Witam
wszystkich! (O ile ktoś tu jeszcze zagląda) Oto wasza kochana A-chan robi
wielkie Come Back! Cieszycie się prawda? *cisza* Ta... Ale! Żeby nie było! Moja
wena na "zemstę" dalej... T.T Siadła se taka na fotelu, niczym
królowa na tronie, rządzi się i wybrzydza... Nie miejcie, więc złudnych nadziei
- to jeszcze nie jest kolejny rozdział. Niestety... Tak, wiem, że i tak mało
kto to czyta, ale cóż poradzić? Starałam się coś napisać, ale jak wielu z was
wie, wena to takie złośliwe stworzenie, które zawsze robi na przekór. Innym
słowy, miałam wenę na wszystko, tylko nie na "zemstę". -_- A że nie
chciałam się "zablokować", to jakoś zapisywałam to, na co miałam wenę
(żeby jej całkiem nie stracić - kto wie... może owy pomysł jeszcze kiedyś
wykorzystam?). I wyszło na to, że... napisałam dość sporo o_O. Aż sama się
zdziwiłam. Zaczęłam też kilka nowych historii (na razie na kartce) i napisałam
jednego one-shot'a (chyba jednego, bo sklerozę mam), który postanowiłam wam
pokazać. Nie jest on długi, ale myślę, że warty uwagi. I uprzedzam, że jest on
o Ao no Exorcist. Ta... A teraz zapraszam do czytania!
***
Złota myśl: Czasem pozory mogą bardzo mylić. Wielu rzeczy jesteśmy
nieświadomi i choć wydaje nam się, że wszystko rozumiemy, bo wiele przeszliśmy,
to tak naprawdę nie zdajemy sobie sprawy, z życia, które toczy się wokół nas.
Które pędzi swoim biegiem i mija naszą, niczego nieświadomą, osobę. Wychodzi
więc na to, że znamy ledwo kroplę życia, a tego ogromnego morza, oceanu... nie
mamy o nim pojęcia. Jesteśmy jak mrówki, czy inne robaki, które są pyłkiem dla
świata. Ich wiedza o świecie ogranicza się tylko to swojej "okolicy"
i swojego "domu".
Obserwowałem cię od dawna. Praktycznie odkąd się urodziłeś. Widziałem co
przechodziłeś, ale nie mogłem interweniować. Choć bardzo chciałem, nie mogłem.
Gdybym to zrobił… zabili by nas oboje. A ciebie zupełnie nieświadomego.
Pozostawało mi więc tylko patrzeć i mieć nadzieję, że szybko poznasz prawdę, że
poradzisz sobie z tym sam. Miałem nadzieję, że ONI nie zostawią cię na pastwę
losu. Jednak myliłem się. Chcieli cię zabić. Tak jakbyś to ty był winny. Miałem
wtedy ochotę wyć, zabić się, byleby ciebie zostawili w spokoju. Jednak ON wziął
cię to siebie. Wziął was oboje, ale to ciebie chcieli zabić. Wiedziałem, że ON
wychowa was w taki sposób, że to ty jako jedyny nie będziesz znał prawdy.
Jednak nie przypuszczałem, że w dniu twoich 18-stych urodzin, staniesz się celem
i będziesz „widział” to, co niewidoczne. Że akurat wtedy… Musiałem
zainterweniować, jednak wciąż nie mogłem powiedzieć prawdy. Jedyne co byłem w
stanie zrobić, to pomóc ci się uwolnić. Tylko to mogłem… Szczególnie po tym jak
„zabiłem” JEGO. Nie uwierzyłbyś w moje słowa. Tak bardzo chciałem ci pomóc, tak
samo mocno, jak kiedyś JEJ. Ale ostatecznie… potrafię chyba tylko szkodzić.
Miałem złudną nadzieję, że mi się uda. Jednak ON-osoba, która byłaby zdolna
wytrzymać moją obecność… nie dała rady. A przecież to ON się tobą zajmował.
