środa, 25 stycznia 2012

Rozdział XI – „Imię i prawdziwy ojciec”

No dobrze ludziska. Ogłaszam wszem i wobec, że oto ja wielka A-chan… <dostaje w łeb od Itachiego> echem… to znaczy, że oto postanowiłam napisać w końcu notkę po baaardzo długich ględzeniach kilku nieznośnych osób, a szczególnie Sethu. Tak, tak to jego wina, że…
I: Chyba zasługa…
Cicho! Ja mówię! >_< Tak czy inaczej on miał w tym największy udział… niestety… -_-. No, ale odbiegamy od głównego wątku, czyli notki. Rozdział, cóż powiedzieć… taki sobie. Nie miałam zbyt dużo weny i w ostatniej chwili postanowiłam zmienić imię Kyuubiego, które w tym rozdziale się właśnie pojawi po raz pierwszy. Tak więc radujcie się!
Yu: <ponaglający wzrok> A-chan… Pospiesz się. Mam ci przypomnieć…
Dobra już dobra. Chciałam jeszcze bardzo, ale to bardzo podziękować za taką ilość komentarzy (choć część z nich jest moja, gdyż odpowiadałam na komentarze. Głównie Inchest) i ogroooomną ilość wejść. No i witamy wszystkich nowych czytelników, k™órych zresztą jest bardzo dużo i serdecznie pozdrawiamy tych co zostawili po sobie ślad.  Rozdział, więc dedykuję:
  • Inchest – Za to, że jeszcze cię nie zanudziłam i wciąż z nami jesteś. No i oczywiście za tak wielką pomoc jaką mnie (świadomie lub nie) obdarzyłaś.
  • Sethu – Za to twoje ponaglanie -_-. No i za to, że jeszcze cię nie zamęczyłam tymi rozmowami ^^. A te groźby to są karalne!!! >_<
  • Fadziulce – W końcu napisałaś notkę! No i pomogłaś mi z tym imieniem ^^.
  • Martini – jestem pod wrażeniem jak szybko piszesz te notki o_O. Co nie zmienia mojego zdania, że chcę więcej ^^. (Choć sama piszę rzadziej, ale co tam ^^’’)
  • GeKoN – Witamy cię na blogu i oczywiście będziemy informować ^^.
  • TobiMilobi – Miałam cię powitać wcześniej, jednakże obawiam się, iż posiadam sklerozę wieku młodego (o ile tak istnieje ^^”). No i chcę cię zmotywować do napisania notki ^^.
  • m2aster – Również miałam cię powitać wcześniej, ale jak widzisz (powó podobny jak wcześniej) jakoś to nie wyszło.
Skoro już wszystkie sprawy odnośnie dedykacji zakończone to…
I: <zniecierpliwiony> To zapraszamy do czytania i mamy nadzieję, że wypowiedź A-chan was nie zanudziła na śmierć, a notka nie uśpi.
Ej!
Yu: <zatyka usta A-chan i związuje ją> Zapraszamy do czytania ^^’’.

***

Naruto obudził się z silnym bólem głowy i gorączką. Mało pamiętał z tego co stało się po przejęciu jego ciała przez Kyuubiego. Nie był też pewien czy lis wciąż się na niego gniewa, więc zrezygnował z zapytania go o to. Wstał i lekko się zachwiał. Coś mu nie pasowało. Nie dane mu było się nad tym długo zastanawiać, bo usłyszał jak zaczyna mu burczeć w brzuchu.
-*No tak, od jakiegoś czasu mało jadam i na dodatek rzadko. Czyżby to było to? A zresztą… Nieważne już! Głodny jestem!*
Po tym krótki monologu przeprowadzonym w myślach, chłopiec skierował się w kierunku… ogniska?!
-*O_o Skąd tu ognisko?! Nie przypominam sobie nic takiego!*
Blondyn zaczął się zastanawiać jak dużo nie pamięta. Zauważył też jakieś usmażone ryby i menzurkę z wodą. Zjadł trochę, napił się i skierował w stronę zbiornika wodnego. Nagle usłyszał czyjś dziwny głos.
-A pan to dokąd się wybiera?
Chłopak stanął jak wryty i powoli się obrócił. Jego oczom ukazał się Kyuubi (a raczej chakra) z uśmiechem na pysku. Po chwili jednak spoważniał i patrzył na chłopaka karcącym wzrokiem. On nie za bardzo wiedział co złego zrobił i jak ma się zachować, więc postanowił to trochę obrócić w żart.
-Rany… Kyuu… Nie strasz mnie tak… To nie haloween.
-…
-Yyy…
-Siadaj i się nie ruszaj. – Powiedział srogo lis.
-Ale… - Blondyn się lekko przestraszył, bo co jak co, ale rzadko widział tak wkurzonego swojego bijuu.
-Żadnego „ale”! Zaraz jak tu dotarliśmy straciłeś przytomność i żeby cokolwiek zrobić musiałem się męczyć i wyjść z twojego ciała „o własnych siłach”! Nie mam zamiaru znowu się o ciebie martwić jak mi tu padniesz jak kłoda!
-o_O To o to ci chodziło…
-=_=
-Ale ja czuję się dobrze i mogę śmiało…
Nie dokończył, bo stracił równowagę i gdyby nie Kyuu to zaliczyłby spotkanie z matką ziemią.
-Ta… Właśnie widzę…
-…
-Siadaj i koniec gadania.
-Nie czepiaj się no… po prostu za mało zjadłem i…
-Powiedziałem siad!
-Tak jest!
Blondyn usiadł natychmiast wiedząc do czego ten nieobliczalny bijuu jest zdolny.

