Witam. Tak bez zbędnego
gadania, bo czasu nie mam. Notkę dedykuję:
- Live – Witamy cię bardzo serdecznie i mamy
nadzieję, że blog się jeszcze bardziej spodoba ^^.
- Sethu – Długo, żeś się nie odzywał i już
myślałam, że odszedłeś w zaświaty, a tu taka niespodzianka.
- Fadziulce – Oczekuję, że to cię jakoś
zmotywuje do pisania ^^.
Komuś jeszcze chciała
zadedykować, ale zapomniałam komu ^^”. Ehh...
Gomen, gomen ^^’’. Jak sobie przypomnę to zadedykuję tej osobie kolejną notkę. A teraz
zapraszam do czytania notki ^^.
***
Kiedy Naruto nie pozostało nic innego jak oddalić się
od Kiri-gakure i znaleźć sobie nowe miejsce na trening i tymczasowe miejsce
zamieszkania zorientował się, że biegnie w kierunku Konohy. Przeraził się tym
nie na żarty. Natychmiast zatrzymał się. Teraz musiał dokładnie obmyślić co
zrobić dalej. Spróbował skontaktować się w myślach z Kyuubim, ale nic to nie
dało. Rozglądnął się po okolicy i kiedy uznał, że jest w miarę bezpiecznie
usiadł pod pierwszym lepszym drzewem i stwierdził, że jest strasznie zmęczony.
Dotarło wtedy do niego, że biegł cały czas bez chakry Kyuubiego. Nagle dotarł
so niego sygnał od klona. Ktoś podpisał pakt. Wykonał szybko kilka pieczęci
załamując technikę tak jak tego chciał. Po chwili poczuł jak ktoś przechodzi
przez ową barierę. Za kilka minut dotarło do niego, że już wszyscy podpisali
pakt i opuścili grotę. Wstał i choć ledwo trzymał się na nogach pobiegł w
stronę Kumo-gakure (wioski chmur). Po około pół godzinnym, bardzo szybkim biegu
uznał, iż jest na tyle daleko by ANBU przechodząc główną drogą nie wyczuli go.
Teoretycznie był bezpieczny. To mu wystarczyło. Padł zmęczony na ziemię. Tak,
ta technika bariery może i jest silna, przydatna i w ogóle, ale strasznie
męcząca. A pakt i dodatkowa zmiana funkcji bariery dodatkowo go wyczerpała po
wcześniejszym treningu z lisem. I jeszcze cały ten czas biegł. Nie miał już
siły. Zasnął. W ciągu chwili zalały go wspomnienia sprzed ucieczki z wioski.
Widział wszystko jeszcze raz, czuł wszystko jeszcze raz.
-----
Retrospekcja -----
Znowu go pobili. Znowu się nad nim znęcali. Blondynek
leżał w starej, zabrudzonej i zatęchłej alejce pobity i poraniony, a kilku
wyrostków śmiało się odchodząc. Jego wzrok był pusty. Nie płakał. Bo po co?
Przyzwyczaił się. Nie miał już łez, a przynajmniej tak myślał. Kiedy grupka
chłopców się oddaliła, niebieskooki spróbował wstać, ale od razu upadł. Podparł
się na łokciu i przesunął w stronę ściany opierając się na łokciu i przesunął w
stronę ściany opierając się o nią w pozycji półleżącej. Tego dnia było niezwykle
cicho i zimno. A raczej tego wieczoru, bo już robiło się ciemno. Chłopca
przeszedł dreszcz. Miał na sobie tylko T-shirt i krótkie spodenki, oraz
tradycyjne sandały. Usłyszał ciche i szybkie kroki. Wystraszył się, że to
któryś z tamtych wrócił. Zamknął oczy wyciszając oddech. W sumie to nauczył się
tego przez przypadek. Zauważył jednak, że może się mu to przydać. Nie raz w ten
sposób mógł uniknąć bólu, albo przynajmniej częściowo. Czasami, gdy wyciszył
oddech po prostu go nie zauważali. Ale nie zawsze. Zdarzało się, tak jak teraz,
że nie mógł nic na to poradzić. Jednak kiedy już go bili to stosując tą
sztuczkę, lub wstrzymując oddech mógł nabrać napastników, że już umarł, bądź
wkrótce się to stanie. Wtedy oni woleli nie ryzykować i nie wzbudzać podejrzeń
jeśli chodzi o jego śmierć i odpuszczali. Nauczył się też wyczuwać chakrę. W
ten sposób, łatwiej mu było uniknąć niebezpieczeństwa. A przynajmniej ze strony
ninja, którzy byli zdecydowanie bardziej niebezpieczni niż cywile. A oni chakry
nie ukrywali. Bo po co? W końcu to ich wioska i są u siebie. Poza tym gdyby
ukrywali chakrę byłoby to podejrzane. Ale teraz blondynek musiał skupić się na
owym przybyszu, a nie bujać w obłokach.