Zniszczyłem ci życie… Jak mógłbyś później uwierzyć w moje słowa? Otóż nie
mógłbyś. Wiedziałem o tym. A ja… znowu zawaliłem. Chcąc dobrze skrzywdziłem
cię. Tak bardzo, że dołączyłeś do osób chcących twojej śmierci. Po co? By
zemścić się na mnie. Rozumiałem cię. Jednak nie mogłem ci na to pozwolić przed
poznaniem prawdy. Uznałem, że to dobry sposób, byś był samodzielny i… nauczył
się żyć. Pozostawało mi tylko granie „tego złego”. Działałem tak, choć z
ogromnym bólem serca, byś nauczył się wszystkiego i wyrósł na wspaniałego
młodzieńca. Kolejnym problemem była twoja moc, nad którą nie panowałeś. Dla
mnie nie była oczywiście problem śmierć tych ludzi-twoich przyjaciół, ale
wiedziałem, że ty… nie mógłbyś sobie tego wybaczyć. Cierpiałbyś, a na to nie
mógłbym patrzeć. Wiedziałem, że pozwalając na coś takiego… ty oszalałbyś.
Kiedy walczyłeś z demonami, które rzekomo ja wysyłałem, twoja nienawiść wobec
mnie pogłębiała się. Pogodziłem się z tym, bo nie miałem innego wyjścia. Tylko
tak mógłbyś „względnie” bezpiecznie rosnąć, rozwijać się, zyskiwać
doświadczenie i uczyć się. Chciałem byś był szczęśliwy. Byś miał przyjaciół i
żył wśród nich. Chciałem byś miał normalne życie. Z tym, że pojęcie „normalne
życie”, w twoim przypadku miało (i ma) trochę inne znaczenie. W końcu jesteś
demonem, a ściślej ujmując-synem demona. Mogłeś znaleźć prawdziwych przyjaciół
tylko w tych kręgach, zaznajomionych z całą sytuacją „naszego” świata. W końcu,
czy można nazwać przyjacielem kogoś, kto tak naprawdę nic o tobie nie wie? Albo
odwrotnie-kogoś, kto coś przed tobą ukrywa? Wątpliwe… Ja nie nazwałbym tego „prawdziwą
przyjaźnią”.
Cóż… W twojej sytuacji problemem byłoby jedynie to, że to ja jestem
twoim ojcem. Mogliby zrzucać na ciebie winę za moje czyny. Tak jakbyś to ty był
temu winny. Jednak… jestem pewien, że ci prawdziwi przyjaciele nie odwróciliby
się od ciebie poznając prawdę. Owszem… Byliby źli i zagubieni, ale z całą
pewnością wybaczyliby ci, porozmawiali i zrozumieli. Zresztą… obserwując cię
zrozumiałem, że nie powinieneś mieć problemów ze zrozumieniem również swojej
winy i „przeproszeniu” za ewentualne oszustwo, czy po prostu ukrywanie prawdy o
sobie. Tak! Ewidentnie łatwo ci było zawierać nowe znajomości. Jesteś dobrą
osobą. Jesteś, byłeś i zawsze będziesz. Zapewne masz to po matce, bo ja… cóż…
Raczej ciężko by było określić mnie mianem „dobrej osoby”. Żałuję, ze to ja
przeżyłem a nie twoja matka. Chociaż… Wtedy i ona mogłaby mieć problemy.
Mogłaby zostać oskarżona o zdradę, ale… ona przynajmniej mogłaby być z tobą. A
co masz ze mnie? Jeszcze większe kłopoty i chęć zemsty. Ale czasu nie da się
cofnąć. Niestety… Nie mniej jednak… nigdy nie zmieniłbym tego, że mam ciebie,
że mam was. Nawet jeśli daleko.
