Rozdział XVII – Prawda i ponowne spotkanie – nowy początek. Moment, w którym wszystko się zaczęło.
Witam! Wiem, wiem… Od ostatniej notki minął już ponad miesiąc, ale brak czasu, lenistwo, zaniki weny… Ehh… Szkoda gadać. Powiem tylko, że moja wena przerzuciła się tymczasowo na inne anime/mangę i postanowiłam zabrać się za pisanie związanego z tym opa. Jak na razie jeszcze drugiego bloga nie zakładam. Postanowiłam uczyć się na błędach i mieć już napisanych wcześniej kilka rozdziałów, które można by dodawać mimo kryzysu weny. Tego opa mam już całkiem sporo, więc postaram się szybko zawrócić wenę w kierunku „zemsty”. Jeszcze raz bardzo przepraszam za moją długą nieobecność. Również w postaci komentarzy na blogach tych osób, których odwiedzam. Nie przeciągając dłużej… Za wszystkie błędy przepraszam, ale jestem padnięta. Rozdział dedykuję następującym osobom:
· Seth – za twoją upierdliwość… we wszystkim ^^
· Fadziulce – na nowej drodze pisania kolejnego bloga ^^ [nawiasem mówiąc zapraszam – adres podam na dole]
· Saspikowi – na pocieszenie za to, żem go wydziedziczyła :P
· I wszystkich osobom, które skomentowały mojego bloga
Zapraszam do czytania!
***
Przez świątynię przeszły kolejne wstrząsy, a kawałki sklepienia zaczęły spadać na ziemię.
-Co się dzieje?
Chłopak rozejrzał się nieprzytomnym wzrokiem. Jednak zadając pytanie nie spodziewał się odpowiedzi, a mimo to ją otrzymał.
-Nie mam pojęcia, ale wygląda na to, że wkrótce się dowiemy.
Blondyn ze zdziwienia otworzył szerzej oczy. Oprócz tego, że usłyszał odpowiedź, to głos jaki ją wypowiedział był inny od tego, który znał, a którym posługiwał się lis. Mimo to wiedział, że należał on do jego bijuu. Spojrzał miejsce gdzie powinna być twarz Kyuubiego, ale wciąż widział tylko plamy o bardziej niż wcześniej zarysowanych konturach. Zmrużył oczy próbując dostrzec więcej szczegółów, jednak na niewiele mu się to zdało.
-Czy to, że widzę same plamy to też efekt uboczny tej techniki?
-Najprawdopodobniej.
-„Najprawdopodobniej”?
-To pewnie ze zmęczenia i nagłej utraty tak dużej ilości chakry. Powinno ci niedługo przejść.
-Rozumiem…
Dalszą konwersację przerwał głośny huk i drzwi przelatujące obok demona i jego byłego nosiciela. Kyuubi przycisnął chłopca do siebie i odskoczył. Blondyn zamknął oczy i potrząsnął głową. Kiedy ponownie uchylił powieki widział już o wiele wyraźniej. W tym momencie w wejściu pojawił się chłopak o krwiście czerwonych oczach. Na pierwszy rzut oka miał może z 13 lat. Długie czarne włosy z pasemkami koloru oczu, opadały kaskadami na plecy chłopca, jednocześnie falując na słabym wietrze. Złowrogi uśmiech ukazywał białe zęby, bardzo zaostrzone i wysłużone w przypadku kłów. Pomimo niskiej postury chłopak prezentował się dostojnie i przerażająco.
Na widok młodzieńca Kitsune, aż zachłysnął się powietrzem ze zdziwienia. Był w szoku. W końcu otworzył usta, żeby coś powiedzieć, a z nich wydobyło się tylko jedno słowo, wypowiedziane niesamowicie cicho.
-Ryuuji…
Pomimo iż Kyuubi powiedział to bardzo cicho, tak że tylko Naruto powinien to usłyszeć, to jednak do osobnika w wejściu również to dotarło.
-Cieszę się, że mnie pamiętasz, Kurama.
Czarnowłosy uśmiechnął się szaleńczo. Naruto spojrzał na Kitsune i również on przeżył szok. Po pierwsze blondyn nigdy nie widział u niego takiej miny, a po drugie Kyuubi wyglądał naprawdę niesamowicie. Chłopak spodziewał się gburowatego i przerażającego faceta w starym wieku czy coś. A kogo ujrzał? Młodego mężczyznę po 20 o długich, czerwonych włosach sięgających prawie do ziemi. Oczy, jak na demona przystało, były czerwone i miały pionowe, cienkie źrenice. A jedyne co choć trochę przypominało wyobrażenie Namikaze, to mina czerwono-włosego bijuu. Poważny i odrobinę groźny wyraz twarzy, to coś czego blondyn jak nic się spodziewał.