-*Może mnie nie zauważy* - Pomyślał.
Mylił się. Kroki były coraz głośniejsze i nagle
ucichły. Tuż obok niego. Blondynek już przygotował się na ból. Zdziwił się
kiedy nagle zamiast oczekiwanego ciosu poczuł jak ktoś przykrywa go ciepłą
bluzą. Naruto otworzył zdziwiony oczy i spojrzał na bluzę. Cała czarna z jakimś
dziwnym znakiem czerwono białym na plecach. Z bluzy podniósł wzrok na postać
stojącą przed nim. Był to chłopak, ale żaden z tamtych, którzy byli tu
wcześniej i myślał że wrócili. Ten z kolei był w jego wieku, miał czarne oczy i
tego samego koloru włosy. Na twarzy miał prawie niewidoczny, nieśmiały uśmiech.
-Dasz radę wstać? – Spytał chłopak.
Naruto pokręcił głową, że nie. Czarnooki westchnął po
czym kucnął obok blondyna i przerzucając sobie jego rękę przez ramię chwycił
chłopaka w okolicach pasa by pomóc mu wstać. Ten cicho syknął.
-Sorki.
Ciemnowłosy domyślił się o co chodzi i ostrożnie, tym
razem, starając się nie sprawić blondynkowi bólu, pomógł mu wstać. Poprawił
bluzę, która zaczęła mu się zsuwać i powoli poprowadził go w stronę swojego
domu. A raczej gigantycznej posiadłości. Weszli do środka. W Omu było cicho.
Ani żywej duszy.
-Rodziców nie ma, brata też. Na misji są. – Mruknął.
Ciemnowłosy zaprowadził Uzumakiego do salonu i pomógł
mu usiąść na kanapie.
-Zaczekaj tu, zaraz wracam.
Chłopak zniknął, by po chwili pojawić się z całym
arsenałem apteczki. Już chciał opatrzyć rany swojego gościa, kiedy ten mu
przerwał.
-Nie trzeba. I tak do jutra się zagoi. – Ciemnooki
mocno się zdziwił, ale nie odpuścił.
-Nawet jeśli to nie zmienia faktu, że do ran mogło się
dostać zakażenie i trzeba to odkazić.
Mina chłopaka mówiła, że nie odpuści, więc blondyn
dała za wygrana, a brunet opatrzył go. Odkaził rany i obandażował te które tego
wymagała. Przez to niebieskooki był pokryty całkiem sporą ilością bandaży, a
zawartość apteczki jego wybawiciela porządnie ucierpiała.
-Dzięki ymm… Tak właściwie to jak…
-Sasuke. – Chłopak przerwa mu domyślając się o co może
chodzić rannemu.
-Tak więc dzięki Sasuke. – Brunet spojrzał na niego
dziwnie. – A tak! Zapomniałbym! Naruto jestem. Miło mi. – Dodał chłopak
domyślają się co było powodem dziwnego wzroku jego młodego wybawcy.
-Yhym.
-Czemu mi pomogłeś? I… Jak mnie tam znalazłeś?
-A czemu miałabym nie pomóc rannemu?
-Emm… Nie boisz się mnie? – Brunet popatrzył się na
niego dziwnie.
-Niby czemu miałbym się bać?
-No bo wszyscy się mnie boją i mówią, że jestem
demonem.
-Ja to nie wszyscy.
Burknął ciemnowłosy, nadymając policzki i odwracając
głowę. (Yu: Innymi słowy strzelił focha, bo została urażona jego duma. W końcu
on, wielki Uchiha niczego się nie boi. A tym bardziej jakiegoś dziecka. Choć
sam nim jest -_-.) Blondynek tylko cicho zachichotał.
