No dobrze ludziska. Ogłaszam
wszem i wobec, że oto ja wielka A-chan… <dostaje w łeb od Itachiego>
echem… to znaczy, że oto postanowiłam napisać w końcu notkę po baaardzo długich
ględzeniach kilku nieznośnych osób, a szczególnie Sethu. Tak, tak to jego wina,
że…
I: Chyba zasługa…
Cicho! Ja mówię! >_<
Tak czy inaczej on miał w tym największy udział… niestety… -_-. No, ale
odbiegamy od głównego wątku, czyli notki. Rozdział, cóż powiedzieć… taki sobie.
Nie miałam zbyt dużo weny i w ostatniej chwili postanowiłam zmienić imię
Kyuubiego, które w tym rozdziale się właśnie pojawi po raz pierwszy. Tak więc
radujcie się!
Yu: <ponaglający
wzrok> A-chan… Pospiesz się. Mam ci przypomnieć…
Dobra już dobra. Chciałam
jeszcze bardzo, ale to bardzo podziękować za taką ilość komentarzy (choć część
z nich jest moja, gdyż odpowiadałam na komentarze. Głównie Inchest) i
ogroooomną ilość wejść. No i witamy wszystkich nowych czytelników, k™órych
zresztą jest bardzo dużo i serdecznie pozdrawiamy tych co zostawili po sobie
ślad. Rozdział, więc dedykuję:
- Inchest – Za to, że jeszcze cię nie
zanudziłam i wciąż z nami jesteś. No i oczywiście za tak wielką pomoc jaką
mnie (świadomie lub nie) obdarzyłaś.
- Sethu – Za to twoje ponaglanie -_-. No i za
to, że jeszcze cię nie zamęczyłam tymi rozmowami ^^. A te groźby to są
karalne!!! >_<
- Fadziulce – W końcu napisałaś notkę! No i
pomogłaś mi z tym imieniem ^^.
- Martini – jestem pod wrażeniem jak szybko
piszesz te notki o_O. Co nie zmienia mojego zdania, że chcę więcej ^^.
(Choć sama piszę rzadziej, ale co tam ^^’’)
- GeKoN – Witamy cię na blogu i oczywiście
będziemy informować ^^.
- TobiMilobi – Miałam cię powitać wcześniej,
jednakże obawiam się, iż posiadam sklerozę wieku młodego (o ile tak
istnieje ^^”). No i chcę cię zmotywować do napisania notki ^^.
- m2aster – Również miałam cię powitać
wcześniej, ale jak widzisz (powó podobny jak wcześniej) jakoś to nie
wyszło.
Skoro już wszystkie sprawy
odnośnie dedykacji zakończone to…
I: <zniecierpliwiony>
To zapraszamy do czytania i mamy nadzieję, że wypowiedź A-chan was nie
zanudziła na śmierć, a notka nie uśpi.
Ej!
Yu: <zatyka usta A-chan i
związuje ją> Zapraszamy do czytania ^^’’.
***
Naruto obudził się z silnym bólem głowy i gorączką.
Mało pamiętał z tego co stało się po przejęciu jego ciała przez Kyuubiego. Nie
był też pewien czy lis wciąż się na niego gniewa, więc zrezygnował z zapytania
go o to. Wstał i lekko się zachwiał. Coś mu nie pasowało. Nie dane mu było się
nad tym długo zastanawiać, bo usłyszał jak zaczyna mu burczeć w brzuchu.
-*No tak, od jakiegoś czasu mało jadam i na dodatek
rzadko. Czyżby to było to? A zresztą… Nieważne już! Głodny jestem!*
Po tym krótki monologu przeprowadzonym w myślach,
chłopiec skierował się w kierunku… ogniska?!
-*O_o Skąd tu ognisko?! Nie przypominam sobie nic
takiego!*
Blondyn zaczął się zastanawiać jak dużo nie pamięta.
