O problemach technicznych (nie działający poprawnie laptop – najpierw stary, potem nowy) nie będę się rozwodzić, bo to bez sensu.
Wiem, że usprawiedliwienie marne, więc nie będę już wam marudzić. Powiem tylko, że bardzo przepraszam za to, że tyle musieliście czekać i powinnam was chyba ozłocić, że tyle wytrzymaliście. I nie zrobiliście mi napadu na chatę…
Koniec! Zapraszam do czytania!
***
Niektóre rzeczy dzieją się niezależnie od nas i naszej woli. Często też nie jesteśmy ich świadomi, lub zauważamy je za późno. Niestety. Ale to naturalne. Jesteśmy ludźmi, a ludzie są słabi i ślepi. Czy zatem demony są takie same? Czy ich też to tyczy? Cóż… nie ma istoty doskonałej, pozbawionej wszelkich złych cech, idealnie mądrej i wszechwiedzącej. Demony jednak żyją dłużej od ludzi. Znacznie dłużej. Wiedzą więcej, ale mimo to ich też da się omamić.
Uzumaki Naruto, choć był człowiekiem, widział więcej niż nawet niektóre demony. I nie – nie był jakimś super robotem, geniuszem, mutantem, czy potomkiem jakiegoś herosa. On po prostu zbyt wiele przeżył i zbyt wiele widział, żeby dało się go tak łatwo oszukać. Ale nawet ta zdolność „widzenia” nie mogła czasami nic zmienić. A świadomość tego, co się dzieje i niemożliwość zrobienia czegokolwiek, jest okropna.
Ale powoli.
Słowa, które Naruto powiedział w czasie ich długiej rozmowy, zmieniły więcej niż powinny. Albo raczej więcej niż przypuszczano, że zmienią. Prawda okazała się bolesna. A gdy Naruto dodał, że jest coś jeszcze, o czym na razie nie powie przyjacielowi… blondyn nie potrafił już tak łatwo spojrzeć w oczy Sasuke. A tym bardziej, że Uchiha nie naciskał. To było jeszcze gorsze. A świadomość, że brunet dał mu kredyt zaufania, który Namikaze wykorzystuje trochę za bardzo, nie pomagała. Wtedy pojawili się w drzwiach nowi znajomi Naruto i rozpoczęła się kolejna długa opowieść. Opowieść, przez którą Uchiha finalnie dostał potężnego bólu głowy.
Ale nawet ten dzień, choć wydawał się tak znaczący, był niczym w porównaniu do katastrofy, która zbliżała się wielkimi krokami. Wielkimi i niewidocznymi krokami.
W Suna-gakure tajemnicze i przerażające zabójstwa ustały tak nagle, jak się pojawiły. A mieszkańcy odetchnęli z ulgą. A przynajmniej pozornie. Wszyscy nadal się bali. I rodzeństwo Sabaku nie było wyjątkiem. Temari i kankuro starali się tego nie okazywać, ale marnie im to wychodziło. W przeciwieństwie do Gaary.
Chłopak siedział na oknie, z tą swoją obojętną miną i obserwował. A przynajmniej tak to wyglądało. Bo w rzeczywistości wpatrywał się w jeden punkt, błądząc myślami wokół niedawnych wydarzeń. Nie miał bladego pojęcia kim był morderca, ale był pewien, że nie był to człowiek. Bo żaden człowiek nie byłby zdolny do czegoś takiego. Raz wykradł się z domu tak, że nikt go nie widział. I zobaczył to, co się stało z jednym ninja, wykwalifikowanym wojownikiem. Gaarę zmroziło wówczas i bardzo niechętnie wspominał tę chwilę.
Ale musiał. Bo inaczej nic nie dałoby się wymyślić. Kazekage też nic nie mógł zdziałać. Wszelkie próby jakie podejmował nie przynosiły żadnego efektu. I Gaara wiedział, że skoro do tej pory nic nie pomogło, to przyszłość niewiele zmieni. Była jednak jedna opcja. Opcja, którą tylko najmłodszy Sabaku mógł wykonać. I nie bardzo mu się to podobało. Ponieważ jedynym wyjściem było… spotkanie z Shukaku. Jeśli ktokolwiek w wiosce mógłby cokolwiek wiedzieć o tym mordercy, to był to właśnie ogoniasty demon. A nie zanosiło się na to, by chciał współpracować. Jak zawsze zresztą. Ale tym razem Gaara był zdeterminowany. Musiał też zachować spokój q czasie tego spotkania, w przeciwnym razie mogłoby się to tragicznie skończyć. Dla wszystkich. Zdecydował, że zrobi to tej nocy. Nie było bowiem sensu czekać. Wolał jednak najpierw zabezpieczyć swoje otoczenie. Nie był pewien co może się zdarzyć. A im mniej ofiar w ludziach, tym lepiej.