----- Retrospekcja -----

-Powiedziałem nie! – Blondyn kłócił się o coś z lisem, który w tej chwili znajdował się obok niego w postaci chakry.
-Nawet mnie nie denerwuj… - Warknął lis.
-Oj tam... Powiedziałem, że nie mam zamiaru wchodzić do tej lodowatej wody i jeszcze się przeziębić bardziej!
-Grr... Przestań jęczeć u diabła! Nie mam zamiaru udusić się przez ciebie i twój smród!
-Że niby śmierdzę?!
-A i owszem!
Lis, a raczej chakra o ludzkim kształcie, wkurzył się i chwycił swojego jinchuuriki za kołnierz bluzy i wrzucił go do zbiornika wodnego znajdującego się zaledwie kilka metrów dalej. Po chwili sam również znalazł się w wodzie i przytrzymał chłopaka chwilę pod wodą. Kiedy zauważył, że niebieskookiemu zaraz zabraknie tlenu podniósł go nad powierzchnię, by mógł zaczerpnąć powietrza. Następnie znowu wsadził do pod wodę i znowu wyciągnął. I tak kilka razy. (Yu: Robił pranie ^^. Ja: -_-) W końcu podniósł go na wysokość swoich oczu i popatrzył na niego złym wzrokiem. Z kolei blondyn miał minę jakby mu właśnie powiedzieli, że ma wracać do Konohy. Stali tak, a raczej Kyuubi stał, a siedmiolatek wisiał, przez kilka sekund. Nagle Kitsune nie wytrzymał i wybuchł niekontrolowanym śmiechem.
->_< No i z czego rżysz głupi lisie?!
-Z ciebie =^.^=
Lis dalej chichrał się z Uzumakiego, następnie posadził, a raczej lekko rzucił na ziemię po czym ruszył w stronę ich obozowiska z miną psychopaty i mrucząc pod nosem, że „I tak wyszło na jego”. Ale to było nic!
Kilka dni po tym zdarzeniu zatrzymali się przy jakimś wodospadzie. Woda była cholernie lodowata. Pomimo chłodu w pobliżu było mnóstwo kolorowych roślin, a trawa była soczyście zielona. Był to naprawdę cudowny i niepowtarzalny widok, gdyby nie jeden mały fakt. A mianowicie osoba Kyuubiego no Kitsune. I tym razem bijuu miał dla swojego jinchuuriki jakże „miłą” niespodziankę. Lis kazał mu wejść do wody, a następnie pod wodospad, gdzie woda była jeszcze zimniejsza i tam medytować, by blondyn zapanował nad swoją chakrą itp.
-Powiedziałem właź!
-Mowy nie ma! – Blondynek kurczowo trzymał się drzewa. – W sopel lodu się zamienię!
-Daj spokój. Przeżyłeś tamto, przeżyjesz i to.
->_< Nie!
-Grrr...
Lis chwycił blondyna za nogi i zaczął ciągnąć. Ale nawet to nic nie dało, gdyż chłopak uparcie trzymał się roślinki ^^. W końcu lis się wkurzył, przywiązał niebieskookiego do owego drzewa liną i uśmiechnął  się tylko złowieszczo.
-O_o
-Hehe... Skoro tak się z tym drzewkiem związałeś to ta lina nie powinna ci robić różnicy =^.^=
-C-czekaj! Co ty chcesz zrobić?!
-Ja? Niiic...
Lis kłamał jak z nut. Po chwili uwolnił więcej swojej chakry i przyłożył „dłonie”/„łapy” (Yu: Wybrać sobie, które kto woli...) z chakry do podłoża. Z ziemi, tuż koło drzewa, którego tak zażarcie trzymał się Naruto wystrzeliły dwie ogromne łapy z chakry. Lis chwycił nimi drzewo i wyrwał je z ziemi wraz z korzeniami. (Yu: Niszczy krajobraz...) Kolejno wrzucił je do wody razem z chłopakiem. Prawie od razu dowiązał go i widząc jego niezadowoloną minę tylko się uśmiechnął i kazał usiąść pod lodowatym wodospadem i medytować. Znowu ostatecznie wyszło na jego. Chłopak chcąc, nie chcąc musiał to zrobić. Nie miał raczej innego wyjścia.