Jednak teraz tą minę zastąpił szok, smutek i… ból? A wszystko to spowodowane widokiem osobnika o identycznych oczach. Lis wybudził się z szoku dopiero, gdy trzynastolatek stał dwa metry przed nim i odezwał się do niego z drwiącym uśmiechem. Jednak mimo to, w oczach Lisa widniał ból i smutek.
-Nic nie powiesz, Kurama?
-A co mam ci powiedzieć?
-Wiele…
-Właściwie… to… Jakim cudem żyjesz?
-A co? Z całą pewnością chciałbyś, aby było inaczej co?! – chłopak podniósł głos, a jego mina wyrażała wściekłość
-O czym ty bredzisz?! – teraz i lis podniósł głos, co ponownie zaskoczyło jego jinchuriki – Nigdy nie chciałem twojej śmierci!
-To czemu mnie zdradziłeś?!
-C-co? N-nie rozumiem…
-Zdradziłeś mnie! Wydałeś na pastwę losu tych marnych ludzi! Dlaczego?!
-Ja nie… - czerwono-włosy próbował się bronić
-Widziałem cię! Byłeś tam! Patrzyłeś jak mnie zabijali… Wtedy… Przysięgłem, że się zemszczę. I teraz to JA spowoduję TWOJĄ śmierć!
-Ryuuji…
-Normalnie pewnie niemiałbym z tobą najmniejszych szans, ale teraz kiedy jesteś osłabiony…
W pomieszczeniu zapanowała cisza. Cisza, którą przerwał dopiero milczący dotąd Namikaze.
-Kurama…
Kiedy Ryuuji usłyszał z jaką troską to ludzkie dziecko zwraca się do Kyuubiego – najokrutniejszego z demonów – zdębiał. Na dodatek blondyn zwrócił się do lisa jego prawdziwym imieniem… Imieniem, którego praktycznie nikt nie znał, a bijuu z całą pewnością nie wyjawiłby go pierwszej lepszej osobie. A tym bardziej człowiekowi. Jednak skoro już o tym mowa, to lis nie zareagował na słowa niebieskookiego, więc ten ponowił próbę nawiązania kontaktu… tylko tym razem ciut głośniej.
-Kurama!
-Hę? O co chodzi Naru?
-Kim jest ten chłopak? Znacie się?
-Cóż… To mój młodszy brat…
-Twój… młodszy… b-brat?!
Blondyn ponownie był w szoku. Spoglądał raz na swojego demona, raz na chłopaka przed nimi. Jednak jego przemyślenia przerwał Ryuuji.
-Nie masz prawa nazywać się już moim bratem! – brunet powiedział to takim tonem, że aż syn Yondaime zbladł
-Ryuuji… Ja naprawdę…-
-Przestań kłamać! Zabiję cię!
W prawej ręce bruneta pojawiła się katana. A kiedy młodzieniec zrobił krok w stronę swojego brata, na drodze stanął mu syn Yondaime. Chłopak zdążył już wydostać się z rąk demona i stał teraz naprzeciw Ryuujiego z rękami rozłożonymi na boki.
-Nie pozwolę ci zabić Kuramy!
-Chłopcze… Odsuń się. Chcę tylko śmierci tego zdrajcy, ale jeśli dalej będziesz stać mi na drodze to i ciebie się pozbędę.
-Nie obchodzi mnie to! Kurama jest dla mnie jak ojciec! Nie pozwolę ci go zabić!
-Ojciec? Hahaha! Dobre sobie! Pamiętam wszystko! Zdradziłeś mnie! Wydałeś ludziom, którzy chcieli mnie zabić… Najpierw się ze mną pokłóciłeś, a potem chciałeś bym przyszedł do ciebie niby się pogodzić… A to wszystko było kłamstwem i pułapką!
W tym momencie czerwono-włosego jakby coś oświeciło. Spuścił smętnie głowę i westchnął.
-Więc to o tym mówisz…
-Już pamiętasz? – zadrwił
-Pamiętam, ale… To nie było tak.
-Kłamstwo!
-Mówię prawdę. To wszystko wyglądało dla mnie zupełnie inaczej.