Chciałem byś żył. Choćbyś mnie przy tym nienawidził, musiałeś żyć. Nie
poradziłbym sobie ze stratą kolejnej ważnej mi osoby…. I to przeze mnie, z
mojej winy. Jestem egoistą, to prawda. Przyznaję się do tego. Ale to swoją
drogą. Teraz… pozostałeś mi tylko ty. Jednak… podobnie jak po śmierci Shiro,
tak i teraz kiedy zginął Yukio, twoja nienawiść wobec mnie tylko się pogłębiła.
Wiem o tym, ale nadal jesteś moim synem. I choćbyś coraz bardziej pragnął mojej
śmierci, ja wciąż będę twoim ojcem i będę cie kochać. Nic tego nie zmieni. A ja
wciąż mam nadzieję, że jednak… i ty to zrozumiesz. I może… jak ONA… nie
będziesz słuchał tego co mówią inni.
Ah! Jesteś tak podobny do matki! Tak bardzo… Jak ja ją kochałem! Czegóż to bym
dla niej nie zrobił?! Byłem gotowy dla niej zginą, dla niej zabić, dla niej
zacząć działać. Wszystko dla niej… Byłem gotów na jej jedno słowo nieba jej
przychylić, czy nawet porzucić świat demonów i obrócić się przeciw nim. Mogłem
jej oddać dosłownie wszystko. Nawet swoją wolność.
Zanim dowiedziałem się, że zostanę ojcem, nigdy bym nie pomyślał, że demon może
zaznać takiego szczęścia. A jednak! Kiedy mi o tym powiedziała, myślałem, że
żartuje sobie ze mnie. Jednak, gdy na jej twarz zawitał zawód, złość i smutek,
zrozumiałem. Nigdy nie byłem szczęśliwszy. Oczywiście zdawałem sobie sprawę, że
nie będzie łatwo, ale zależało mi na was. Na całej waszej trójce. Myślałem, że
jakoś sobie poradzimy. Miałem taką nadzieję. Niestety… Demony takie, jak ja,
najwyraźniej nie mogą zaznać aż tak dużego szczęścia. Ty możesz. Może i jesteś
demonem, ale jesteś też człowiekiem. A to czyni cię jeszcze silniejszym.
Silniejszym niż jakikolwiek demon. Ludzkie serce nie ma ograniczeń. Ciało i moc
owszem, ale te u ciebie są demoniczne. Innymi słowy masz w sobie to, co
najsilniejsze u obu ras. Masz więc ludzką siłę serca i ducha, a także
demoniczną moc, siłę fizyczną, wytrzymałość oraz inne zdolności fizyczne.
Poradzisz sobie ze wszystkim. Wiem to i wierzę w ciebie. Jesteś silny. Pod
każdym znaczeniem tego słowa. A kiedy będziesz pewien, że masz tych
„prawdziwych przyjaciół” i masz kogo bronić, będziesz niezwyciężony. Kiedy
bronisz kogoś jesteś silniejszy niż gdybyś bronił siebie. Przekraczasz wtedy
wszystkie granice.
Stawanie się silniejszym by móc chronić swoich bliskich i to co jest dla danej
osoby cenne, bycie wtedy niezwyciężonym… to cecha ludzka. Zdecydowanie! A ty ją
posiadasz. Dlatego pamiętaj abyś nigdy nie robił wszystkiego sam, byś nie brał
wszystkich problemów na swe barki. Dziel się tym ciężarem z przyjaciółmi. Od
tego są. Jeśli boisz się, że mogą cie wtedy zostawić… nie martw się. „Prawdziwy
przyjaciel” nie zrobi tego, nie porzuci się, gdy będziesz go potrzebował. Oni
są z tobą, nawet po tym, jak dowiedzieli się o tobie prawdy. A podzielenie się
z nimi swoimi problemami i zmartwieniami, tylko pogłębi wasze więzi. Na pewno
to je umocni. Jeśli jednak któryś z nich to zrobi, zostawi cię, to tym bardziej
się tym nie przejmuj. Oznaczałoby to, że nie był „prawdziwy”.