Zauważył też jakieś usmażone ryby i menzurkę z wodą. Zjadł trochę, napił się i
skierował w stronę zbiornika wodnego. Nagle usłyszał czyjś dziwny głos.
-A pan to dokąd się wybiera?
Chłopak stanął jak wryty i powoli się obrócił. Jego
oczom ukazał się Kyuubi (a raczej chakra) z uśmiechem na pysku. Po chwili
jednak spoważniał i patrzył na chłopaka karcącym wzrokiem. On nie za bardzo
wiedział co złego zrobił i jak ma się zachować, więc postanowił to trochę obrócić
w żart.
-Rany… Kyuu… Nie strasz mnie tak… To nie haloween.
-…
-Yyy…
-Siadaj i się nie ruszaj. – Powiedział srogo lis.
-Ale… - Blondyn się lekko przestraszył, bo co jak co,
ale rzadko widział tak wkurzonego swojego bijuu.
-Żadnego „ale”! Zaraz jak tu dotarliśmy straciłeś
przytomność i żeby cokolwiek zrobić musiałem się męczyć i wyjść z twojego ciała
„o własnych siłach”! Nie mam zamiaru znowu się o ciebie martwić jak mi tu
padniesz jak kłoda!
-o_O To o to ci chodziło…
-=_=
-Ale ja czuję się dobrze i mogę śmiało…
Nie dokończył, bo stracił równowagę i gdyby nie Kyuu
to zaliczyłby spotkanie z matką ziemią.
-Ta… Właśnie widzę…
-…
-Siadaj i koniec gadania.
-Nie czepiaj się no… po prostu za mało zjadłem i…
-Powiedziałem siad!
-Tak jest!
Blondyn usiadł natychmiast wiedząc do czego ten
nieobliczalny bijuu jest zdolny.
-----
Retrospekcja -----
-Powiedziałem nie! – Blondyn kłócił się o coś z lisem,
który w tej chwili znajdował się obok niego w postaci chakry.
-Nawet mnie nie denerwuj… - Warknął lis.
-Oj tam... Powiedziałem, że nie mam zamiaru wchodzić
do tej lodowatej wody i jeszcze się przeziębić bardziej!
-Grr... Przestań jęczeć u diabła! Nie mam zamiaru
udusić się przez ciebie i twój smród!
-Że niby śmierdzę?!
-A i owszem!
Lis, a raczej chakra o ludzkim kształcie, wkurzył się
i chwycił swojego jinchuuriki za kołnierz bluzy i wrzucił go do zbiornika
wodnego znajdującego się zaledwie kilka metrów dalej. Po chwili sam również
znalazł się w wodzie i przytrzymał chłopaka chwilę pod wodą. Kiedy zauważył, że
niebieskookiemu zaraz zabraknie tlenu podniósł go nad powierzchnię, by mógł
zaczerpnąć powietrza. Następnie znowu wsadził do pod wodę i znowu wyciągnął. I
tak kilka razy. (Yu: Robił pranie ^^. Ja: -_-) W końcu podniósł go na wysokość
swoich oczu i popatrzył na niego złym wzrokiem. Z kolei blondyn miał minę jakby
mu właśnie powiedzieli, że ma wracać do Konohy. Stali tak, a raczej Kyuubi
stał, a siedmiolatek wisiał, przez kilka sekund. Nagle Kitsune nie wytrzymał i
wybuchł niekontrolowanym śmiechem.
->_< No i z czego rżysz głupi lisie?!
-Z ciebie =^.^=
Lis dalej chichrał się z Uzumakiego, następnie
posadził, a raczej lekko rzucił na ziemię po czym ruszył w stronę ich
obozowiska z miną psychopaty i mrucząc pod nosem, że „I tak wyszło na jego”.
Ale to było nic!