-Ale przecież…
-Nie kłamię. Naprawdę…
-Więc jak to się stało?! – brunet niemal warczał
-Cóż… Z mojej strony to było coś, czego nigdy sobie nie wybaczyłem…
Aby wszystko wyjaśnić musimy cofnąć się trochę w czasie. Zostańmy więc neutralnym obserwatorem tych wydarzeń…
----- retrospekcja -----
Kyuubi no Kitsune – wielki o okrutny lis o dziewięciu ogonach – szedł właśnie w swojej ludzkiej postaci, w kierunku swojego małego domku. Budynek był skromny i znajdował się praktycznie w środku ogromnego lasu, dlatego mało który człowiek się tu zapuszczał, a on sam mógł w spokoju sobie żyć. Teraz jednak czuł stamtąd chakrę kilku shinobi z pobliskiej wioski. Postanowił zbytnio nie ryzykować istnienia swojego małego mieszkania i przyspieszył. Jego długie, rozpuszczone, czerwone włosy wręcz rzucały się we wszystkie strony przez wiejący wiatr. Co chwila wpadały demonowi do oczu w kolorze krwi, by następnie znowu muskać jego policzki, na których widniały lisie blizny. Na sobie miał długie jasne kimono, które w tej chwili zdecydowanie było mu nie na rękę, gdyż przeszkadzało przy tak szybkim marszu. Długie i szerokie rękawy ubrania łopotały na wietrze. Kurama znał ten las jak własną kieszeń i wręcz automatycznie wymijał wszystkie drzewa czy inne przeszkody. Nagle demon drgnął.
Oprócz tych shinobi pojawił się tam ktoś jeszcze . Jego młodszy brat. Poczuł jak chakra bliskiej mu osoby gwałtownie reaguje i wzrasta, a ta należąca do ludzi… zebrała się wokół niego w ogromnej ilości. Kyuubi przeraził się i z jedną myślą w głowie, brzmiącą: „ Oni chcą użyć TEJ techniki i go zabić! Tylko skąd ja znają?!”, wręcz biegł w tamtym kierunku. Nie zwracał uwagi na rośliny, które co chwila rozdzierały mu odzienie. Musiał zdążyć! Choćby nie wiem co! W tym tempie dobiegł tam po około minucie, a to co zobaczył, wprawiło go w taką wściekłość, że ledwo nad sobą panował. Po prostu zdębiał.
Jego ukochany „otouto”, klęczał na ziemi, w środku dziwnego kręgu namalowanego krwią. Nie mógł się ruszyć, a z wielu ran pokrywających jego ciało ciekła szkarłatna ciecz. Chłopak był obwiązany dziwnymi sznurami z chakry, bardzo przypominającymi łańcuchy. Ich końce były trzymane przez shinobi ustawionych wokół klęczącego demona w kręgu. Liny coraz bardziej zaciskały się na jego ciele tworząc coraz to nowsze rany, a on starał się wytrzymać ten ból. Jednak nawet dla demona było to za dużo. Łańcuchy wbijające się w jego ciało nie tylko go raniły, ale również dzięki nim, przez rany do ciała bruneta dostawała się obca chakra wrogich shinobi, która dodatkowo potęgowała ból. Z krwistych oczu młodego demona zaczęły kapać łzy. Na jego czole pojawił się znak oznaczający cierpienie i brunet doznał kolejnej fali bólu. Tym razem potężniejszej. Z jego gardła wydobył się krótki krzyk, który starał się stłumić. Z kolei dziewięcio-ogoniasty lis patrzył na to z szeroko otwartymi oczami. Widział cierpienie i ból młodszego, widział krew pomieszaną ze łzami i skapującą mu na potargane, ciemne kimono. Po chwili z ust rannego wydobyło się jedno słowo: „bracie”.