Pewnie dziwi się to, że ja „mówię” takie rzeczy. Zastanawiasz się „po co?”, lub
„Jaki on ma w tym cel?”. Żaden. Chciałem tylko byś poznał prawdę, nic więcej.
Zapewne gdy się kiedyś spotkamy, nie dane nam będzie spokojnie porozmawiać, O
ile w ogóle kiedyś się spotkamy przysłowiową „twarzą w twarz”. Szczerze mówiąc
nawet nie wiem czy kiedyś ta wiadomość do ciebie dotrze. Jeśli tak… to
wyrzucisz ją nawet bez otwierania, czy może jednak przeczytasz? Nie wiem tego,
ale mimo wszystko mam taką nadzieję. Przecież życie nie może być aż tak
przewrotne i złośliwe, prawda?
Nie jestem dobry w tego typu „rozmowach”. Choć może powinienem to określić
mianem monologu. Nie mniej więc mi za złe tego, że pisze to wszystko w ten,
dość nieumiejętny sposób. Pomimo lat, które przeżyłem, nie potrafię wyrażać
swoich uczuć zbyt dobrze. Za to też cię przepraszam. Nie oczekuję, że po
poznaniu treści tej wiadomości (o ile w ogóle zdecydujesz się ją odczytać), od
razu zapałasz do mnie miłością. Nie… doskonale cię rozumiem. Choć przyznaje, że
chciałbym abyś mi przebaczył. Jednak… Na twoim miejscu… Nie. Nigdy nie byłem i
nie będę na twoim miejscu. Nie jestem tobą i nie wiem co bym zrobił w takiej
sytuacji, w jakiej ty się znalazłeś. W sumie to, tak naprawdę nie wiem nic. A
raczej wiem dużo, jak na istotę żyjącą, ale jest to nic w porównaniu z całym
światem. Nawet jeśli jestem tym, kim jestem, to tak naprawdę o wielu rzeczach
nie mam pojęcia.
Jednego jednak jestem pewien bardziej niż czegokolwiek na świecie. Nie ważne co
zrobisz, jaką decyzję podejmiesz, jaki będziesz wobec mnie… Dla mnie ZAWSZE
pozostaniesz synem. Nigdy nie przestanę cię kochać jakkolwiek byś nie postąpił
i jakiej drogi byś nie wybrał. Ty jedyny mi zostałeś. Nawet jeśli będziesz mnie
nienawidził, będę cię chronił i obserwował. To się nigdy nie zmieni. A teraz
mój drogi synu… Pozostaje mi mieć nadzieję (jakże ludzkie uczucie), że może
jednak mnie zrozumiesz. Zrozumiesz i może… przebaczysz?
***
I jeszcze krótka informacja. Zapraszam na mojego bloga: Link1 oraz
na bloga, którego piszę razem z Shiru i Fadziulką (blog został przeniesiony na
blogspota, dlatego podaje adres): Link2
Ah! I jeszcze jedno! Chciałam powitać jeszcze Spooky Alice oraz Kathie ^^.
I dla wyjaśnienia... NIE MAM ZAMIARU PORZUCAĆ BLOGA! Po prostu szukam weny na
to opo w każdy znany mi sposób, to wszystko ^^. A! I dziękuję za krytykę pod
poprzednim one-shot'em!
P.S. Z okazji tak dużej ilości komenatarzy, które dobijają obecnie prawie do
200 (tego dnia jest ich 199) mam zamiar dodać wkrótce bonus w postaci kilku
ciekawych obrazków. Mam nadzieję, że przypadną wam do gustu ^^. Jak ktoś ma
jakieś specjalnie prośby odnośnie tego (czy też kolejnego bonus) to piszcie w
komciach (może akurat będę miała tą postać/postacie)
Pozdrawiam serdecznie! Wasza A-chan