-Co cię tak śmieszy?!
-Nic. Tylko trochę zabawny jesteś.
Niebieskooki uśmiechnął się pierwszy raz, odkąd ten mu
pomógł. Czego brunet zresztą nie mógł nie zauważyć i mimowolnie na jego twarzy
też pojawił się uśmiech. Jednak szybko się zreflektował i oburzył.
-Jestem członkiem dumnego klanu Uchiha! – Blondyna
tylko się szerzej uśmiechnął. – No ej!
-Wybacz, ale pierwszy raz ktoś mi pomógł i się do mnie
uśmiechnął.
Brunet zaczerwienił się i szybko odwrócił tak by jego
towarzysz nie zauważył tego. Ale nasz Naru jest dosyć spostrzegawczy i widząc
zakłopotanie na twarzy chłopaka uśmiechnął się jeszcze szerzej.
-T-to n-nieprawda! – Sasuke zaczął się jąkać. – J-ja
w-wcale s-się n-nie uśmiechnąłem! Wydawało ci się. Co ważniejsze… - Młody
Uchiha z powrotem odwrócił się w stronę blondyna już uspokojony. – Kto ci to
zrobił? Trzeba to jak najszybciej zgłosić Hokage!
-Już mu mówiłem, ale nic nie zrobił mówiąc, że nie
może ich ukarać, gdyż nie ma dowodów, że to ich robota. A takie oskarżenie jest
bardzo poważne.
-No ale ich chyba widziałeś nie? Rozpoznałbyś ich. Ja
zresztą też ich widziałem! Mamy dowód.
-Nie, to nie ma sensu. Zawsze mówił to samo. Czasem
jeszcze mówił coś w stylu, ze było ciemno i mogłem ich z kimś pomylić.
-Zaraz, zaraz… „zawsze”?
-No tak.
-Czyli to nie jest pierwszy raz?! – Niebieskooki
pokręcił głową. – I nic z tym nie zrobisz?!
-Próbowałem, ale to nie tak łatwo. Poza tym już się
przyzwyczaiłem do tego bólu, a rany i tak się goją, więc na następny dzień ich
już nie ma. Innymi słowy, nie ma dowodów.
-A ja to co?! Widziałem ich! Widziałem jak wychodzili
z zaułka, a potem rozmawiali o tym jak to oni są świetni robiąc ci to!
Poszedłem w stronę, z której przyszli i znalazłem ciebie w takim stanie!
-Coś wymyślą. Nie przyłapałeś ich, więc Hokage nic nie
zrobi. Powiedzą pewnie coś w stylu, że mnie tylko znaleźli, a nie pomogli bo
się bali, że coś tam coś. Wierzy im, nie nam. Trzeci powie, że sobie coś
ubzduraliśmy, albo co innego.
-Ale Naruto!
-Nie Sasuke. Dzięki, że chcesz mi pomóc, ale to nie ma
sensu.
-No dobra. Jak tam chcesz. Ale jak coś takiego się
zdarzy to powiedz mi o tym, a ja porozmawiam z bratem. On coś wymyśli. Jest
świetnym ninja i ma trafić do ANBU, więc Hokage będzie liczył się z jego
zdaniem. Zrozumiano?
-Yhym…
-No dobra. Rodzina nie wróci przez kilka dni. Wujek tu
tylko zagląda rano sprawdzając czy wszystko w porządku, więc zostajesz tu.
Połóż się i spróbuj zasnąć. Ja zrobię herbatę i coś do jedzenia.
-Dzięki. – Naruto uśmiechnął się słabo.
-Nie ma za co. Od teraz jesteśmy przyjaciółmi, więc
nic w tym dziwnego.
Sasuke uśmiechnął się tylko i zniknął w kuchni.
Blondyn natomiast był w wielkim szoku. „Od teraz jesteśmy przyjaciółmi”. To
zdanie cały czas chodziło mu po głowie. Chwycił bluzę, którą miał na sobie i
zasnął z uśmiechem na ustach myśląc o tym, że znalazł przyjaciela. Takiego
prawdziwego. Co pomógł mu kiedy go potrzebował. Takiego, który jest człowiekiem
i to w jego wieku, a nie tak jak Kyuubi demonem, który niejedno widział. (Yu:
Ta, śnić o tym, że się śpi -_-) Nagle sceneria się zmieniła i znalazł się przed
jakimiś drzwiami razem z młodym Uchihą.