----- Koniec retrospekcji -----

Kiedy Kyuubi jako tako już się uspokoił, a atmosfera zelżała, Naruto uśmiechnął się lekko i postanowił przerwać tą niezręczną ciszę jaka zapanowała wokół nich.
-Wiesz, tak się zastanawiam...
-Hm...?
-Chodzi mik o to twoje imię. Trzeba ci jakieś wymyślić.
Emm... Skoro tak mówisz.
-Owszem ^^. Mam już nawet kilka pomysłów. Może Akumu?
-Nie. Jakieś takie dziwne.
-Hm... To może Rikei? - Lis pokręcił tylko przecząco głową i skrzywił się nieznacznie.
-Nie za bardzo lubię to imię.
-No to może... Souji>
Znowu zaprzeczenie. Uzumaki podał jeszcze kilka propozycji, ale Kitsune, żadna z nich nie odpowiadało. (Yu: Normalnie jak baba w ciąży.) W końcu blondyn już całkiem poddał się nie mając praktycznie żadnych nowych pomysłów.
-No to co u diabła będzie ci pasowało?
 -Nie wiem. Co myślisz o np. ... Shin? Albo Ichiro? O! Albo Shiki.
-O_O No... Nieźle... A nie lepiej w takim razie... Kurama? – Kitsune drgnął.
-Hmm... W sumie... Może być.
-Świetnie! Czyli ustalone! Kurama otou-sama. ^.^
-A... =O_O= Że jak?!
-No Kurama otou-sama ^.^ Przecież sam chciałeś.
Blondyn wyszczerzył się tylko do lisa, całkiem ignorując jego krzyki. W końcu sam zgodził się na to imię. Jednak bijuu nie o to chodziło. Nie imię jakie wybrali stanowiło problem dla futrzastego przyjaciela. Zszokował go bardziej zwrot jakim zwrócił się do niego lazurowooki i to z jakim uśmiechem i radością to powiedział. Ale tego niestety Uzumaki nie wiedział. W końcu Kyuubi znowu podniósł głos.
-Ciebie chyba głowa boli!
-No, w sumie troszkę... Ale to nic! Zaraz pewnie mi przejdzie ^.^.
-Argh! Nie o to mi chodzi!
-Nie? To o co?
-=_= Naru...
-Tak?
-Chodzi mi o to co dodałeś po imieniu...
-A! „Otou-sama” tak?
Kitsune pokiwał głową. Nie za bardzo wiedział jak się zachować i wyrazić. Nie chciał sprawić mu przykrości. Po prostu było to dla niego dziwne.
-Wiesz... rzecz w tym, że...
Nie mógł dokończyć. Nie wiedział jak. Nie wiedział w ogóle co mu powiedzieć. W końcu nie zrobił nic złego.
-„Że”?
-...
-Kyuu... Jeśli ci to przeszkadza i nie chcesz żebym tak mówił do ciebie, po prostu to powiedz. Nie obrażę się.
-Nie! To nie tak!
-Hmm...?
-Znaczy... To nie tak, że nie chce! Znaczy nie, nie chce! Znaczy chce! Yyy... To znaczy... Argh!
Blondyn uśmiechnął się tylko. Nie chciał mu przerywać. Domyślał się co demon chce powiedzieć, ale milczał. Z kolei lis całkiem już się zagubił. Pomimo, że był o setki lat starszy od tego dzieciaka, a on miał zaledwie 7 lat, to ten człowiek czasem zachowywał się tak, że lis nie mógł tego zrozumieć. Zdawało mu się wtedy jakby zamienili się rolami i to właśnie Kitsune był dzieckiem i nie wiedział co powiedzieć. Ten człowiek zadziwiał go na każdym kroku coraz bardziej. Lis wziął głęboki wdech i zaczął.
