowiłem więc jej zapytać.
-Twój tata… zmarł w tej wojnie?
-Tak! Przyszłam tu żeby go odwiedzić, bo to jest jego rodzinna wioska. – Widocznie dziewczyna nie pochodzi stąd – Ale nic nie znalazłam.
Dopiero wtedy do mnie dotarło jak wiele istnieć potrafi zabrać wojna. Jak wiele osób potrafi skrzywdzić… A ona… Tak po prostu się uśmiechała.
-A masz pewność, że zginął?
-Hai! Emm… Może pan mógłby mi pomóc?
-Oczywiście. Jeśli tylko będę w stanie…
-Dziękuję!
-Więc jak się nazywa twój tata?
-Mój tata nazywa się…
Niestety słowa dziewczyny zagłuszył krzyk jakieś starszej kobiety, która pogoniła Konohamaru i jego przyjaciół. Ma kobieta głos, trzeba przyznać.
-Wybacz… Mogłabyś powtórzyć?
-Pewnie! Ale… Tak właściwie… Panie Sasuke… Jak pan ma na nazwisko?
-Uchiha. Jestem Sasuek Uchiha. Hmm? Coś się stało? – spytałem widząc jak ta pobladła odrobinę
-Nie nic takiego… A właśnie! Nie przedstawiłam się! Jestem Sayuri. Uchiha Sayuri.
Pobladłem. Zawiał wiatr targając naszymi włosami i ubraniami, a słońce schowało się za chmury. Dopiero teraz zobaczyłem, że naszyjnik na jej szyi był symbolem klanu Uchiha. Mojego klanu…jej… naszego… Miałem wrażenie, że czas się zatrzymał. Kiedyś… pewnie moja nienawiść powiększyłaby się tylko, ale teraz… przyjąłem to dziwnie spokojnie. Szok… To jedyne co czułem.
Trwaliśmy tak w ciszy przez dłuższą chwilę. Okolice zaczął już chłonąć mrok, a cmentarz wydawał się straszniejszy niż zwykle. Gdzieś w oddali zaszczekał pies, a my dalej staliśmy. Przyglądałem się dziewczynce, której twarz jakby posmutniała. Byłem mocno zdziwiony. Nie… To mało powiedziane. Byłem tak zszokowany, że nie wiedziałem co powiedzieć. Więc Itachi nie wybił całego klanu. Tylko… Ta dziewczynka… Przecież była za młoda by przez to przejść. Czyżby w tym czasie ktoś z Uchiha żył poza wioską? Niż nie rozumiałem.
-Kto?
-Hm?
-Kto jest twoim ojcem? – Bałem się tej odpowiedzi… sam nie wiem, co chciałbym usłyszeć. Jednak wiem, że to co usłyszałem… do końca zapadnie w mojej pamięci.
-Uchiha… - wstrzymałem oddech – Itachi. Moim ojcem jest Uchiha Itachi… wujku.
Tego się nie spodziewałem. Zachwiałem się lekko i spuściłem głowę. Nawet nie zwróciłem uwagi na to, jak mnie nazwała. Przyłożyłem rękę do twarzy wmawiając sobie, że to jakiś żart. Teraz nie tylko byłem zaskoczony, ale i przerażony. Nic nie rozumiałem. Kompletnie. I wtedy do mnie dotarło… Nazwała mnie wujkiem, więc wiedziała o naszym pokrewieństwie. Ale… Jaki ona miała wpływ na to kto był jej ojcem? Jednak… czemu go odwiedziła? Skoro wiedziała o mnie, wiedziała o jego pochodzeniu… to wiedziała też o tym co zrobił? No ale… czemu uważała, że TU został pochowany i że zginął w wojnie? Nie rozumiałem tego. Może… Ktoś nie powiedział jej prawdy? A ona naiwnie miała nadzieję, że… To nie ma wpływu na to, że nie powinienem jej odrzucać. W końcu właśnie poznała swojego „wujka”. A mi… zrobiło się jakby cieplej na sercu gdy usłyszałem jak mnie nazwała. No i jej matka… Jakoś… Ciężko mi uwierzyć żeby mój brat kogoś kochał. Ciekawe gdzie ta kobieta teraz jest? I… Jaka jest?
-Sayuri?
-Tak?
-Gdzie… - nie mogłem nic powiedzieć… gardło miałem dziwnie zaschnięte - gdzie jest twoja mama?
-Ymm… Mama nie wie, że tu jestem… Chyba, że Panie Akane jej powiedziała. Jest przyjaciółką mamy, ale obiecała trzymać w tajemnicy mój „wyjazd”. Mama nie chciała żebym tu przychodziła. Mówiła, że to niebezpieczne dla mnie, bo mój tata… Zrobił coś złego i wioska za nim nie przepadała. Ale… Tata był dobry. Ja wiem, że skoro coś zrobił, to znaczy, że musiał i nie miał wyboru. Mama często mi powtarza, że nie wszystko jest takie jakie się wydaje.
Racja… przecież Itachi wykonywał rozkaz. Nie mniej jednak… Oszukał mnie i pozwolił cierpieć. Ale… Nikt poza mną i zmarła  już Tsunade, której o tym powiedziałem, nie znał prawdy. Starszyzny nie wliczam, bo to było ich zlecenie. Zresztą… i tak nie żyją. Ale… I tak czuję pewną nienawiść do mojego brata.
-Więc jesteś jego córką…
-Hai…
-Znasz „prawdę” o tym co zrobił?
-Ymm… Myślę, że tak. Mama… raz opowiadała mi pewną historię o pewnej osobie. Kiedy spytałam o kim mowa, zamilkła i miała taki wzrok kiedy wspominała tatę i jego przeszłość. Smutny… jakby przepraszający. Wtedy spytałam czy mówi o tacie… Zdziwiła się, spuściła głowę i kazała iść do siebie. Więc myślę, że to o nim… Tak mi się zdaję…
-Rozumiem… A gdzie teraz mieszkasz?
-Ah! Jestem z mamą i jej przyjaciółką w podróży! Teraz kierujemy się do Wioski Fal. Podobno jest niesamowita! Widział ją pan kiedyś? Ymm… Wujek? – uśmiechnąłem się na to stwierdzenie
-Tak… Byłem tam na misji w dzieciństwie.
-Oh! Rozumiem… - na jej twarzy ponownie zawitał uśmiech – Moja mama… bardzo kochała tatę, a on ją. I chyba dlatego wybrała trasę koło Konohy. Jakby chciała powspominać.
-Możliwe. A…
Chciałem ją jeszcze o coś zapytać, ale nad nami przeleciał kruk, który zatoczył kilka kółek, aż usiadł na pobliskiej gałęzi wpatrując się to w nią, to we mnie. Kruki… Ich używał mój brat. Tylko, że ten miał ciemnoczerwone oczy. Spojrzałem na dziewczynkę, która uśmiechnęła się do ptaka i zawołała wesoło.
-Raven! Dobrze cię widzieć! Coś się stało?
Ptak wydał z siebie dźwięk, a moja bratanica zmarszczyła brwi.
-Przepraszam, ale muszę się już zbierać. Wygląda na to, że mama podejrzewa moje zniknięcie. Pani Akane podobno wmówiła jej, że poszłam się przejść, ale znając mamę to nie nabierze się na to zbyt długo.
-Rozumiem. Jeszcze jedno pytanie…
-Tak?
-Masz… Sharingan’a? – co za głupie pytanie z mojej strony… ona jest na to za mała
-Hai! Mam!
-Co? – zdziwiłem się… niby zadałem to pytanie, ale… spodziewałem się przeczącej odpowiedzi… a przynajmniej innej.
-No mam… Opanowałam go już w dosyć wysokim stopniu. No, ale to nie pora na to! Musze iść!
-Pe-pewnie… - chyba pierwszy raz się zająknąłem
Sayuri odbiegła już spory kawałek, kiedy zatrzymała się i pomachała mi, wołając coś do mnie wesoło, że ma nadzieję ponownie mnie spotkać. Odwzajemniłem gest i krzyknąłem
-Odwiedź Konohę jeszcze kiedyś!
-Mam nadzieję, że będę miała taką okazję!
Dziewczynka zachichotała i ponownie odwróciła się kontynuując bieg. Po chwili już zniknęła mi z oczu. Westchnąłem. Sporo mnie dzisiaj spotkało. Wychodzi na to, że zapowiadający się nudni dzień, wcale taki nie był. To wszystko… Było dziwne… Jakby to był sen. Pozostaje mi mieć nadzieję, że to była rzeczywistość i naprawdę mam gdzieś tam bratanicę, która jest wesołą i szczęśliwą dziewczynką.
To spotkanie… Było dziwne. Zmieniło moje życie i pogląd na niektóre sprawy. Od tamtego czasu po głowie chodzi mi jedno zdanie, które wypowiedziała ta dziewczynka: „Nie wszystko jest takie jakie się wydaje”. Proste słowa, a tak dużo mówią. Ciekawe, czy jeszcze kiedyś spotkam tą małą? Czy powinienem komuś o tym wszystkim powiedzieć? Powinienem, ale coś mi mówiło, żeby tego nie robić. Chciałem poszukać tej dziewczyny…
Nie mniej jednak… na razie postanowiłem to zostawić tak jak jest i nic nikomu nie wspominać o tym spotkaniu. Jedno spotkanie, a potrafi tak wiele „zmienić”. Skierowałem się do swojego domu. Po wejściu rozglądnąłem się tępo. Miałem w głowie dziwną pustkę. Nawet nie zauważyłem kiedy znalazłem się w pokoju i padłem na łóżko. Niewiele myśląc położyłem się wygodniej i mimo tak wczesnej godziny, zamknąłem oczy od razu zasypiając. Nadmiar wrażeń zrobił swoje…