Minęło kilka miesięcy od pamiętnej rozmowy miedzy Naruto i Sasuke. Przez ten czas obaj chłopcy byli zajęci trenowaniem. O podróżowaniu nie wspominając. Bowiem Sasuke oczywiście do nich dołączył. Co się stało z Himiko? Po odzyskaniu przytomności zniknęła. Podobno zamieniła kilka słów z Sasuke, ale Uchiha nie chciał zbyt wiele powiedzieć na ten temat. Zostawiła jednak krótki list z podziękowaniami i przeprosinami. I w ten oto sposób podróżna rodzinka zwiększyła się o kolejnego członka rodziny. A co było ich celem? Mało znane mieścinki, w których nikt nie słyszał o Uchiha, czy Uzumaki. Wykonywali tam dorywcze prace, szukali informacji, zdobywali doświadczenie i dokształcali się w miejscowych bibliotekach. Naruto miał już nawet swój własny schemat. Najpierw od 2-3 godzin nauki teoretycznej, bądź treningu duchowego oraz szukanie nowych jutsu. Później około 4 godziny treningu fizycznego, w tym próby wykonania nowopoznanych technik, a następnie zdobywanie informacji. Do tego ostatniego etapu zawsze zabierał się z pewną dozą dystansu. Musiał bowiem zachować spokój, jeśli chciał się czegokolwiek dowiedzieć, czy posklejać fakty. A dowiedzieć chciał się wiele. Po pierwsze musiał się upewnić odnośnie kilku swoich przypuszczeń. W tym rzecz jasna prawdziwego powodu ataki na Konohę oraz jego przebiegu. Był prawie pewien, że stoi za tym Madara. Pośrednio lub bezpośrednio. Szczególnie po pewnej rozmowie s Kyuubim, którą przeprowadził jakiś czas temu. Musiał zatem to również sprawdzić. Po drugie chciał poznać prawdę o swojej rodzinie i znaleźć kuzynkę. Bo choć rozmawiał z nią trochę, to mimo wszystko wciąż nie wiedział gdzie miałby jej szukać. Gdzieś tam miał rodzinę, wciąż żyjącą… i musiał ją znaleźć!
Niestety te poszukiwania tak absorbowały jego uwagę, że pozostali zaczęli się już poważnie martwić. A szczególnie Kurama, który nawiasem mówiąc zrobił się ostatnio mocno nadopiekuńczy i zachowywał się jak nadgorliwy ojciec. A to rzecz jasna zawsze bawiło Ryuujiego i Sasuke.
Tym razem Naruto również był bardzo pochłonięty swoim grafikiem. Do tego stopnia, że prawie wpadł na jakiegoś mężczyznę w miejscowej bibliotece. Szybko przeprosił i już chciał odejść, gdy coś go sparaliżowało. Dziwne uczucie. To nie był zwykły człowiek. To nawet nie był ninja. Naruto już tyle czasu spędził z demonicznymi braćmi, że od razu zauważył różnicę. Mężczyzna stojący przed nim nie był nawet człowiekiem. I przypuszczał, że nieznajomy zauważył zmianę na jego twarzy. *Wkopałem się* - pomyślał Naruto.
Gaara nie spał od kilku. Do tej pory zdarzało mu się zapadać w krótką drzemkę, aby choć trochę wypocząć. Ale teraz nie zmrużył oka nawet na sekundę. Był wykończony fizycznie i psychicznie. Rozmowy z Shukaku nie przynosiły żadnych efektów. Początkowo Shukaku bawił się nim, lub mu groził. Po pewnym czasie wizyty Sabaku zaczęły go irytować. Przez kilka kolejnych dni ignorował swojego jinchuuriki, aż w końcu skończyło się na tym, że udało mu się na kilka tygodni zamkną tą niewielką część umysłu Gaary, w której się znajdował przed nim. Odciął się zupełnie. I dopiero po wielu ciężkich wysiłkach Gaara sforsował ta blokadę. Wymęczyło go to okropnie i o mały włos, a skończyłoby się to bardzo źle. Aż w końcu ponownie próbował wydostać jakieś informacje od ogoniastej bestii. I jak na razie rozmowy z Shukaku nie przynosiły żadnych efektów. Dodatkowo musiał jeszcze toczyć z nim walkę w swojej duszy, co było dodatkowo wyczerpujące. A ku jego nieszczęściu, gdy wracał do rzeczywistości, demon robił mu na złość. Jakby za karę, że w ogóle ośmielił się do niego odzywać. O współpracy nie wspominając.