-Naruto... Chodzi o to, że nikt jeszcze nigdy tak do mnie nie mówił. Poza tym jestem demonem, a ty człowiekiem i ja nie jestem twoim ojcem tylko ktoś inny i...
-Dla mnie ty jesteś ojcem.
Chłopak przerwał mu z poważną miną, a swoimi słowami bardzo zdziwi dziewięcioogoniastego.
-O czym ty...?
-Po pierwsze: mój ojciec nie żyje. Po drugie: zostawił mnie samego, pozwalając żebym wychowywał się bez rodziny, opiekunów, przyjaciół. Zmarnował mi dzieciństwo powodując, że dorosłem psychicznie szybciej niż inne przeciętne dzieci. Za szybko. Pozwolił, żeby ludzie traktowali mnie jak śmiecia. Po trzecie: zapieczętował cię we mnie. Z jednej strony go za to nienawidzę, bo byłem traktowany jak potwór, a z drugiej chyba jestem mu wdzięczny, bo mogłem cię poznać. Jednak mimo to nigdy mu nie wybaczę tego co zrobił. Ja nie znam takiego słowa „ojciec” jak inni. Dla mnie przynajmniej, oznacza to osobę, która mnie wychowała i opiekowała się mną. Ciebie. I choć jesteś demonem, jesteś we mnie zapieczętowany i mogłeś mnie nienawidzić, nie zrobiłeś tego i to właśnie ty byłeś przy mnie gdy potrzebowałem pomocy. Wyciągnąłeś mnie z kłopotów, dawałeś rady, ratowałeś życie. Wszystkiego mnie nauczyłeś, choć nie musiałeś. Dla mnie to ty jesteś ojcem i zawsze będę cię za niego uważał. Jeśli nie chcesz nie będę cię oczywiście tak nazywał. No może wyjątkiem będą miejsca publiczne gdzie, jak ustaliliśmy wcześniej, oficjalnie grasz mojego rodziciela.
-Naruto... – Lis uśmiechnął się. – Wiesz co? Nie mam, naprawdę nic przeciwko, ale chyba wolałbym być takim ojcem-przyjacielem, więc...
-Jasne ^^. – Blondyn się ucieszył. – Będę cię nazywał Kurama i traktował jak takiego ojca na luzie, ale publicznie mówił otou-sama tak czy siak ^.^
-=^_^= Dobrze. Ale wiesz...
-Hmm...?
-Jeśli mam być szczery to kiedyś miałem naprawdę na imię „Kurama”. Ale to było dawno temu. – Ostatnie zdanie dodał pospiesznie widząc zdziwienie siedmiolatka.
-A...
-Kiedyś ci o tym opowiem.
-^.^ Obiecujesz?
-Tak. Ehh... Obiecuję. A teraz prześpij się jeszcze i odpocznij.
-Dobra Kurama... ^.^ A! Jeszcz coś!
-Co znowu? =_=
-Nazwisko!
-Nazwisko? O_O
-Tak. ^^ To też trzeba wymyślić.
-Może Kuroi?
-Świetnie! Pasuje idealnie! A...
-Co jeszcze?! >_<
-Trzeba mi jakieś fałszywe imię wymyślić...
-To ty idź spać, a ja pomyślę.
-Yhym...
Niebieskooki ziewnął tylko, pokiwał głową i położył się spać. Po chwili poczuł jak ktoś okrywa go kocem. Uśmiechnął się lekko i mruknął ciche dziękuję, prawie od razu zasypiając. Ta rozmowa naprawdę do zmęczyła. Oj i to bardzo.