Kilka dni po tym zdarzeniu zatrzymali się przy jakimś
wodospadzie. Woda była cholernie lodowata. Pomimo chłodu w pobliżu było mnóstwo
kolorowych roślin, a trawa była soczyście zielona. Był to naprawdę cudowny i
niepowtarzalny widok, gdyby nie jeden mały fakt. A mianowicie osoba Kyuubiego
no Kitsune. I tym razem bijuu miał dla swojego jinchuuriki jakże „miłą”
niespodziankę. Lis kazał mu wejść do wody, a następnie pod wodospad, gdzie woda
była jeszcze zimniejsza i tam medytować, by blondyn zapanował nad swoją chakrą
itp.
-Powiedziałem właź!
-Mowy nie ma! – Blondynek kurczowo trzymał się drzewa.
– W sopel lodu się zamienię!
-Daj spokój. Przeżyłeś tamto, przeżyjesz i to.
->_< Nie!
-Grrr...
Lis chwycił blondyna za nogi i zaczął ciągnąć. Ale
nawet to nic nie dało, gdyż chłopak uparcie trzymał się roślinki ^^. W końcu
lis się wkurzył, przywiązał niebieskookiego do owego drzewa liną i
uśmiechnął się tylko złowieszczo.
-O_o
-Hehe... Skoro tak się z tym drzewkiem związałeś to ta
lina nie powinna ci robić różnicy =^.^=
-C-czekaj! Co ty chcesz zrobić?!
-Ja? Niiic...
Lis kłamał jak z nut. Po chwili uwolnił więcej swojej
chakry i przyłożył „dłonie”/„łapy” (Yu: Wybrać sobie, które kto woli...) z
chakry do podłoża. Z ziemi, tuż koło drzewa, którego tak zażarcie trzymał się
Naruto wystrzeliły dwie ogromne łapy z chakry. Lis chwycił nimi drzewo i wyrwał
je z ziemi wraz z korzeniami. (Yu: Niszczy krajobraz...) Kolejno wrzucił je do
wody razem z chłopakiem. Prawie od razu dowiązał go i widząc jego niezadowoloną
minę tylko się uśmiechnął i kazał usiąść pod lodowatym wodospadem i medytować.
Znowu ostatecznie wyszło na jego. Chłopak chcąc, nie chcąc musiał to zrobić.
Nie miał raczej innego wyjścia.
----- Koniec
retrospekcji -----
Kiedy Kyuubi jako tako już się uspokoił, a atmosfera
zelżała, Naruto uśmiechnął się lekko i postanowił przerwać tą niezręczną ciszę
jaka zapanowała wokół nich.
-Wiesz, tak się zastanawiam...
-Hm...?
-Chodzi mik o to twoje imię. Trzeba ci jakieś
wymyślić.
Emm... Skoro tak mówisz.
-Owszem ^^. Mam już nawet kilka pomysłów. Może Akumu?
-Nie. Jakieś takie dziwne.
-Hm... To może Rikei? - Lis pokręcił tylko przecząco
głową i skrzywił się nieznacznie.
-Nie za bardzo lubię to imię.
-No to może... Souji>
Znowu zaprzeczenie. Uzumaki podał jeszcze kilka
propozycji, ale Kitsune, żadna z nich nie odpowiadało. (Yu: Normalnie jak baba
w ciąży.) W końcu blondyn już całkiem poddał się nie mając praktycznie żadnych
nowych pomysłów.
-No to co u diabła będzie ci pasowało?
-Nie wiem. Co myślisz o np. ... Shin? Albo
Ichiro? O! Albo Shiki.
-O_O No... Nieźle... A nie lepiej w takim razie...
Kurama? – Kitsune drgnął.
-Hmm... W sumie... Może być.
-Świetnie! Czyli ustalone! Kurama otou-sama. ^.^
-A... =O_O= Że jak?!
-No Kurama otou-sama ^.^ Przecież sam chciałeś.