Jedynym co w czasie jednego ze spotkań dowiedział się młody Sabaku, było to, że ten tajemniczy osobnik szuka kogoś. Kogoś, na kim chciał się zemścić. Ale była to jedyna informacja, jaką uzyskał. Bowiem gdy szop zorientował się co mu się wymsknęło, obraził się i wyrzucił Gaare z jego własnej duszy.
Nie mniej jednak ta wiadomość zmartwiła Gaarę. I to mocno. Faktem jest, że skoro ta istota szukała kogoś w tej wiosce, ale teraz zniknęła, to znaczyło, że tej osoby tu nie ma, więc morderca raczej nie wróci. Z drugiej jednak strony coś się za tym kryło. No i nie było pewności, że poszukiwana osoba nagle pojawi się w wiosce, a za nią ON. Na dodatek Gaara miał co do tego złe przeczucia. Kolejnym jego zmartwieniem było też to, że od dawna nie otrzymał żadnych wiadomości od Naruto. Kolejna sprawa dodana do listy zmartwień i problemów. Chciał się jakoś skontaktować z przyjacielem, ale nie miał bladego pojęcia jak. I był zbyt zmęczony by myśleć nad tym dłużej. Problem (kolejny) polegał na tym, że chociaż bardzo chciał się zdrzemnąć, wiedział że nie może zasnąć. Jakoś nie uśmiechała mu się utrata kontroli i zabicie wszystkich dookoła oraz zniszczenie całej wioski.
-Setsu! Setsu-chan! Gdzie się schowałaś?! Już kolacja! – w jednym z tradycyjnych i sporych domów rozległo się wołanie. Mała dziewczynka skuliła się i jeszcze bardziej wsunęła w malutką przestrzeń między szafą, a ścianą. Słysząc wołanie swojego brata przysłoniła ręką buzię i zachichotała. Zawsze to robiła. Chowała się przed nim w coraz to innych i za każdym razem bardziej wymyślnych kryjówkach, a on jej szukał. I nigdy nie mógł znaleźć. W końcu jednak używał jakiegoś jutsu, czy innej sztuczki i ją znajdywał. Więc zdecydowała się nauczyć jeszcze lepiej ukrywać. Aż sztuczka braciszka przestała działać. I wtedy to mama zawsze ją znajdywała. I karciła. A tatuś zawsze chwalił umiejętności kamuflażu i ukrycia. To była ich taka rutyna.
Ale dzisiaj było inaczej. Bo w pewnym momencie nagle rozległ się trzask i jęk bólu. Dziewczynka od razu wyskoczyła z kryjówki i wybiegła z pokoju. Blond kosmyki opadły jej na oczy, kiedy z cudem wyhamowała przed przewróconym stolikiem.
-Toru-nii! – zawołała na widok obolałego brata, siedzącego na podłodze – Co się stało?
-Nic takiego. Po prostu deska w podłodze nadaje się już do wymiany. – szatyn uśmiechnął się ciepło, ale nie wstał. Dziewczynka spojrzała na pękniętą deskę w podłodze, która teraz tworzyła dziurę, a potem na poharataną nogę swojego brata. Natychmiast pobiegła do łazienki po pudełko plastrów, kilka bandaży, kremów i wiele innych rzeczy, na których widok brązowooki zaniemówił.
-Po co ci tego aż tyle? – wykrztusił, a blondynka zaczerwieniła się lekko i spuściła głowę. Gdy ją ponownie podniosła, twarz jej brata pokryta była krwią i brudem, a oni sami nie znajdowali się już w domu.
-Nie! – długowłosa blondynka zerwała się gwałtownie z łóżka. Nigdy nie lubiła mieć snów. Były nierealne. I denerwujące przez to. Nie dawały spokoju. A tego typu snów nienawidziła najbardziej. Bo były realniejsze od innych. Nie były fantazją, lecz rzeczywistością. Przeszłą rzeczywistością, która nie dawała jej spokoju i była niczym cień. Nie, nie chciała zapomnieć. Chciała pamiętać, by móc żyć i się nie poddawać. Bo ON oddał za nią życie. Nie pozwoli by to poszło na marne. To dawało jej siłę.