CDN
***

Ja: Dobra. Imię dla Kyuu zostało wybrane. Za radę bardzo dziękuję tym osobom, które mi to doradziły. Jeszcze tylko jeden rozdział, o ile dobrze pamiętam, do pojawienia się naszego tajemniczego gościa.
Yu: Mamy wielką nadzieję, że nie zanudziliśmy was notką, którą A-chan napisała.
I: Yu... Bo źle to się dla ciebie skończy.
Yu: Nie wiem o czym mówisz.
Ja: To ja ci zaraz pokaże o czym on mówi... <rzuca w niego swoją demoniczna kosą>
Yu: o_O <robi unik i zwiewa>
Ja: <goni go>
I: Cóż... Skoro A-chan i Yu znowu gdzieś zniknęli, prawdopodobnie w celu kontynuowania swojej wczorajszej kłótni to najwidoczniej mi przypada pożegnanie was i przeproszenie za ten jakże nudny i usypiający rozdział. <upewnia się że A-chan go nie usłyszała> Tak więc wielkie Gomnasai. Pozdrawiam serdecznie, również w imieniu A-chan i Yu, którzy są teraz niestety niedysponowani <look na A-chan i Yu znokautowanych przez nieznajomego, czarnowłosego młodzieńca>. Z niecierpliwością czekamy na kolejne rozdziały na waszych blogach.
Ja: My jeszcze żyjemy! Nie skazuj nas na śmierć! <zostaje ponownie znokautowana przez owego chłopaka i ściągnięta z „wizji”>
I: Tak... Właśnie widzę. No nic... Dzisiaj nie informujemy o notce, bo A-chan musi się na jutro, na bardzo trudną kartkówkę porządnie nauczyć. Osoby, które nie zorientują się, że notka jest zostaną poinformowani jutro, bądź w ostateczności pojutrze. Za wszelki komentarze dziękujemy raz jeszcze, a za jakiekolwiek błędy również przepraszamy. Do następnej notki!


poniedziałek, 9 stycznia 2012

Rozdział X – „Wspomnienia”

Witam. Tak bez zbędnego gadania, bo czasu nie mam. Notkę dedykuję:
  • Live – Witamy cię bardzo serdecznie i mamy nadzieję, że blog się jeszcze bardziej spodoba ^^.
  • Sethu – Długo, żeś się nie odzywał i już myślałam, że odszedłeś w zaświaty, a tu taka niespodzianka.
  • Fadziulce – Oczekuję, że to cię jakoś zmotywuje do pisania ^^.
Komuś jeszcze chciała zadedykować, ale zapomniałam komu ^^”. Ehh... Gomen, gomen ^^’’. Jak sobie przypomnę to zadedykuję tej osobie kolejną notkę. A teraz zapraszam do czytania notki ^^.

***

Kiedy Naruto nie pozostało nic innego jak oddalić się od Kiri-gakure i znaleźć sobie nowe miejsce na trening i tymczasowe miejsce zamieszkania zorientował się, że biegnie w kierunku Konohy. Przeraził się tym nie na żarty. Natychmiast zatrzymał się. Teraz musiał dokładnie obmyślić co zrobić dalej. Spróbował skontaktować się w myślach z Kyuubim, ale nic to nie dało. Rozglądnął się po okolicy i kiedy uznał, że jest w miarę bezpiecznie usiadł pod pierwszym lepszym drzewem i stwierdził, że jest strasznie zmęczony. Dotarło wtedy do niego, że biegł cały czas bez chakry Kyuubiego. Nagle dotarł so niego sygnał od klona. Ktoś podpisał pakt. Wykonał szybko kilka pieczęci załamując technikę tak jak tego chciał. Po chwili poczuł jak ktoś przechodzi przez ową barierę. Za kilka minut dotarło do niego, że już wszyscy podpisali pakt i opuścili grotę. Wstał i choć ledwo trzymał się na nogach pobiegł w stronę Kumo-gakure (wioski chmur). Po około pół godzinnym, bardzo szybkim biegu uznał, iż jest na tyle daleko by ANBU przechodząc główną drogą nie wyczuli go. Teoretycznie był bezpieczny. To mu wystarczyło. Padł zmęczony na ziemię. Tak, ta technika bariery może i jest silna, przydatna i w ogóle, ale strasznie męcząca. A pakt i dodatkowa zmiana funkcji bariery dodatkowo go wyczerpała po wcześniejszym treningu z lisem. I jeszcze cały ten czas biegł. Nie miał już siły. Zasnął. W ciągu chwili zalały go wspomnienia sprzed ucieczki z wioski. Widział wszystko jeszcze raz, czuł wszystko jeszcze raz.