----- Koniec
retrospekcji -----
W tym właśnie momencie obudziła się, a raczej obudziły
go krzyki zmartwionego Kyuubiego. Otworzył powoli oczy, w których poczuł jak
zbierają się łzy. Szybko się jednak uspokoił.
-Kyuubi? – Zauważył pomarańczową mgiełkę obok niego. –
Coś się stało?
-Krzyczałeś przez sen i rzucałeś się. Jesteś cały
spocony i chyba masz gorączkę. To się stało. Wystarczy? Czy mam wymieniać
dalej? – Blondyn spuścił głowę.
-Przepraszam. – Wyszeptał.
-Ech… Co ja z tobą mam? Dobra, nie ważne już.
-Gniewasz się? Wiesz… Za tamto. – Spytał niepewnie.
-Nie. Jestem wkurzającym demonem, należało mi się.
Poza tym ty masz zaledwie siedem lat. Nie dziwię się, że tak zareagowałeś. Za
dużo od ciebie oczekuję. Owszem masz potencjał, ale masz, jak już mówiłem,
tylko siedem lat. Nie mam się o co gniewać. To ja przepraszam.
-Dzięki. – Naruto uśmiechnął się słabo.
-Za co? o_O
-Za wszystko Kyuu ^^. Za wszystko…
-No dobra młody. Koniec tych czułości. Nie wyglądasz
najlepiej. Niedaleko jest polanka i strumyk. Przy okazji oddalimy się od
głównej drogi. Musisz odpocząć. Dasz radę tam dojść?
-Yhym. – Chłopak zebrał się jakoś tak niemrawo. Wstał
na nogi i zrobił ledwo jeden krok chwiejąc się.
-Dobra, to ja ci chyba jednak pomogę. – Lis westchnął,
po czym pomarańczowa mgiełka otoczyła ciało chłopaka i Naru pod wpływem
Kyuubiego ruszył nad tą polankę.
CDN
***
Ja: No to w tym rozdziale wyjaśniłam parę rzeczy. Lub raczej jeszcze bardziej zagmatwałam. Jak kto woli. Innym razem może podam ostateczny powód ucieczki Naru i wszystko zacznie się wyjaśniać. Za to pojawi się jeszcze kilka innych niewiadomych. Wkrótce pojawi się ów tajemniczy czerwonooki chłopak, o którym była mowa w którymś z pierwszych rozdziałów.
Yu: Powiem wam, że pewna osoba
była bardzo blisko tego kim jest.
Ja: Notka jest zdecydowanie
dłuższa niż poprzednia. Zresztą jak już obiecałam. Pojawiła się też po
niedługim czasie od opublikowania notki. Co również przyłączyłam do obietnicy
jako wynagrodzenie. Chyba… A jak nie to tym bardziej się cieszcie.
I: Taa… Kolejna notka pojawi
się… wkrótce. Jak A-chan ją napisze.
Yu: Ta… I chcieliśmy jeszcze
podziękować za tak dużo ilość komentarzy i wejść (ponad 3600 wejść i 60 komci).
Ja: Tak więc do zobaczenia!