Kitsune stał przez chwilę nieruchomo, ale kiedy ponownie usłyszał pełny bólu krzyk swojego krewnego, wściekł się do granic. Stracił nad sobą panowanie i rzucił się na ninja z furią w oczach. Dwóch z nich zastąpiło mu drogę próbując go opóźnić. Wtedy zrozumiał. Od samego początku to nie on był celem, a jego młodszy brat. Jednym ruchem ręki odrzucił ninja daleko od siebie, zabijając ich. Natychmiast ruszył w kierunku wroga i demona, aby pomóc rodzinie. Ale było już za późno. Kurama rzucił się w przerażeniu, w kierunku swojego brata, próbując go chwycić. Ale prawię kiedy już mu się to udało, jego dłoń „coś” go odrzuciło. Bariera, która powstaje kiedy technika już dobiega końca. Teraz już nie mógł nic zrobić. Nie mógł się do niego dostać. Mimo to wciąż próbował. Czarnowłosy demon popatrzył na swojego starszego brata, a w jego oczach widać było wyrzut w jego stronę. Zarzuty, że mu nie pomógł, że się nie pospieszył i nie przybył wcześniej. Że kiedy dotarł na miejsce, zamiast mu pomóc, stał i się nie ruszał. Kyuubi już miał się ponownie rzucić w celu zniszczenia bariery, ale wielka kula, która nagle się pojawiła uniemożliwiła mu to. Jakby „obejmując” bruneta, pochłonęła do środka ciało młodego demona razem z łańcuchami i całą pieczęcią, a następnie wybuchła i wielka fala odrzuciła starszego. Kiedy podniósł się i spojrzał w miejsce gdzie powinien być jego otruto. Jednak zamiast tego co chciał ujrzeć, zobaczył wielką okrągłą dziurę w podłożu. Nie było ani demona, ani wrogich ninja, którzy poświęcili swe życie, aby go zniszczyć. Lis był wściekły. Upadł na kolana, a następnie po całej okolicy rozniósł się ryk, jakby wściekłego zwierza.
----- koniec retrospekcji -----
Na tym nasze wspominanie skończymy. Co ważniejsze…
Kyuubi opowiedział im całą tą historię ze swojego punktu widzenia, starając się niczego nie pominąć. Obaj chłopcy byli w szoku. Pierwszy ocknął się Ryuuji.
-K-kłamiesz!
-Nie… Mówię prawdę. Przysięgam ci… A przysięga demona jest niepodważalna. Rozumiem też twój gniew oraz to jak to wszystko wyglądało z twojej strony. Ale mimo to… uwierz mi…
-Ja nie… - głos chłopaka zaczął się łamać, a Naruto mógłby przysiąc, że w czerwonych oczach młodszego demona pojawiły się łzy. Podobnie zresztą, jak w przypadku starszego.
-Ryuuji…
-Kłamiesz… kłamiesz… kłamiesz… kłamiesz… - brunet upadł na kolana i chwycił się za głowę, cały czas powtarzając to jedno słowo – Na pewno kłamiesz… Ja… ale to… braciszku… - ostatnie słowo wyszeptał
Kurama drgnął. Odważył się zrobić jeden krok, potem drugi i trzeci. Stanął tuż przed swoim otouto i również uklęknął. Chwycił go za ramiona i mocno przytulił.
-Ryuuji… przepraszam… Gdybym tylko wiedział…
-Oni-san – wyszeptał i wtulił się w swojego aniki, również go obejmując.
Naruto obserwując ich miał wrażenie, że jakieś dziwne, niewysłowione ciepło przepływa przez niego. Jednak po chwili poczuł jak siły już całkowicie go opuszczają, a on sam traci równowagę. Obraz mu się zamazał i ostatnie co zapamiętał to wołający go Kyuubi, a potem już tylko ciemność.
CDN.
***
Ja: Co do retrospekcji… Cóż… Na swoje usprawiedliwienie powiem tylko tyle, że lepiej mi się pisze w trzeciej osobie i jako obserwator wszechwiedzący. Hm… Chodziło mi tu o takie, „neutralne” podejście do sprawy no ^^. Jak już napisałam Kyuubi opowiedział ta historię ze swojego punktu widzenia, ale myślę, że tak jest lepiej przedstawione.
Yu: Ta… Jeśli chodzi o treść to, jak już widzieliście, rozdział opowiadał głównie o Kuramie i jego przeszłości.
I: Ta… Trochę się tu wyjaśniło. Znowu… Przepraszamy za to, ze A-chan napisała tak krótką i nudną notkę.
Yu: Jakbyście czegoś nie rozumieli to śmiało pytajcie. My nie gryziemy!
I: Ta… Adres o bloga o którym A-chan wspominała na początku to: http://freya-fairy-tail.blogspot.com bardzo serdecznie zapraszamy! Na razie jest tylko prolog, ale wkrótce powinien się pojawić pierwszy rozdział. Opo pisane jest przez Fadziulkę.
Ja: No dobrze! Rozdział jest też dla uczczenia ostatnich dni wakacji! Pozdrawiamy serdecznie i bardzo przepraszamy, ze tyle czekaliście na rozdział. Mam nadzieję, że było warto ^^. Do następnego!