----- Retrospekcja -----

Znowu go pobili. Znowu się nad nim znęcali. Blondynek leżał w starej, zabrudzonej i zatęchłej alejce pobity i poraniony, a kilku wyrostków śmiało się odchodząc. Jego wzrok był pusty. Nie płakał. Bo po co? Przyzwyczaił się. Nie miał już łez, a przynajmniej tak myślał. Kiedy grupka chłopców się oddaliła, niebieskooki spróbował wstać, ale od razu upadł. Podparł się na łokciu i przesunął w stronę ściany opierając się na łokciu i przesunął w stronę ściany opierając się o nią w pozycji półleżącej. Tego dnia było niezwykle cicho i zimno. A raczej tego wieczoru, bo już robiło się ciemno. Chłopca przeszedł dreszcz. Miał na sobie tylko T-shirt i krótkie spodenki, oraz tradycyjne sandały. Usłyszał ciche i szybkie kroki. Wystraszył się, że to któryś z tamtych wrócił. Zamknął oczy wyciszając oddech. W sumie to nauczył się tego przez przypadek. Zauważył jednak, że może się mu to przydać. Nie raz w ten sposób mógł uniknąć bólu, albo przynajmniej częściowo. Czasami, gdy wyciszył oddech po prostu go nie zauważali. Ale nie zawsze. Zdarzało się, tak jak teraz, że nie mógł nic na to poradzić. Jednak kiedy już go bili to stosując tą sztuczkę, lub wstrzymując oddech mógł nabrać napastników, że już umarł, bądź wkrótce się to stanie. Wtedy oni woleli nie ryzykować i nie wzbudzać podejrzeń jeśli chodzi o jego śmierć i odpuszczali. Nauczył się też wyczuwać chakrę. W ten sposób, łatwiej mu było uniknąć niebezpieczeństwa. A przynajmniej ze strony ninja, którzy byli zdecydowanie bardziej niebezpieczni niż cywile. A oni chakry nie ukrywali. Bo po co? W końcu to ich wioska i są u siebie. Poza tym gdyby ukrywali chakrę byłoby to podejrzane. Ale teraz blondynek musiał skupić się na owym przybyszu, a nie bujać w obłokach.
-*Może mnie nie zauważy* - Pomyślał.
Mylił się. Kroki były coraz głośniejsze i nagle ucichły. Tuż obok niego. Blondynek już przygotował się na ból. Zdziwił się kiedy nagle zamiast oczekiwanego ciosu poczuł jak ktoś przykrywa go ciepłą bluzą. Naruto otworzył zdziwiony oczy i spojrzał na bluzę. Cała czarna z jakimś dziwnym znakiem czerwono białym na plecach. Z bluzy podniósł wzrok na postać stojącą przed nim. Był to chłopak, ale żaden z tamtych, którzy byli tu wcześniej i myślał że wrócili. Ten z kolei był w jego wieku, miał czarne oczy i tego samego koloru włosy. Na twarzy miał prawie niewidoczny, nieśmiały uśmiech.
-Dasz radę wstać? – Spytał chłopak.
Naruto pokręcił głową, że nie. Czarnooki westchnął po czym kucnął obok blondyna i przerzucając sobie jego rękę przez ramię chwycił chłopaka w okolicach pasa by pomóc mu wstać. Ten cicho syknął.
-Sorki.
Ciemnowłosy domyślił się o co chodzi i ostrożnie, tym razem, starając się nie sprawić blondynkowi bólu, pomógł mu wstać. Poprawił bluzę, która zaczęła mu się zsuwać i powoli poprowadził go w stronę swojego domu. A raczej gigantycznej posiadłości. Weszli do środka. W Omu było cicho. Ani żywej duszy.
-Rodziców nie ma, brata też. Na misji są. – Mruknął.
Ciemnowłosy zaprowadził Uzumakiego do salonu i pomógł mu usiąść na kanapie.
-Zaczekaj tu, zaraz wracam.
Chłopak zniknął, by po chwili pojawić się z całym arsenałem apteczki. Już chciał opatrzyć rany swojego gościa, kiedy ten mu przerwał.
-Nie trzeba. I tak do jutra się zagoi. – Ciemnooki mocno się zdziwił, ale nie odpuścił.
-Nawet jeśli to nie zmienia faktu, że do ran mogło się dostać zakażenie i trzeba to odkazić.
Mina chłopaka mówiła, że nie odpuści, więc blondyn dała za wygrana, a brunet opatrzył go. Odkaził rany i obandażował te które tego wymagała. Przez to niebieskooki był pokryty całkiem sporą ilością bandaży, a zawartość apteczki jego wybawiciela porządnie ucierpiała.
-Dzięki ymm… Tak właściwie to jak…
-Sasuke. – Chłopak przerwa mu domyślając się o co może chodzić rannemu.
-Tak więc dzięki Sasuke. – Brunet spojrzał na niego dziwnie. – A tak! Zapomniałbym! Naruto jestem. Miło mi. – Dodał chłopak domyślają się co było powodem dziwnego wzroku jego młodego wybawcy.
-Yhym.
-Czemu mi pomogłeś? I… Jak mnie tam znalazłeś?
-A czemu miałabym nie pomóc rannemu?
-Emm… Nie boisz się mnie? – Brunet popatrzył się na niego dziwnie.
-Niby czemu miałbym się bać?
-No bo wszyscy się mnie boją i mówią, że jestem demonem.
-Ja to nie wszyscy.
Burknął ciemnowłosy, nadymając policzki i odwracając głowę. (Yu: Innymi słowy strzelił focha, bo została urażona jego duma. W końcu on, wielki Uchiha niczego się nie boi. A tym bardziej jakiegoś dziecka. Choć sam nim jest -_-.) Blondynek tylko cicho zachichotał.
-Co cię tak śmieszy?!
-Nic. Tylko trochę zabawny jesteś.
Niebieskooki uśmiechnął się pierwszy raz, odkąd ten mu pomógł. Czego brunet zresztą nie mógł nie zauważyć i mimowolnie na jego twarzy też pojawił się uśmiech. Jednak szybko się zreflektował i oburzył.
-Jestem członkiem dumnego klanu Uchiha! – Blondyna tylko się szerzej uśmiechnął. – No ej!
-Wybacz, ale pierwszy raz ktoś mi pomógł i się do mnie uśmiechnął.
Brunet zaczerwienił się i szybko odwrócił tak by jego towarzysz nie zauważył tego. Ale nasz Naru jest dosyć spostrzegawczy i widząc zakłopotanie na twarzy chłopaka uśmiechnął się jeszcze szerzej.
-T-to n-nieprawda! – Sasuke zaczął się jąkać. – J-ja w-wcale s-się n-nie uśmiechnąłem! Wydawało ci się. Co ważniejsze… - Młody Uchiha z powrotem odwrócił się w stronę blondyna już uspokojony. – Kto ci to zrobił? Trzeba to jak najszybciej zgłosić Hokage!
-Już mu mówiłem, ale nic nie zrobił mówiąc, że nie może ich ukarać, gdyż nie ma dowodów, że to ich robota. A takie oskarżenie jest bardzo poważne.
-No ale ich chyba widziałeś nie? Rozpoznałbyś ich. Ja zresztą też ich widziałem! Mamy dowód.
-Nie, to nie ma sensu. Zawsze mówił to samo. Czasem jeszcze mówił coś w stylu, ze było ciemno i mogłem ich z kimś pomylić.
-Zaraz, zaraz… „zawsze”?
-No tak.
-Czyli to nie jest pierwszy raz?! – Niebieskooki pokręcił głową. – I nic z tym nie zrobisz?!
-Próbowałem, ale to nie tak łatwo. Poza tym już się przyzwyczaiłem do tego bólu, a rany i tak się goją, więc na następny dzień ich już nie ma. Innymi słowy, nie ma dowodów.
-A ja to co?! Widziałem ich! Widziałem jak wychodzili z zaułka, a potem rozmawiali o tym jak to oni są świetni robiąc ci to! Poszedłem w stronę, z której przyszli i znalazłem ciebie w takim stanie!
-Coś wymyślą. Nie przyłapałeś ich, więc Hokage nic nie zrobi. Powiedzą pewnie coś w stylu, że mnie tylko znaleźli, a nie pomogli bo się bali, że coś tam coś. Wierzy im, nie nam. Trzeci powie, że sobie coś ubzduraliśmy, albo co innego.
-Ale Naruto!
-Nie Sasuke. Dzięki, że chcesz mi pomóc, ale to nie ma sensu.
-No dobra. Jak tam chcesz. Ale jak coś takiego się zdarzy to powiedz mi o tym, a ja porozmawiam z bratem. On coś wymyśli. Jest świetnym ninja i ma trafić do ANBU, więc Hokage będzie liczył się z jego zdaniem. Zrozumiano?
-Yhym…
-No dobra. Rodzina nie wróci przez kilka dni. Wujek tu tylko zagląda rano sprawdzając czy wszystko w porządku, więc zostajesz tu. Połóż się i spróbuj zasnąć. Ja zrobię herbatę i coś do jedzenia.
-Dzięki. – Naruto uśmiechnął się słabo.
-Nie ma za co. Od teraz jesteśmy przyjaciółmi, więc nic w tym dziwnego.
Sasuke uśmiechnął się tylko i zniknął w kuchni. Blondyn natomiast był w wielkim szoku. „Od teraz jesteśmy przyjaciółmi”. To zdanie cały czas chodziło mu po głowie. Chwycił bluzę, którą miał na sobie i zasnął z uśmiechem na ustach myśląc o tym, że znalazł przyjaciela. Takiego prawdziwego. Co pomógł mu kiedy go potrzebował. Takiego, który jest człowiekiem i to w jego wieku, a nie tak jak Kyuubi demonem, który niejedno widział. (Yu: Ta, śnić o tym, że się śpi -_-) Nagle sceneria się zmieniła i znalazł się przed jakimiś drzwiami razem z młodym Uchihą.

----- Koniec retrospekcji -----

W tym właśnie momencie obudziła się, a raczej obudziły go krzyki zmartwionego Kyuubiego. Otworzył powoli oczy, w których poczuł jak zbierają się łzy. Szybko się jednak uspokoił.
-Kyuubi? – Zauważył pomarańczową mgiełkę obok niego. – Coś się stało?
-Krzyczałeś przez sen i rzucałeś się. Jesteś cały spocony i chyba masz gorączkę. To się stało. Wystarczy? Czy mam wymieniać dalej? – Blondyn spuścił głowę.
-Przepraszam. – Wyszeptał.
-Ech… Co ja z tobą mam? Dobra, nie ważne już.
-Gniewasz się? Wiesz… Za tamto. – Spytał niepewnie.
-Nie. Jestem wkurzającym demonem, należało mi się. Poza tym ty masz zaledwie siedem lat. Nie dziwię się, że tak zareagowałeś. Za dużo od ciebie oczekuję. Owszem masz potencjał, ale masz, jak już mówiłem, tylko siedem lat. Nie mam się o co gniewać. To ja przepraszam.
-Dzięki. – Naruto uśmiechnął się słabo.
-Za co? o_O
-Za wszystko Kyuu ^^. Za wszystko…
-No dobra młody. Koniec tych czułości. Nie wyglądasz najlepiej. Niedaleko jest polanka i strumyk. Przy okazji oddalimy się od głównej drogi. Musisz odpocząć. Dasz radę tam dojść?
-Yhym. – Chłopak zebrał się jakoś tak niemrawo. Wstał na nogi i zrobił ledwo jeden krok chwiejąc się.
-Dobra, to ja ci chyba jednak pomogę. – Lis westchnął, po czym pomarańczowa mgiełka otoczyła ciało chłopaka i Naru pod wpływem Kyuubiego ruszył nad tą polankę.

CDN
***

Ja: No to w tym rozdziale wyjaśniłam parę rzeczy. Lub raczej jeszcze bardziej zagmatwałam. Jak kto woli. Innym razem może podam ostateczny powód ucieczki Naru i wszystko zacznie się wyjaśniać. Za to pojawi się jeszcze kilka innych niewiadomych. Wkrótce pojawi się ów tajemniczy czerwonooki chłopak, o którym była mowa w którymś z pierwszych rozdziałów.
Yu: Powiem wam, że pewna osoba była bardzo blisko tego kim jest.
Ja: Notka jest zdecydowanie dłuższa niż poprzednia. Zresztą jak już obiecałam. Pojawiła się też po niedługim czasie od opublikowania notki. Co również przyłączyłam do obietnicy jako wynagrodzenie. Chyba… A jak nie to tym bardziej się cieszcie.
I: Taa… Kolejna notka pojawi się… wkrótce. Jak A-chan ją napisze.
Yu: Ta… I chcieliśmy jeszcze podziękować za tak dużo ilość komentarzy i wejść (ponad 3600 wejść i 60 komci).
Ja: Tak więc do zobaczenia!