Ale nie chciała też tą przeszłością żyć. Z wielu powodów. Nie chciała niepokoić innych swoim stanem – to raz. Dwa – ON by tego nie chciał. Trzy – żyjąc przeszłością nie da się iść na przód. A ona chciała. By nikt już nie musiał się dla niej poświęcać.
-Tsu-chan? – drzwi do pokoju uchyliły się i pojawiła się w nich twarz blondwłosej kobiety o ciepłych oczach. – Wszystko w porządku?
-Tak, mamo. Miałam tylko dziwny sen.
-Oh, rozumiem. A jak się czujesz?
-Już lepiej. Ito-sensei mówi, że w ciągu tygodnia w pełni wyzdrowieję i będę mogła wrócić do treningu.
-Tylko się nie przemęczaj, dobrze? – kobieta zrobiła zmartwioną minę – Wiem jak bardzo lubisz ćwiczyć, ale najpierw dojdź do siebie. Wtedy będziesz mogła dać z siebie więcej.
-Wiem mamo, wiem. – zamilkła na chwilę, by ponownie się odezwać zupełnie innym tonem – Mówiła ci ostatnio o tym śnie, który nie był snem… Spotkałam tam kogoś.
-Kogo moja droga? – kobieta wydawała się zdziwiona
-Nie wiem jak do tego wszystkiego doszło… w sensie jakim cudem oboje tam trafiliśmy, ale… spotkałam mojego kuzyna. Twojego bratanka. Syna wujka Mianto. Wygląda jak… jak ja.
-Niemożliwe… Syn… o boże! – kobieta zachwiała się i zemdlała.
-Chyba nie powinnam była jej tego mówić. – mruknęła blondynka i podniosła lekko matkę, a następnie posadziła przy ścianie.
***
Ta… i tego by było na tyle. Wiem, że jakoś super dużo tego nie jest, ale uważam, że mało również nie. Zrobiłam wyznaczona minimalna ilość stron (czyli 6 stron w zeszycie… drobnym pismem) i jestem w sumie dumna z tego rozdziału. Chociaż na tytuł pomysłu nie miałam.
Cóż… myślę, że ta historia pociągnie się jeszcze całkiem sporo. Wiem, że jak na razie pewnie patrzycie na to pesymistycznie, ale mam całkiem sporo pomysłów na to opowiadanie. Gorzej z czasem na ich realizację. Jak tylko skończę opowiadania o FT (a zostało mi tam już ledwo parę rozdziałów) to na pewno będzie mi łatwiej. Muszę się chyba wstrzymać z pisaniem własnego opowiadania do czasu zakończenia również tej historii. A przynajmniej przerzucić trochę weny z innych opowiadań na to i rozplanować sobie wszystko. Nie chce jednak pisać na odczepnego, więc pisanie na siłę tu nie zadziała. Eh… Mam nadzieję, że kolejny rozdział napiszę znacznie szybciej. I najlepiej jak od razu przepiszę go wtedy na komputer.
Jeśli jednak będzie problem, wrzucę tu kolejny one-shot o AnE (taki przerywnik). No chyba, że nie chcecie.
Yu: Co to za pytanie? Oczywiście, że chcą! Lepsze to niż, czekać kilka miesięcy na rozdział „zemsty”!
I ty Brutusie przeciwko mnie?! Ehh… Chyba już nie ma dla mnie ratunku… Jak ta dalej pójdzie to Yu zamieni się w kata i będzie stał nade mną dopóki nie napiszę czegoś sensownego… Kiedyś tak zrobił. Ale to nie miejsce na to.
Krótka informacja! Jeśli ktoś chciałby poczytać jakiś one-shot (albo two-shot *smile*) odnośnie jakiegoś anime, postaci, historii czy czegokolwiek, to może zarzucić tematem, a ja postaram się coś napisać. Zostało to zastosowane już na "inne-oblicze-akatsuki.blogspot.com" i się nam przyjęło. Na dodatek stanowi niezły przerywnik i odskocznie. A i nam autorom łatwiej się wtedy pisze oryginalną historię. Szczególnie kiedy shot jest nie lada wyzwaniem, a wyjdzie dość dobrze. Dlatego jeśli ktoś by bardzo chciał, może spróbować rzucić wątek, bo taka opcja istnieje.
BTW – czytał ktoś Dary Anioła? Albo Pocałunek Kier? Kocham to i jak najbardziej polecam!
Yu: Ty lepiej pisz, a nie czytaj, albo osobiście dopilnuje, żebyś nie dostała w ręce kolejnej części Darów. *złowrogie spojrzenie*
Ta… Kończymy temat! Cóż… na razie nic więcej chyba nie mam do powiedzenia… Do następnego!