Blondyn wyszczerzył się tylko do lisa, całkiem
ignorując jego krzyki. W końcu sam zgodził się na to imię. Jednak bijuu nie o
to chodziło. Nie imię jakie wybrali stanowiło problem dla futrzastego
przyjaciela. Zszokował go bardziej zwrot jakim zwrócił się do niego lazurowooki
i to z jakim uśmiechem i radością to powiedział. Ale tego niestety Uzumaki nie
wiedział. W końcu Kyuubi znowu podniósł głos.
-Ciebie chyba głowa boli!
-No, w sumie troszkę... Ale to nic! Zaraz pewnie mi
przejdzie ^.^.
-Argh! Nie o to mi chodzi!
-Nie? To o co?
-=_= Naru...
-Tak?
-Chodzi mi o to co dodałeś po imieniu...
-A! „Otou-sama” tak?
Kitsune pokiwał głową. Nie za bardzo wiedział jak się
zachować i wyrazić. Nie chciał sprawić mu przykrości. Po prostu było to dla
niego dziwne.
-Wiesz... rzecz w tym, że...
Nie mógł dokończyć. Nie wiedział jak. Nie wiedział w
ogóle co mu powiedzieć. W końcu nie zrobił nic złego.
-„Że”?
-...
-Kyuu... Jeśli ci to przeszkadza i nie chcesz żebym
tak mówił do ciebie, po prostu to powiedz. Nie obrażę się.
-Nie! To nie tak!
-Hmm...?
-Znaczy... To nie tak, że nie chce! Znaczy nie, nie
chce! Znaczy chce! Yyy... To znaczy... Argh!
Blondyn uśmiechnął się tylko. Nie chciał mu przerywać.
Domyślał się co demon chce powiedzieć, ale milczał. Z kolei lis całkiem już się
zagubił. Pomimo, że był o setki lat starszy od tego dzieciaka, a on miał
zaledwie 7 lat, to ten człowiek czasem zachowywał się tak, że lis nie mógł tego
zrozumieć. Zdawało mu się wtedy jakby zamienili się rolami i to właśnie Kitsune
był dzieckiem i nie wiedział co powiedzieć. Ten człowiek zadziwiał go na każdym
kroku coraz bardziej. Lis wziął głęboki wdech i zaczął.
-Naruto... Chodzi o to, że nikt jeszcze nigdy tak do
mnie nie mówił. Poza tym jestem demonem, a ty człowiekiem i ja nie jestem twoim
ojcem tylko ktoś inny i...
-Dla mnie ty jesteś ojcem.
Chłopak przerwał mu z poważną miną, a swoimi słowami
bardzo zdziwi dziewięcioogoniastego.
-O czym ty...?
-Po pierwsze: mój ojciec nie żyje. Po drugie: zostawił
mnie samego, pozwalając żebym wychowywał się bez rodziny, opiekunów,
przyjaciół. Zmarnował mi dzieciństwo powodując, że dorosłem psychicznie
szybciej niż inne przeciętne dzieci. Za szybko. Pozwolił, żeby ludzie
traktowali mnie jak śmiecia. Po trzecie: zapieczętował cię we mnie. Z jednej
strony go za to nienawidzę, bo byłem traktowany jak potwór, a z drugiej chyba
jestem mu wdzięczny, bo mogłem cię poznać. Jednak mimo to nigdy mu nie wybaczę
tego co zrobił. Ja nie znam takiego słowa „ojciec” jak inni. Dla mnie
przynajmniej, oznacza to osobę, która mnie wychowała i opiekowała się mną.
Ciebie. I choć jesteś demonem, jesteś we mnie zapieczętowany i mogłeś mnie
nienawidzić, nie zrobiłeś tego i to właśnie ty byłeś przy mnie gdy
potrzebowałem pomocy. Wyciągnąłeś mnie z kłopotów, dawałeś rady, ratowałeś
życie. Wszystkiego mnie nauczyłeś, choć nie musiałeś. Dla mnie to ty jesteś
ojcem i zawsze będę cię za niego uważał. Jeśli nie chcesz nie będę cię
oczywiście tak nazywał. No może wyjątkiem będą miejsca publiczne gdzie, jak
ustaliliśmy wcześniej, oficjalnie grasz mojego rodziciela.