Yo. Zacznijmy od standardowego "ogólnego" spojrzenia na wszelakie błędy interpunkcyjne, ortograficzne itp. W sumie niezbyt wiele ich znalazłam (jeśli w ogóle są, to nie rzucają się w oczy - a to dobry znak). Brak owych charakterystycznych odzywek w czasie rozdziału (zupełnie jakby ktoś w kinie przestał wykrzykiwać śmieszne - choć tylko na początku - komentarze. Przepraszam, jeśli uraziłam). Idzie Ci naprawdę coraz lepiej. Cieszy mnie to. Nadal jednak musisz ćwiczyć - pisać, pisać i jeszcze raz pisać. Zresztą - tak jak my wszyscy. Bo nigdy nie uda nam się dojść do perfekcji. Nie w pisaniu.Wracając.Rozdział dłuższy i zdecydowanie ciekawszy od pozostałych... kilku(?). Trochę wspomnień o - jakżeby inaczej! - Sasuke. Dobrze, że przedstawiłaś go w ten sposób. Lubię dziecięcą postać Uchichy.Naruto zmęczony - w końcu! Wybacz wykrzyknik, ale - szczerze - dotychczas zdawał się niepokonany i nieczujący zmęczenia, bólu etc. etc. Tak więc każdą wzmiankę o jego "przyziemności" przyjmuję z uśmiechem. Tak - bo później przyjdzie czas na wszechmocnego, niepokonanego Namikaze! Ha!Zastanawia mnie, co się stało później - jak przewiduję, po śmierci klanu Uchicha. W sumie całkiem niedawno, ne? Owe nieznane mi rany muszą być nadal świeże...Tak, tak, tak - to mi się podoba! Trochę słów wyjaśnienia i jednocześnie - "huraya!" - jeszcze bardziej zagmatwanych pytań. Ale już niedługo. Czerwonooki nadchodzi, więc bójmy się..!Pozdrawiam,Inchest
OdpowiedzUsuńCóż...Odpowiadam tutaj, ponieważ potem mogę zapomnieć ^^". Mam nadzieję, że ten brak odzywek w rozdziale to plus ^^. I nie martw się nie uraziłaś mnie tymi słowami z komentarzem kinowym ^^. Jeśli chodzi o Sasuke, to niezbyt go lubię, jednakże postanowiłam, iż po prostu przedstawię go w sposób, który chciałabym zobaczyć, a nie taki gburowaty. Zresztą też lubię małego Saska ^^. Co do śmierci klanu Uchiha to nie jestem pewna ile lat miał Sasek kiedy miało miejsce to wydarzenie. Będę musiała gdzieś sprawdzić (co mi pewnie wieki zajmie -_-). Tego powodem jest, że nie chciałam umieszczać pewnych wydarzeń.Kolejna sprawa... mówiłaś (cytat) "później przyjdzie czas na wszechmocnego, niepokonanego Namikaze!". Jeśli mam być szczera to też nie za bardzo lubię jak się w ten sposób przedstawia. Nikt nie jest niepokonany... A człowiek uczy się przez całe życie. Naru po prostu miał dobrego nauczyciela ^^ Yu: Taa... I cholernie upierdliwego i wymagającego -_-. Nie zazdroszczę mu.>_< Cicho! Ekhem... Wróćmy do tematu mojej wypowiedzi.Mówiąc "nieznane rany" miałaś na myśli Uchihę czy młodego uciekiniera? Yu: Ty się chyba dziś nie wyspałaś co? Odnoszę wrażenie, że słabo kontaktujesz ze światem.Taa... Troszeczkę ^^".No to wróćmy znowu do mojej odpowiedzi. Cieszę się, że wciąż z nami jesteś pomimo tych moich niewyróżniających się umiejętności. Bardzo mnie to motywuje. Ach! Właśnie! Co do treści kolejnych notek... Hmm... Jeden z najbliżyszch rozdziałów raczej nie będzie ciekawy, choć kto wie... Może uda mi się coś fajnego tam napisać. A pan czerwonooki, pojawi się... niech pomyślę... za może 2 rozdziały? Hmm... jakoś tak. Nie będzie go zbyt dużo, ale można będzie snuć pewne przypuszczenia odnośnie niego ^^. No i póki co będzie trochę nudnawy, ale tylko na razie ^^. Jak ujawnię donośnie niego pewne fakty i przejdę już te momenty i pierwsze trudne notki (o ile mogę tak napisać) będę mogła akcję rozwijać dalej ^^. Pozdrawiam bardzo serdecznie.
OdpowiedzUsuńEkhem.... GOMEN!!!!!! nie pisałem pod poprzednimi notkami :( Ale wracam do stałego komentowania! Ale mam dwa "ale" :namber łan - Ja chcę w końcu wiedzieć kto to jest ten czerwonookinamber twó - Więcej Kyuubisia w liskowatej formie... jest wtedy taki Kawaii !!!!!!!!!!!Do pisania nie mam zastrzeżeń, czyta się dobrze, szybko, i nic nie bije w oczy (przynajmniej mnie).Werdykt: Very gut mój tawarysz! PordrawiamNiechaj moc Otaku będzie z tobą!
OdpowiedzUsuń;D ROZDZIAŁ !! ;D Wszedłbym wcześniej, lecz miałem dziś testa i się uczyłem (piep.... szkoła!!!) Błędy (jeśli takowe są) nie rzucają się w oczy. Mało akcji ;( Trochę nudno :( ale nie będę wybrzydzał, kiedy sam nie piszę ;p Teraz proszę o szybkiego nexa(wiem, wymagający ;D).Pozdrawiam...Saspik
OdpowiedzUsuńHej^^Wiesz co normalnie cały czas robie "oooooo!" do monitora.Nie za bardzo przepadam za Sasuke ,ale w tej retrospekcji był wyjątkowo dobry.Oooo!No kurcze co teraz!?Zaraz za ścianą mi zaczną wrzeszczeć ,że mam przestać:)Zapraszam do mnie:http://live-is-just-a-game.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńU mnie nowa notka:)Pozdrawiam Martini^^http://live-is-just-a-game.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńno ładnie ;D / Jestem twoim nowym czytelnikiem ale na pewno będe odwiedzał ciebię ponieważ lubie historie typpu Naruto i Kyuu coś robią ;D Notka super
OdpowiedzUsuńHeja;)U mnie nowa nocia pozdrawiam ,Martini^^
OdpowiedzUsuńOdpowiadając na komentarz A-chan (wybacz, że tak późno).Hah - kiedyś też zapominałam na moim blogu odpowiadać czytelnikom (na szczęście już go nie ma, bo to był jeden wielki niewypał! Żałosny w dodatku). Cóż - taka już natura ludzka, nie? ;)Co prawda nie sprawdziłam tego, ale zawsze mi się wydawało, że zagłada klanu nastąpiła, gdy Sasuke miał około 7 lat. Mogę się jednak mylić.Brawo! Brawo! Gratulacje! Oh, jak miło ujrzeć, że w końcu ludzie widzą tą ironię w moim komentarzu! Napisałaś, cytuję: "Jeśli mam być szczera to też nie za bardzo lubię jak się w ten sposób przedstawia. Nikt nie jest niepokonany...". Ogromny plus za to! Trzy czwarte ludzi na ten tekst odpowiada: "Tak, oczywiście! Później nikt go nie pokona, ale teraz jest słaby, więc..." (bynajmniej coś w tym stylu). Chciałam uznać to za taki "sprawdzian", czy też raczej przekonać się o przyszłości opowiadania. Bo - wierz mi lub nie - z komentarzy autorów można wyczytać wiele informacji, nawet jeśli ci piszą o tym nieświadomie. Potęga, to potęga, ale nie należy z nią przesadzać. Może być w końcu silny i wyjątkowo szybki, ale ze zbyt słabą psychiką, a przez to podatny na manipulację. Co do nauczyciela... Zgadzam się, że był upierdliwy i wymagający xD. Choć to drugie wydaje mi się dużym niedomówieniem."Nieznane rany" - chodziło mi tu głównie o Uzumakiego. O jego przeszłość związaną z przeszłością Sasuke. O ewentualne odrzucenie dotychczas najlepszego przyjaciela (co mogło być jednym z powodów ucieczki z wioski), gdy ten traci najważniejszą rzecz - rodzinę. Nie wiem czemu, ale pomyślałam, że najprawdopodobniej zagłada klanu już się stała, choć równie dobrze może dopiero nastąpić.No, no, no - niestety, pomęczę cię jeszcze swoimi komentarzami (niestety towarzystwem tego nazwać nie można). Tak łatwo nie rezygnuję, jeśli już ktoś "wpadnie". A ty właśnie "wpadłaś". Mówisz: "Jeden z najbliżyszch rozdziałów raczej nie będzie ciekawy, choć kto wie... Może uda mi się coś fajnego tam napisać." No - a nóż Ci się uda. "Kto wie"? Jeśli tak Ci na tym zależy - spróbuj dokładniej opisać otoczenie, przekształcić monotonne, codzienne czynności (nie, nie takie jak mycie zębów! Nie o to chodzi!) w coś nowego. Opisz podróż, którą chciałaś pominąć, wkładając do niej groźniejszych przeciwników (kogoś, kto w przyszłości narobi trochę szkód Lisowi). W zwiedzanie wioski włóż coś w stylu areny - walki shinobi, których Naruto nie