-Naruto... – Lis uśmiechnął się. – Wiesz co? Nie mam,
naprawdę nic przeciwko, ale chyba wolałbym być takim ojcem-przyjacielem,
więc...
-Jasne ^^. – Blondyn się ucieszył. – Będę cię nazywał
Kurama i traktował jak takiego ojca na luzie, ale publicznie mówił otou-sama
tak czy siak ^.^
-=^_^= Dobrze. Ale wiesz...
-Hmm...?
-Jeśli mam być szczery to kiedyś miałem naprawdę na
imię „Kurama”. Ale to było dawno temu. – Ostatnie zdanie dodał pospiesznie
widząc zdziwienie siedmiolatka.
-A...
-Kiedyś ci o tym opowiem.
-^.^ Obiecujesz?
-Tak. Ehh... Obiecuję. A teraz prześpij się jeszcze i
odpocznij.
-Dobra Kurama... ^.^ A! Jeszcz coś!
-Co znowu? =_=
-Nazwisko!
-Nazwisko? O_O
-Tak. ^^ To też trzeba wymyślić.
-Może Kuroi?
-Świetnie! Pasuje idealnie! A...
-Co jeszcze?! >_<
-Trzeba mi jakieś fałszywe imię wymyślić...
-To ty idź spać, a ja pomyślę.
-Yhym...
Niebieskooki ziewnął tylko, pokiwał głową i położył
się spać. Po chwili poczuł jak ktoś okrywa go kocem. Uśmiechnął się lekko i
mruknął ciche dziękuję, prawie od razu zasypiając. Ta rozmowa naprawdę do
zmęczyła. Oj i to bardzo.
CDN
***
Ja: Dobra. Imię dla Kyuu zostało wybrane. Za radę bardzo dziękuję tym osobom, które mi to doradziły. Jeszcze tylko jeden rozdział, o ile dobrze pamiętam, do pojawienia się naszego tajemniczego gościa.
Yu: Mamy wielką nadzieję, że
nie zanudziliśmy was notką, którą A-chan napisała.
I: Yu... Bo źle to się dla
ciebie skończy.
Yu: Nie wiem o czym mówisz.
Ja: To ja ci zaraz pokaże o
czym on mówi... <rzuca w niego swoją demoniczna kosą>
Yu: o_O <robi unik i
zwiewa>
Ja: <goni go>
I: Cóż... Skoro A-chan i Yu
znowu gdzieś zniknęli, prawdopodobnie w celu kontynuowania swojej wczorajszej
kłótni to najwidoczniej mi przypada pożegnanie was i przeproszenie za ten jakże
nudny i usypiający rozdział. <upewnia się że A-chan go nie usłyszała> Tak
więc wielkie Gomnasai. Pozdrawiam serdecznie, również w imieniu A-chan i Yu,
którzy są teraz niestety niedysponowani <look na A-chan i Yu znokautowanych
przez nieznajomego, czarnowłosego młodzieńca>. Z niecierpliwością czekamy na
kolejne rozdziały na waszych blogach.
Ja: My jeszcze żyjemy! Nie
skazuj nas na śmierć! <zostaje ponownie znokautowana przez owego chłopaka i
ściągnięta z „wizji”>
I: Tak... Właśnie widzę. No
nic... Dzisiaj nie informujemy o notce, bo A-chan musi się na jutro, na bardzo
trudną kartkówkę porządnie nauczyć. Osoby, które nie zorientują się, że notka
jest zostaną poinformowani jutro, bądź w ostateczności pojutrze. Za wszelki
komentarze dziękujemy raz jeszcze, a za jakiekolwiek błędy również
przepraszamy. Do następnej notki!