oglądał, brudne, okrutne, prawdziwe - albo inne rzeczy, które zainteresują czytelników. Spróbuj opisać uczucia bohaterów. Nie śpiesz się. Powoli wprowadzaj zmiany i nie na siłę - jeśli coś nie idzie, zostaw to w spokoju. Łatwiej mówić, trudniej zrobić - wiem. Ale nikt za Ciebie tego nie wykona. Bety też mają ograniczenia. I - przede wszystkim - przed opublikowaniem przeczytaj kilka razy rozdział. Pomaga to dostrzec błędy, których wcześniej się nie widziało.Hym... Czerwonooki pojawi się za dwa rozdziały? Będę musiała przeżyć te kilka... naście tygodni (chyba, że zaczniesz częściej pisać xD). Akcja w sumie już się rozkręca, ale tak powoli, że niemal niewidocznie. Nie mówię, że to źle - czasem należy zwolnić, powoli wplatać w całość kolejne wydarzenia. Zwłaszcza na początku.Pozdrawiam,Inchest
OdpowiedzUsuńU mnie ZNÓW nowa:)Pozdrawiam ,zapraszam ,Martini:)Ps.Kiedy będzie u cb nowa?Tak już jakoś mi się nudzi....http://live-is-just-a-game.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, zresztą jak i cały blog. Naprawdę cieszę się że na niego trafiłam. Nie miałabyś coś przeciwko jeśli umieściłabym adres twojego bloga na moim blogu? http://zenska-wersja-naruto-czyli-przygody-inazumy.blog.onet.pl/Pozdro
OdpowiedzUsuńNie mam nic przeciwko ^^. Poza tym, im więcej reklamy tym lepiej nie ^^?
OdpowiedzUsuńJesteś wielka!!! *.* Właśnie mnie olśniłaś ^^. No i pomogłaś wpaść na pomysł (a raczej mi go podałaś pod nos) odnośnie tych nudnych akcji ^^. No i te walki w wiosce... hmm... raczej ich nie będzie chyba że z jedną osobą ^^. I to dopiero po wyciągnięciu Kyuu... tak na marginesie wioska do której się udają jest zniszczona i wymarła ^^. No to tyle mogę ci zdradzić najwięcej w ramach podziękowania ^^. Pozdrawiam również.
OdpowiedzUsuńMiło mi. Polecam się na przyszłość ;pInchest
OdpowiedzUsuńW takim razie mam jeszcze jedno pytanie. Chodzi o imię Kyuu... Czy dać (jak bodajże ty mi doradziłaś) Kitsui od Kitsune, czy Kurama (oryginalne imię Kyuubiego z mangi)? Będę wdzięczna za radę ^^".
OdpowiedzUsuńU mnie znów nowa:)Pozdro Martini:Dhttp://live-is-just-a-game.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńSorki, że dopiero teraz komentuje, ale...no...ehh...nie mam nic na swoją obronę =_= Tak czy siak notka jak zwykle świetna! ^^ Z niecierpliwością czekam na następna notkę. A co do imienia Kyuubiego... to Kurama jest chyba lepsze ^^
OdpowiedzUsuńHmm... Nie jestem pewna czy w tego typu rzeczach powinnam Ci pomagać. W końcu to Twoje opowiadanie i to Ty powinnaś decydować o jego [opowiadania] przyszłości - nawet jeśli chodzi tylko o zastępcze imię dla jednego z bohaterów. Chciałaś mojej rady, ale... szczerze to na imionach nie bardzo się znam. Może powinnaś wybrać to, które bardziej Ci się podoba (albo zrobić wyliczankę? ^^"). Ale jeśli chcesz znać mój wybór... to wybrałabym Kurama. W końcu to prawdziwe imię Kyuubiego, więc na pewno będzie się lepiej czuł, gdy ktoś tak do niego zawoła. Wspomnienia... aż łezka się w oku kręci. A tak w ogóle... Wiedziałaś, że jest takie stare anime, w którym występuje Yoko Kurama - "The Spirit Fox Demon"? xD Nie powiem, żeby samo anime było jakieś specjalnie ciekawe, ale imię daje do myślenia ;pPozdrawiam
OdpowiedzUsuńHejajaja!U mnie ,mnie ,mnie znów ,znów ,znów ,new ,new ,new!Za-za-zapraszam i po-po-pozdrawiam ,Martini;phttp://live-is-just-a-game.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuń